To natężenie grodzkizmu, szaleńcze, nerwowe żądanie od Polaków by "zdali test z tolerancji", sygnalizuje dużą nerwowość

Rys. ANDRZEJ KRAUZE
Rys. ANDRZEJ KRAUZE

Grodzka, Grodzkiej, z Grodzką. Odmieniana przez wszystkie przypadki OSOBA (copyright Łukasz Warzecha) płci nieokreślonej zawładnęła redakcjami i umysłami dziennikarzy. Tomasz Lis ogłosił nawet na okładce "Newsweeka", że

"jeśli zostanie wicemarszałkiem Sejmu, Polska zda test tolerancji".

Znaczy - polityczne, personalne głosowanie ma z góry określony, jedyny akceptowalny, także moralny, wynik. Tak oto objawia się nam samozwańczy nauczyciel, który urządza Polsce jakiś test. On to bowiem, Tomasz Lis, określa gdzie zaczyna się kołtun, a gdzie tolerancja.

Polemika z Lisem nie ma jednak większego sensu. Kiedy bowiem mówi o patriotyzmie, używa, też na okładce, szyderczej frazy o "samozwańczych patriotach". Wielki Nauczyciel Lis samozwańczy nie jest, on dysponuje mocą koncernu Axel Springer. Polacy odwołujący się do patriotyzmu bez legitymizacji Axel Springer to "samozwańcy".

Jednak to natężenie grodzkizmu, to szaleńcze, pospieszne, nerwowe żądanie od Polaków by już, teraz, natychmiast "zdali test z tolerancji" sygnalizuje dużą nerwowość. Bo skoro postęp za tych rządów posuwa się tak dobrze jak się posuwa, skoro Kościół się dawno skończył (o czym z kolei z pasją przekonuje "Wyborcza"), a normalna rodzina w Europie nie ma szans (tu dokłada się "Wprost"), to po co działać tak nerwowo? Przecież i koniec jedynej realnej siły opozycyjnej, a więc Prawa i Sprawiedliwości, odtrąbiono także w ostatnim roku kilkakrotnie, nawet w książkach. Na dodatek Tusk nie ma konkurenta, rozwijamy się w tempie autostradowym, Europa się integruje, kanclerz Merkel przyznaje ordery. Wszystko rzekomo posprzątane. Więc o co chodzi?

A jednak, im mocniej oficerowie tego medialnego frontu zapewniają o ostatecznym zwycięstwie obozu postępu, tym bardziej czujemy, że nadchodzi inny przełom. To co przedstawiają jako wschód słońca nowego wspaniałego świata coraz wyraźniej zdaje się być zachodem pewnej iluzji. Zachodem tak Tuska, jak i koncepcji w myśl której Polska musi dołączyć do przerobionych społeczeństw, krajów, które wyparły się chrześcijańskiej tożsamości, państw, które brzydzą się własną historią (nie dotyczy Niemców, ci są z niej coraz bardziej dumni).

To jest trochę walka z czasem. Presja ma sens, każdy miesiąc oporu ma znaczenie. Żadna bitwa nie jest z góry rozstrzygnięta. Z faktu, że udało się to lewicy na Zachodzie nie wynika, że musi i u nas. Kilka tragicznych (mądrzy pedagodzy ostrzegali) samobójstw pogrążonych w narkotycznej depresji nastolatków skompromitowało ofensywę pronarkotykową "Wyborczej" i Aleksandra Kwaśniewskiego. Postęp medycyny pokazał czym naprawdę jest aborcja - zabójstwem. A badania naukowców coraz częściej wskazują na prawdziwe, smutne, konsekwencje wychowania dzieci przez homoseksualistów. Co więcej, sięgnięcie po doświadczenia Zachodu pozwala ostrzec naszych rodaków, że akceptując tak zwane związki partnerskie, otwierają autostradę do adopcji dzieci przez homoseksualistów, uruchamiają lawinę na końcu której jest demoralizująca propaganda skierowana do dzieci, wychowująca narybek.

Lewica doskonale to wszystko wie. Ona też rozumie, że także cała konstrukcja europejska nie musi być taka jaka jest, że podatnik nie będzie bez końca znosił marnotrawienia milionów na perwersyjne eksperymenty, zabawy i sztukę dziewczynek i chłopców z "Krytyki Politycznej" i pokrewnych. Dlatego właśnie tak przyspieszają, naciskają, budują presję i medialną agresję. Dlatego konstruuje się medialne, wirtualne operacje grodzkistowskie. Nie wiadomo czy ta pani w ogóle jest panią, nie wiadomo skąd się wzięła, kto ją wykreował. Mówi co chce i ma nas poruszać. Ale znowu - przesadzili. Jest to raczej karykatura "walki o postęp" niż "ofiara" rzekomego polskiego zacofania.

Ta operacja, jestem przekonany, nie powiedzie się. Na nową zaś chyba nie starczy im czasu. Tylko syci, ba, przesyceni, ludzie są w stanie akceptować na dłuższą metę takie bzdury. Kiedy sen o bogactwie na kredyt się kończy, pojawiają się inne pytania. A kredyt z którego finansowano tuskowy "rozwój" właśnie wypowiedziano. Co za paradoks - w Brukseli. Jeszcze trochę cierpliwości i wysiłku a wszystko to co dziś jest wokół nas będziemy wspominali jako koszmarny sen.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych