Z pierwszych lat 90., z okresu nazywanego wówczas bełkotliwie „transformacją”, pamiętam argument używany wtedy jako najporęczniejsza pałka na krytyków tego, co się dzieje: „Ale przecież półki sklepowe są pełne!”.
Wszystko wokół się waliło, całe obszary zapadały się w społeczną nicość z której nigdy się już nie podniosły, bezkarnie rozkradano majątek upadających przedsiębiorstw, których nawet nie próbowano dostosować do wymogów gospodarki rynkowej, a z mediów, zwłaszcza z „Wyborczej”, zalewano nas rozmaitymi odmianami stwierdzenia, że przecież półki są pełne, dał nam to Balcerowicz, a jak ktoś nie popiera Balcerowicza, to znaczy, że chce powrotu pustych półek.
Tu ważne uzupełnienie: zdaję sobie sprawę, że lata 90. wyglądały nieco inaczej w stolicy, która dość szybko zaczęła na zmianie zyskiwać, ale nic nie poradzę na to, że z bliska widziałem setki ludzkich i społecznych dramatów. I wiem, że społeczny koszt przejścia z komunizmu do naszego quasi-rynku nie musiał być aż tak duży, tak okrutny.
Wracając do półek. Otóż dziś wiemy, że wystarczyło uwolnienie cen i otwarcie granic, by półki się zapełniły. I to samo błyskawicznie osiągnęły wszystkie państwa regionu, od Rumunii przez Rosję po Białoruś. I dziś możemy odrzucić argument o półkach jako bałamutny. Bo prawdziwy mistrz transformacji byłby dumny nie tyle z samych pełnych półek, co z tego, że stoją na nich polskie towary, produkują je rosnące w siłę zakłady dające pracę Polakom. A tak, cóż, Zachód, zwłaszcza Niemcy, z radością przyjął ofertę, by zapełnić nasze półki własny produktami, dającymi pracę ich obywatelom.
Dlaczego do tego wracam? Bo dziś, w rocznicę wyborów 4 czerwca 1989 roku, podobnie próbuje wmówić się Polakom konieczność wdzięczności za coś, co jest tyleż proste, co oczywiste. I tak mamy bić rzekomo pokłony przed Leszkiem Millerem za wejście do Unii Europejskiej, Bronisławowi Komorowskiemu kłaniać się w pas za możliwość podróżowania po Europie bez paszportu, Jackowi Rostowskiemu za to, że nasze pieniądze są wymienialne, Donaldowi Tuskowi, że Unia łaskawie przyznała nam należne dotacje, a odpowiednim resortom za to, że je łaskawie (przepłacając wielokrotnie!) wydał na niedokończone autostrady. Czyli mamy być szczęśliwi bo… mamy dokładnie to, co wszystkie państwa regionu. Jeszcze chwila a tak jak w PRL władza będzie kazała być wdzięczna za zebranie zboża z pola co chłopi bez żadnej władzy robią na naszych ziemiach od ponad tysiąca lat.
Te żądania wdzięczności elity III RP mogą wygłaszać na serio tylko dzięki infantylizmowi lub cynizmowi większości mediów. W rzeczywistości mamy pełne prawo rozliczać władze nie z tego, co zrobiono także w innych państwach, co jest wynikiem naturalnego procesu, ale z tego, co nasi rządzący, korzystając z tej fali, osiągnęli ponad normę. Innymi słowy mamy pełne prawo porównywać się z innymi krajami, porównywać poszczególne wskaźniki, wykorzystane i zmarnowane szanse. I tutaj, niestety, nie wypada to najlepiej. Symboliczne jest wypychanie dzieciaków z domów, by szybciej zaczęły zasuwać na emerytury, które i tak ludzie dostaną po 67. roku życia. Skoro jest tak dobrze to dlaczego jest tak źle?
Zamiast się więc puszyć i oburzać na niewdzięczność Polaków, tak służalczy politolodzy, jak zakochane w sobie władze, powinny zanurzyć się w twarde raporty o zużyciu polskiej infrastruktury, o poziomie innowacyjności, o jakości życia, o emeryturach esbeków i ludzi dawnej "S", o sile państwa, o jego zdolność do osiągania innych celów niż tylko sprawne organizowanie pogrzebów. Będzie to dużo bardziej pożyteczne niż wymyślanie nowych wersji hasła o tym, iż półki sklepowe są pełne. Bo nie jest prawdą, że Polakom żyje się coraz gorzej. Owszem, żyje się lepiej. Ale koszty uboczne tego, mikroskopijnego ostatnio wzrostu, obciążenie w jego wyniku przyszłych pokoleń, zaniechania inwestycyjne itp., są dla trzymających ster państwa kompromitujące.
Zresztą, oni to wiedzą. Gdyby nie wiedzieli, nie musieliby fundować obywatelom czekoladowych orłów, zrzucać ulotek z helikopterów, obiecywać nagród byle tylko przyszli na chwilkę się radować. Chociaż ostatnio nawet dla tych bonusów nie chcą przychodzić.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/158972-ale-przeciez-polki-sklepowe-sa-pelne-czyli-kilka-zdan-o-tym-za-co-zakochani-w-sobie-wladcy-iii-rp-zadaja-wdziecznosci