Zacznę od krótkiego pytania: co by było gdyby Donald Tusk nie posłuchał pokornych próśb i wściekłych ataków przyjaciół z "Gazety Wyborczej" i nie wyrzucił Jarosława Gowina z rządu? Ano nic. Siedziałby sobie minister sprawiedliwości w gabinecie i robił deregulację. Czasem by coś tam bąknął swojego, ale bez przekraczania granicy za którą jest otwarta krytyka premiera.
No, ale Żakowski, Kolenda-Zaleska i Stasiński namówili szefa rządu by poszedł na twardo. Ciekawe czy dziś widzą jaki pasztet przyszykowali Tuskowi? Wątpliwe, bo w obliczu porażki (czyli rozchybotania PO) namawiają go na więcej tego samego. Teraz ma wyrzucić Gowina z partii. Oby Tusk posłuchał!
Dobre rady "Wyborczej" udzielane premierowi służą zresztą opozycji nie od dzisiaj. Wcześniej skuteczna okazała się kampania tego ośrodka na rzecz ostrego zwrotu w lewo. Jakimś cudem wmówili panu premierowi, że nieograniczona swoboda zabijania dzieci nienarodzonych i ludzkich embrionów oraz przywileje dla homoseksualistów to jest to o czym marzy Polak dotąd PO ufający. I Tusk uwierzył. Wtedy właśnie rozpoczęły się poważne kłopoty partii władzy.
Wierzy dalej. Walka z kibicami, obłąkańcze szukanie faszyzmu, walka z Radiem Maryja, wdrażanie konwencji do walki z rodziną, wyrywanie (nazistowski język Żakowskiego) opornych, konserwatywnych chwastów z partii - oto sekciarska agenda narzucona przez Czerską liderowi partii, która miała ambicję być formacją środka. I która zaczynała od deklaracji, ze seksualność i wyznanie to prywatne sprawy ludzi i państwu nic do tego. Dziś sprawy te stoją w centrum życia partyjnego Platformy.
Widać wyraźnie, że Tusk postanowił pójść drogą Buzka i Millera, którzy jakoś sobie radzili dopóki nie dali się uwieść urokowi Adama Michnika. Ten ich tak poprowadził, że na całe lata wylądowali na marginesie.
Ale zostawmy polityków. Na poradach "Wyborczej" źle wyszły miliony Polaków. Nawet feministyczny dodatek do tego dziennika "Wysokie Obcasy" drukuje od czasu do czasu listy kobiet, które zwiedzione propagandą lewicy poświęciły się karierze w korporacjom i romansom. W efekcie, jak same piszą, często zostają po 40. same, bez dzieci i często bez pracy. Z głuchą rozpaczą i rozmyślaniami o przegranym życiu.
Młodzież dała sobie wmówić, że choć w kraju nie ma przemysłu, to każdy może zrobić karierę politologa. Podobnie, że homoseksualnym aktywistom chodzi o tolerancję. Teraz jako młodzi rodzice pracują na śmieciówkach i przekonują się, że indoktrynacja homoseksualna puka już do przedszkoli, zaś planem finalnym jest oddanie jak najwięcej dzieci homoseksualistom.
Miliony Polaków uwierzyło też, że produkcja i innowacyjność to przeszłość, a przyszłością są usługi. No i w efekcie wszystkie niemieckie stocznie z byłej NRD pracują pełną parą, a u nas na postoczniowych terenach buduje się zagraniczne dyskonty. Ale żeby nie było tak smutno to przez trzy dni mamy się cieszyć, że największy kontenerowiec świata zawinął do portu w Gdańsku. Gdy napisałem to kilka dni pouczyła mnie "Wyborcza", że nic a nic nie rozumiem z gospodarki, bo to jednak sukces. Cóż, pozostanę przy swoim zdaniu: statki niech zawijają, ale kraj, który z tego powody urządza wielką fetę, a nie jest w stanie pochylić się nad losem stoczni, właśnie sprzedaje narodowe linie lotnicze, sam daje dowody na swoją peryferyjność.
Niestety, mimo kolejnych kompromitacji redakcja z Czerskiej łatwo z monopolu doradzania nie zrezygnuje. Teraz urządza nagonkę na tygodnik "w Sieci" za satyryczne przedstawienie rzeczywistego i szczerego kumpla satanisty Nergala jako adwokata diabła.
No, straszna zbrodnia. Gdzie tu jakakolwiek manipulacja? Przekroczenie? Gdy - bynajmniej satyrycznie - "Newsweek" przedstawiał Antoniego Macierewicza jako taliba, milczeli lub klaskali. Itp. Dziś Katarzyna Kolenda-Zaleska brzmi o hańbie i przekroczeniu granic. Czy sama wierzy w to co pisze? Czy naprawdę uwierzyła, że jej firma ma monopol nie tylko na dobre rady dla premierów, ale także na opisywanie rzeczywistości i Kościoła?
Możliwe. Choć bardziej prawdopodobne, że czuje utratę monopolu na dystrybucję prestiżu i godności społecznej. Za wcześnie, grubo za wcześnie, by ogłaszać koniec "Wyborczej". Ale na szczęście jest dziś w Polsce coraz więcej przestrzeni poza strefą dobrych rad tej redakcji. Dawne "Uważam Rze", a teraz "w Sieci", które kontynuuje tradycję naprawdę niepokornego, poważnego tygodnika (niepokornego nie tylko wobec władzy, ale i wobec mediów z kręgu przemysłu pogardy), to jeden z tego objawów. Bo Polska i Polacy naprawdę są inni niż "Wyborcza". Kto tego nie rozumie, kto zawierzy sekciarskim poradom, dostaje kilka pochwał, ale w finale zawsze przegrywa. Zawsze.
Jestem pewien, że nasze dzieci będą rozgryzały znaczenie przysłowia "wyszedł jak na poradach z Czerskiej" tak jak my dociekamy o co chodziło z tym interesem Zabłockiego na mydle. I wtedy ten felieton, napisany na wakacjach, będzie jak znalazł.
PS. A jednak ci, którzy zaryzykowali urlop nad morzem w końcówce sezonu wygrali. Ciepło, pusto i taniej :-). Serdecznie pozdrawiam!
----------------------------------------------------------
----------------------------------------------------------
Do nabycia wSklepiku.pl:"Płyta Pęc ze śmiechu"
autor:Ryszard Makowski
„Pęc ze śmiechu” to płyta kabaretowa z autorskimi piosenkami Ryszarda Makowskiego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/165067-wyszedl-jak-na-poradach-z-czerskiej-donald-tusk-dolacza-do-grona-politykow-ktorzy-sluchaja-wyborczej-i-przegrywaja