TVN postanowił ocenzurować premiera. W „Faktach” o 19 relacja z jego wystąpienia na Radzie Krajowej PO była wręcz zdawkowa. W szczególności pominięto początek mowy, która już od paru godzin była szeroko komentowana w Internecie. Donald Tusk „ułaskawił” Stefana Niesiołowskiego, już nie będzie żądał przeprosin dla Ewy Stankiewicz, więcej ma zamiar bronić „naszego bohatera”. Choć podtrzymuje nawoływanie do unikania agresji. I wierzy, że nastąpi taka chwila, kiedy „nasz Stefan będzie witał dziennikarkę z uśmiechem”.
Choć sformułowanie „nasz bohater” dotyczyło w teorii opozycyjnej przeszłości Niesiołowskiego, trudno się zwłaszcza po owacjach sali oprzeć wrażeniu, że chodzi o jego dzisiejsze dokonania. Wezwania do uśmiechu skierowane do człowieka, którego cały sens funkcjonowania w opozycji to monotonnie miotane obelgi, zakrawało na absurd. Ale ta sala tak tego nie odbierała.
Początkowo Tusk zdawał się patrzeć dalej niż jego partia, teraz jednak uległ całkowicie logice plemiennej wspólnoty. Co zabawne uzasadniał to wszystko listem „kobiety, która jest wyborcą PO”. Jego autorka groziła mu, że nie będzie go dalej popierać, jeśli on opuści „naszego Stefana”.
Ta anonimowa zwolenniczka partii to Renata Rudecka Kalinowska, blogerka Salonu 24 i członek Platformy. W swoim liście nazwała Stankiewicz
łamiącą prawo pisowską propagandystką,
a to co działo się przed Sejmem tego dnia określała mianem „terroryzmu”.
Rudecka-Kalinowska jest autorką jednego tematu: jej blog to wielki hymn nienawiści wobec Kaczyńskiego, PiS i jego zwolenników, w praktyce nie pisze na żadne inne tematy Tu odegrała rolę Timoszuk, lekarki otwierającej Stalinowi oczy na zbrodnie lekarzy w 1953 roku. Nie porównuję Tuska do Stalina, ale powoływanie się na głos z dołu, z ludu, zachęcający do większej czujności i pryncypialności był ulubioną sztuczką przywódców totalitarnych. Blogerka wystąpiła jako strażniczka świętego ognia, ortodoksji. Premier już już by się zapomniał, zmiękczył nieco swoje serce. Ale się cofnął. Bo słucha mas.
Czy tak naprawdę Tusk wie, kogo cytował? Nie jest znany jako amator Internetu. Z pewnością wiedzieli, ci co podsunęli mu taki głos. Dlaczego to zrobił? Bo wyczuł, że tym razem nie warto iść przeciw partyjnym nastrojom? Bo wiedział, że może, skoro TNS OBOP, który tydzień wcześniej pokazywał zrównanie się PiS z PO, teraz wykazał aż 10-punktową przewagę partii rządzącej? To skądinąd skutek podróży gospodarskich. Wyśmiewane w prasie i w Internecie, jednak podobają się zwykłym Polakom.
Jest coś jeszcze. W poniedziałkowym „Uważam Rze” opisuję kłopot Tuska i całej PO ze znalezieniem czytelnego politycznego celu po Euro. Artykuł ten pisałem bez znajomości sobotniego przemówienia, pojawiło się zbyt późno., Wygląda na to, że na razie używana jest stara sprawdzona metoda. Premier i lider PO powtarzał o miłości, o konieczności unikania agresji, a jednocześnie znaczną część mowy poświęcił przestrogom przed opozycją. Żadnych nowych celów nie wytyczył. Znacie? Znamy? To posłuchajcie!
TVN-owskie „Fakty” zauważyły miłość, nie zauważyły przestróg przed Kaczyńskim. Inaczej niż „Wiadomości” pominęły też akt łaski wobec „naszego Stefana”. Schowany polityk, który dzień wcześniej nie siedział na sejmowej Sali podczas debaty nad odwołaniem minister Szumilas i nie dogadywał jak zawsze posłom opozycji, jawił się teraz jako uszczęśliwiony . Można podejrzewać, że tydzień, dwa będzie się nieco hamował. Potem wróci do swoich nawyków, bo to w gruncie rzeczy przyzwolenie.
Premier powiedział, że były wicemarszałek „został sprowokowany”. Spektakl pod tytułem: nie zgrzałeś się Stefanku, zyskał najwyższą sankcję.
P.S. Inna sprawa, że wiara w to, że głos najbardziej radykalnych internautów to głos całego elektoratu, to powszechna choroba polityków. Przydarza się także i liderom PiS.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/133148-ujawniamy-blogerka-ktorej-slow-donald-tusk-uzyl-jako-glosu-ludu-w-obronie-naszego-stefana-to-krwawo-antypisowska-aktywistka