Nie jest prawdą, że wszyscy dziennikarze mainstreamowi przytakują w każdej sprawie obozowi rządowemu. Oto reakcja na zmianę ustawy o zgromadzeniach zgłoszoną przez prezydenta i przyjętą głosami koalicji.
Ewa Siedlecka, prawna publicystka „Gazety Wyborczej”, poddała właśnie tę ustawę fundamentalnej krytyce.
Władza bierze więc obywateli w dwa ognie: z jednej strony łatwiej będzie zgromadzeń zakazywać, z drugiej - trudniej je zgłaszać
- pisze. Jeszcze dalej posunął się Jacek Żakowski. Jego zdaniem nowa ustawa oparta jest na wzorcach białoruskich. Mocne słowa. Tylko jakie stąd wnioski?
Przy każdej dyskusji o pryncypiach ci i inni autorzy z tamtej strony czynią tak zwany obóz IV RP czy „czasy IV RP” wzorcem z Sevres naruszania standardów, łamania demokracji, budowania państwa policyjnego itd. Żakowski nawet tekst broniący nauczycieli przed zmianami w Karcie Nauczyciela musi opatrzyć uwagami przypominającymi tamten straszliwy okres.
Tą drogą idzie też sama Platforma Obywatelska. Skoro już nie bardzo ma argumenty na obronę swoich pomysłów, używa najbardziej standardowego: inni też byli źli. Oto jak kwitował krytykę opozycji tuż przed głosowaniem szef klubu PO Rafał Grupiński:
PiS, kiedy rządziło, było - delikatnie mówiąc - mało demokratyczne, kiedy jest w opozycji, nagle bardzo się zdemokratyzowało, ale nie sądzę, żeby to było coś więcej niż tylko demonstracja odmienności poglądów jako partii opozycyjnej.
W Polsce mnóstwo jest rzeczywistej obrotowości – partie rządząc robią coś, a potem będąc w opozycji za to samo atakują innych. Tak się jednak składa, że w tym przypadku badając dorobek PO mamy do czynienia z konkretami. Nowa wersja ustawy o zgromadzeniach to kolejny krok w kierunku zwężenia naszych wolności. Co więcej, krok nie pierwszy. Przypomnijmy poprawkę senatora Rockiego, która ograniczyła nasze prawo do informacji. Albo ustawę nakazującą MEN-owi gromadzenie danych wrażliwych uczniów. Za każdym razem protestowała nie tylko opozycja, którą zawsze można opisywać jako stronniczą, ale i organizacje broniące praw człowieka.
Ponieważ te organizacje są bliżej liberalnej lewicy, wypełniając swój obowiązek (za co im chwała) nie stawiają nigdy kropki nad „i”. Każdą sprawę opisują osobno: jako incydent. Tymczasem robi to wrażenie programowego, konsekwentnego przesuwania granic. Przez ten konkretny obóz. Na tym tle politycy PiS to amatorzy. Owszem próbujący się dobrać do skóry przeciwnikom prokuratorskimi śledztwami (niekoniecznie spreparowanymi), ale nie ruszający systemu prawnego.
Cóż stąd, skoro i tak zawsze oni będą symbolami zła, jak to powiedział kiedyś przed przemianą Michał Kamiński, Lordami Vaderami naszej popkultury. Jak w tym dowcipie: gospodarze oskarżają rodzinę gości o kradzież łyżeczek. Łyżeczki się znajdują, goście nie mieli z tym nic wspólnego. Ale nie zostają ułaskawieni, bo „niesmak jednak pozostał”.
Na tym niesmaku buduje się w Polsce narrację. Nieprawdziwą.
Nie traktuję naszego państwa jako dyktatury, ale ma ono poważne, coraz poważniejsze kłopoty z demokracją. Na oddzielną uwagę zasługuje rola prezydenta Komorowskiego. Z jednej strony próbuje budować sobie popularność na pewnej kontrze wobec rządu: w takich sprawach jak nauczanie historii, ale także stosunek do Unii Europejskiej czy do tematu Śląska. Czasem jest to stanowisko bardziej „prawicowe”. Z drugiej to on w wielu wypadkach pomaga obozowi rządzącemu w przejmowaniu kolejnych segmentów państwa. Tak jest w przypadku zmian personalnych w prokuraturze generalnej, gdzie prezydent jest głównym rozgrywającym próbującym ograniczyć władzę nie całkiem sterowalnego Andrzeja Seremeta. I tak jest również w przypadku ustawy o zgromadzeniach.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/135405-drobnymi-kroczkami-obecna-ekipa-rzadzaca-przebudowuje-nasz-system-prawny-w-kierunku-zawezenia-wolnosci