Choć faktycznie Duda w stanie wojennym ochraniał radio i telewizję, to dziś jest w nim więcej z dawnej "S" niż w sławnym Borusewiczu

Uradowani politycy PO (Borusewicz z lewej), zachwyceni sobą, przejmują pełnię władzy po tragedii smoleńskiej. Fot. PAP
Uradowani politycy PO (Borusewicz z lewej), zachwyceni sobą, przejmują pełnię władzy po tragedii smoleńskiej. Fot. PAP

Wektory wnioskowania i argumentacji obecnej władzy potrafią zaskoczyć. Zwłaszcza, że są połączone z wyjątkowym brakiem skromności. Ujawnienie dziury budżetowej i pilna nowelizacja budżetu to w ustach ministra Jacka Rostowskiego dowód na odpowiedzialność władzy. Z kolei Hanna Gronkiewicz-Waltz ciągły bałagan w stolicy nazywa rozmachem inwestycyjnym. Nie mówiąc o kolejnych smoleńskich hańbach Donalda Tuska, które ubierane są w szatki troski o polską rację stanu.

Jednak największy absurd wyszedł w ostatnich dniach z ust Bogdana Borusewicza, który uznał iż

Dzisiejsze kierownictwo „S" nie ma nic wspólnego ze starą „Solidarnością".

Niby banał - bo oczywistym jest, że obecna "Solidarność" nie jest tym samym co wielki narodowy zryw z lat 80. Jednak jak wynika z dalszej części wypowiedzi Bogdana Borusewicza, w jego opinii duch prawdziwej panny "S" jest dziś przy nim, przy Bogdanie Borusewiczu, bo Piotr Duda to quasi-komunista:

Przewodniczący Piotr Duda, w czasach stanu wojennego był po drugiej stronie, ochraniając z dywizją powietrzno-desantową radio i telewizję. To chichot historii.

Rozumie się samo przez się, że gdyby Borusewicz był w tym czasie w wojsku, po prostu by zdezerterował... Ale, niech Duda sam się tłumaczy, mnie interesuje Borusewicz. Jeśli bowiem czytać go wprost, to ekipa w której on uczestniczy następująco interpretuje duch solidarnościowy:

- wydając walkę związkom zawodowym, które wyzywa od próżniaków  i nierobów

- wyszydzając wszelkie postulaty ochrony pracowników, za to ciągle je zmniejszając pod hasłem "uelastycznienia"

- promując hasła przejadania dorobku narodowego "tu i teraz", bez oglądania się na los przyszłych pokoleń

- likwidując wszystkie duże zakłady przemysłowe, w tym stocznie

- dopuszczając do wyszydzania narodowych i chrześcijańskich znaków

- ograniczając wolność dyskusji przez wypchnięcie z mediów elektronicznych wszystkich niepokornych dziennikarzy

- bezwstydnie przejadając publiczne pieniądze - czy to na złodziejskie kontrakty dla "swoich", sute nagrody, wina, cygara czy wspieranie milionami absurdalnych skrajnie lewicowych inicjatyw i finansowanie mediów prorządowych

- likwidując nauczanie historii Polski i polskiego kodu kulturowego w szkołach

Osobną sprawą jest stosunek dawnych współpracowników śp. Lecha Kaczyńskiego, w tym właśnie Borusewicza, do tragedii smoleńskiej. Jak mogą milczeć i przyklepywać absurdalne sowieckie kłamstwa w sprawie śmierci narodowej elity, w tym dawnego przyjaciela, człowieka "S" od początku, prezydenta państwa, który zginął w rosyjskim błocie? Odpowiedź można znaleźć zapewne tylko w najciemniejszych zakamarkach ich dusz.

Proste porównanie tego co ekipa Platformy robi z dziedzictwem i postulatami "Solidarności", z duchem wielkiego narodowego zrywu, prowadzi do wniosku, że choć faktycznie Piotr Duda w stanie wojennym ochraniał z dywizją powietrzno-desantową radio i telewizję, to jest w nim więcej z dawnej "S" niż w zasłużonym bardzo wówczas Borusewiczu. A jeszcze precyzyjniej - w każdym kto jest poza demoralizującą się strukturą PO i władzy jest tego więcej.

"Życiorysowy" szantaż, wykrzykiwanie iż co wy gówniarze możecie wiedzieć o życiu i walce, bo my bohaterowie wszystko dla Polski oddaliśmy, przez ostatnie kilka lat działało skutecznie. Obecnie przepaść pomiędzy przekazem dawnej "Solidarności" a praktyką władzy jest tak duża, że tego typu hasła ośmieszają nawet najbardziej zasłużonych autorów.

I to nie jest żaden chichot historii ale banalna opowieść o tym jak kolejne podbródki rosnące od wygodnego życia, pycha wzrastająca z każdym rokiem rządzenia i nieumiarkowana konsumpcja stępiają podstawowe odruchy moralne.

PS. Podczas obchodów 30. rocznicy powstania "S" w sierpniu 2010 roku, tylko dzięki uporowi kilku osób udało się wstawić na uroczystą mszę zdjęcia śp. Anny Walentynowicz i śp. Lecha Kaczyńskiego. Ich kolegom nie przeszło to przez głowę.

Ale już podczas uroczystej, koszmarnie nieudanej fety na terenie stoczni, na którą wydano miliony, na słowo wspomnienia o Nich miejsce się nie znalazło. Może zresztą i dobrze.

 

 

-------------------------------------------------------------------

-------------------------------------------------------------------

Warto kupić tę książkę!

"Anna Solidarność. Życie i działalność Anny Walentynowicz (1929 - 2010)" + CD

autor:Sławomir Cenckiewicz

 

 

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.