Wynik wyborów w PO to mocny sygnał polityczny, że Tusk traci poparcie także we własnym obozie. A Gowin? Albo pójdzie dalej, albo...

Fot. PAP/Radek Pietruszka
Fot. PAP/Radek Pietruszka

W momencie gdy do wyborów na przewodniczącego Platformy Obywatelskiej przystąpił Jarosław Gowin, a zwłaszcza gdy szczerze i celnie wypunktował patologie partii rządzącej, sprawa przestała dotyczyć tylko obozu rządzącego.

Choć wiadomo było, że były minister sprawiedliwości przegra, to pytanie o skalę poparcia jakie uzyska nabrało wagi. Czy tylko opozycja i obywatele dostrzegają kolesiostwo, nieudacznictwo i zabijający energię Polaków drapieżny fiskalizm? Czy cała partia władzy daje zgodę na zaordynowany przez Donalda Tuska marsz na lewo, z antyklerykalizmem i gender pod pachą, z "Krytyką Polityczną" w teczce? Dziś wiemy, że nie. Przeciw jest co piąty członek Platformy. Ponad 20 procent głosujących. Wynik Gowina (osobiście prognozowałem jego wynik na 10-15 procent) to mocny sygnał polityczny, że Tusk traci poparcie także we własnym obozie.

Sygnał tym mocniejszy, że mówimy przecież o grupie, której naprawdę żyje się doskonale. Ich rodziny mają pracę, oni sami mogą przebierać w ofertach i kontraktach. Zamknięci we własnym kręgu często nie znają nikogo kto odczuwałby skutki kryzysu i złych rządów. Złych i niemądrych, które puszą się zakupem włoskiego pociągu za trzy miliardy i do głowy im nie przyjdzie, że podobny pociąg można by zbudować w Polsce, dając pracę tu i teraz. A jednak, także w części tej grupy smutny los pozostałych obywateli budzi niepokój. Zaś dla połowy, jak można sądzić po frekwencji, to już nie ich sprawa. Wycofują się, wyleczeni ze złudzeń.

Donald Tusk zdaje się rozumieć swoją słabość. Było coś zabawnego w jego pilnym przybyciu na miejsce ogłoszenia wyników wyborów [na marginesie - w siedzibie Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich co oznacza, że teraz Skowroński wziął kasę od Platformy :-)] i nadymaniu tego "sukcesu". Niestety, potem nie miał już za wiele istotnego do powiedzenia. Znów padły banały o zaszczycie jaki go spotkał. Osobiste poczucie satysfakcji nawet w przemówieniach samego premiera staje się głównym miernikiem sukcesu. Tyle dobrego, że odpuścił sobie już przekonywanie iż Polakom będzie się dzięki rządom PO żyło lepiej. Zęby nie bolą.

Słabość Tuska widać też w pojednawczych tonach wobec konkurenta. Pogratulował Gowinowi i zaproponował zakończenie sporów, a tych, którzy chcieli byłego ministra wyrzucać z partii, wezwał do uspokojenia. Zrozumiał, że wyrzucenie Gowina nie będzie oznaczało tylko wyjścia z PO kilku posłów, ale mocne pęknięcie na dole. Rację miał Gowin gdy przekonywał, że w terenie to partia dużo bardziej konserwatywna niż w parlamencie.

Co zatem dalej z Gowinem? Sądzę, że oferta odpuszczenia mu "win" i pozostania w partii jest złożona na serio. Ale jest też wyznaczona cena: ma zamilknąć, skończyć z krytyką sposobu sprawowania władzy przez ekipę Tuska. Premier mówił o tym po ogłoszeniu wyników dość otwarcie.

Gowin pokazał w tej kampanii, że może być politykiem dużego formatu. Potrafi rozmawiać z ludźmi, ma dużo do powiedzenia, nieźle sobie radzi z przemysłem medialnym, który na serio wziął go na celownik. Może powalczyć. Ale musi iść dalej. Jeśli teraz będzie milczał i nadal firmował tak złe rządy, straci punkty i wiarygodność, które w ostatnich miesiącach zarobił.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.