Tym razem to Lis obraża Niesiołowskiego za jedną z bardziej umiarkowanych i celnych uwag w jego karierze. Za to inni… milczą o sprawie

fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Rozważanie, czy Tomasz Lis ma świadomość własnej śmieszności, kiedy oburza się najostrzejszymi słowami na Stefana Niesiołowskiego, zostawiam innych.

Lis, jakby drwił sobie z siebie samego, przypomina, że jeszcze kilka tygodni temu oburzał się na „Politykę”, kiedy ten tygodnik, skądinąd mocno zorientowany na obóz rządowy, zaliczył Niesiołowskiego do grona oszołomów. Teraz krzyczy o hańbie. Proponuję państwu, państwo z mainstreamu: sporządźcie jedną miarodajną listę ludzi, których obrażanie, jest zakazane i takich których obrażanie jest zalecane i chwalone. Bo inaczej wciąż będziecie wystawieni na niepokoje i rozczarowania.

Nota bene Niesiołowski nie powiedział tak naprawdę niczego szczególnie strasznego. Lis zarzuca mu obrazę córki Agnieszki Holland sugerując, że sam rozwiązałby sprawę prosto (jak należy zrozumieć, idąc do Sejmu i bijąc Niesiołowskiego po buzi). Ale to przecież sama reżyser użyła w debacie polityczno-seksualnych deklaracji własnej córki i wykorzystała ich wspólny wywiad dla „Neewweeka” jako okazję do jej coming outu.

Poseł PO powiedział:

To deklaracja, która oznacza coś takiego - nie obchodzi mnie Polska, tylko córunia moja, która jest lesbijką. W związku z tym, że interesy córuni nie są zabezpieczone, nie obchodzi mnie Polska

Przypomnę, że Katarzyna Adamik ogłosiła przy okazji wywiadu dla „Newsweeka”, że jest lesbijką i podała problem związków partnerskich jako powód ewentualnej emigracji z Polski. Jedyne zastrzeżenie może budzić obcesowe określenie Niesiołowskiego „córunia”, ale myślę, że na przykład Ewa Stankiewicz chciałaby być tak przez niego nazwana.

Można sobie żartować, że gdyby nie deklaracja Holland: „Nie zagłosuję na PO”, polityk nie byłby tak srogi - wszak właśnie przechodzi bolesny proces przystosowania do politycznej poprawności, zakłócony tym jednorazowym incydentem. Ale to jedna z najłagodniejszych wypowiedzi Niesiołowskiego w ostatnich latach. W każdym programie Lisa, a bywa w nich prawie co tydzień, przemawia brutalniej.

Ciekawe i jednak niepokojące jest co innego. Oglądam dzisiejsze „Fakty” i na temat wypowiedzi Niesiołowskiego ani słowa. W „Wiadomościach” – to samo. Nie znajduję wzmianki i wyrazów oburzenia nawet na stronie Wyborcza.pl.

Nie o to chodzi, że marzę o roztrząsaniu tej akurat wiadomości. Dziś ważne było na przykład całkiem co innego: pakt fiskalny będący pierwszym krokiem Polski ku europejskiemu superpaństwu.

Ale to nie ja zdecydowałem o tym, że każdego dnia polskie media, a TVN już w szczególności, lecą najprostszym kluczem: co kto powiedział o kimś ostrego. Wypowiedzi PiS-owców i innych niepoprawnych są pokazywane, demaskowane i powtarzane potem po sto razy.

Najwyraźniej jednak kłótnię w najszerzej pojmowanej rodzinie postawiono wyciszyć. Ludzie mediów listę tematów potencjalnie niewygodnych mają odciśnięte gdzieś we własnych mózgach. Tylko Lis wyskoczył przed orkiestrę. Może tym razem to on zapomniał proszków, albo wręcz je odstawił.

Ten instynktowy wręcz, autocenzorski odruch całej reszty jest jednak trochę zbyt orwellowski jak na mój gust. Ciągle się dziwię, choć nie powinienem.

A poza tym dzień jak co dzień…

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych