Zaremba: Ekonomiści kontra PiS czy ekonomiści z PiS? Wizerunkowo to sukces, ale co się za nim kryje?

Fot. PAP/Radek Pietruszka
Fot. PAP/Radek Pietruszka

Obejrzałem debatę z dużą ciekawością. Można ją naturalnie rozpatrywać jako czysto PR-owski spektakl.

CZYTAJ WIĘCEJ: Debata ekonomistów zakończona. Wspólny wniosek jest jeden: system podatkowy wymaga gruntownej zmiany

Z tego punktu widzenia patrząc Jarosław Kaczyński osiągnąłby w pełni swój cel, gdyby miliony Polaków zasiadły przed telewizorami w godzinach własnej pracy i przynajmniej zerkały na przebieg zdarzeń. Naturalnie, wieczorne relacje w mediach elektronicznych będą zdarzenie nie tylko upraszczać, ale i zniekształcać.

Przedsmakiem stał się już karykaturalny materiał w TVN-owskich Faktach w przeddzień debaty. Podstawowymi tematami były w nim: po pierwsze nieobecności Leszka Balcerowicza i Grzegorza Kołodki, po drugie to, że na początku i na końcu ma występować lider partii. Ta druga okoliczność została przedstawiano jako zasadnicze obciążenie. Jak inaczej można sobie wyobrazić relacje między gospodarzem i gośćmi, w sytuacji, gdy to partia zaprasza ekspertów - tego dziennikarze TVN niestety nie wyjaśnili.

Ale i tak przebił się ogólny sygnał: lider opozycji zaprosił stosunkowo szerokie i zróżnicowane grono ekonomicznych autorytetów, dał im mówić i obiecał wziąć ich opinie pod uwagę. Jak zauważył kilka dni temu Piotr Gursztyn, kontrastuje to z zacietrzewionym stylem ministra Jacka Rostowskiego (widocznym także teraz, gdy próbował kontratakować w sprawie samych propozycji PiS). Kontrastuje też z ogólnym zmęczeniem ekipą Tuska. Która nigdy za ekspertami nie przepadała, ale dziś jawi się jako szczególnie zamknięta.

W obliczu nadciągającego kryzysu postawa pod tytułem: "wszystkie ręce na pokład", opłaca się nawet wtedy, gdy polega głównie na stworzeniu forum dla wygadania się tym czy innym środowiskom. PiS powinien wyciągnąć z tego dalej idące wnioski nie ograniczając się do pojedynczego eksperymentu.

A porzucając tematykę politycznej kuchni? Po pierwsze wiemy jeszcze więcej o programie samego PiS. Mówiąc symbolicznie: gdy Jarosław Kaczyński miał do wyboru racje profesora Stanisława Gomułki czy liberałów z Centrum Adama Smitha i Ryszarda Bugaja, częściej znajdował wspólny język z tym ostatnim, mimo jego dość krytycznych wypowiedzi na temat PiS. Z tym powinny się pogodzić wszyscy ci, którzy chcieliby widzieć w partii Kaczyńskiego polskich republikanów. W przeszłości było z tym różnie, ale dziś w sprawach społeczno-gospodarczych to jednak raczej polscy demokraci - partia prospołeczna, stawiająca mniej na oszczędności, bardziej na ożywianiu gospodarki przy użyciu instrumentarium państwa.

Ale też taka prospołeczna partia niekoniecznie musi być oceniana jako zagrożenie dla finansowej stabilności. Kaczyński przypomniał, że większość ze zgłaszanych przez niego propozycji jest rozpisana na lata. W związku z tym główny zarzut Rostowskiego: chcą zniszczyć polski budżet w dobie największego kryzysu, jest niezasadny.

Co więcej, ekonomia zna różne metody ożywiania gospodarki. Czy pomysł zwolnienia z podatku części dochodów przeznaczonych na inwestycje to przede wszystkim ubytek w budżecie czy ruch prorozwojowy, który może dochody, także państwa, podnieść? W historii widzieliśmy wręcz różne skutki podobnych działań, a wszystko w ostateczności zależy, jak przytomnie zauważył Bugaj, nie od wiedzy ekonomicznej, a od poglądów. nawet od systemu wyznawanych wartości. Ekonomia nie jest matematyką, nawet jeśli profesor Balcerowicz sądzi inaczej.

Debata się udała. Kaczyński nie wydał w sumie żadnego fałszywego tonu. Czy praktyczne rady ekspertów bardzo mu się przydadzą, to inna sprawa. Zaproszeni ekonomiści, zupełnie jak posłowie, zamiast punktowo oceniać PiS-owski pakiet, uznawali na ogół za stosowne zaczynać od Adama I Ewy. Diagnoza przysłaniała propozycje - jak widać nie tylko politycy mają z nimi problem. Ale z tego gąszczu można było coś wyłowić. Może nawet nie pomysły, ale ludzi, do których warto się zwracać o pomoc.

Bo jeśli do beczki miodu dodać łyżkę dziegciu, to w tej chwili PiS pracuje z dość przypadkowym zespołem ludzi. Czasy Zyty Gilowskiej, która znalazła się w szpitalu, minęły. To charakterystyczne, że poza paroma politykami ostatnio najwięcej pomógł tej partii Witold Modzelewski, który ma swój udział w propozycjach podatkowych. Ale to jest ekspert głownie od tych spraw, niekoniecznie zaś od makroekonomii.

CZYTAJ TAKŻE: Wielka debata ekonomistów - system podatkowy do zmianyObszerna relacja z debaty na portalu wGospodarce.pl

PiS czeka też mimo wszystko odpowiedź na symbolicznej pytanie: ile z myśli Gilowskiej, ile z Bugaja? Każda duża partia jest polifoniczna. Ale w pewnym momencie trzeba podejmować ostateczne decyzje. Dziś Kaczyński jest trochę rozdarty między rolą wiecowego, roszczeniowego lidera głośno krzyczącego wspólnie z "Solidarnością": niezabierajcie nam tego i tamtego, i odpowiedzialnego męża stanu szukającego wraz z ekonomistami najlepszych rozwiązań. Gdyby miał serio myśleć o władzy, ta druga rola będzie w przyszłości coraz bardziej istotna.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.