"A więc w tupolewie o numerze 101 nie było śladów materiałów wybuchowych? Fajnie, bo w tym o numerze 102 też były!"

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Niesłusznie, naprawdę niesłusznie narzekamy na to, że taka Ukraina, gdzie liderkę opozycji i byłą premier zwykły sąd błyskawicznie skazał na więzienie po zmianie władzy, oddala się od nas. Bo proces ten, wszak oczywisty i rzeczywisty, równoważony jest przez drugi trend - zbliżanie się Polski do Ukrainy. Na razie to są pogróżki delegalizacji, nasyłania prokuratury na opozycję za to, że jest opozycją. Ale Janukowycz wszak też zaczynał od pogróżek.

Podobnie z Białorusią. Pałowanie opozycji, napady tajniaków i rozmowy ostrzegawcze z jej działaczami to standard mało europejski. Ale na szczęście nie odpływa nam Białoruś znowu tak daleko bo i my za nimi pędzimy, i u nas policjanci potrafią zorganizować w przebraniach niezłe awantury na Marszu Niepodległości, a policja zaczyna ćwiczyć interwencje w przypadku zbytniej swobody wypowiedzi - na razie na księżach dalej od Warszawy. Na razie.

Jak widać, nasze kadry nie muszą mieć powodów do kompleksów. Jasne, skala działań jeszcze jest sporo mniejsza, jeszcze brzęczy sobie coś tam opozycja (na szczęście jak w Rosji tylko w niszowych mediach, wielkie telewizje są trwale po stronie władzy), ale za to jakość, perfekcja wykonania pewnych operacji dużo lepsza.

No bo ilu tam mają w Rosji, na Ukrainie czy na Białorusi prokuratorów tak zdolnych jak nasi chłopcy z Naczelnej Prokuratury Wojskowej? Ilu z nich by tak błyskawicznie zrozumiało, że choć red. Cezary Gmyz napisał prawdę, to racją stanu władzy tkwiącej w smoleńskim kłamstwie po uszy, jest obalenie jego tez? Nasi pojęli w minutę, plan opracowali i wdrożyli.

I tak oto dzień po publikacji materiału "Trotyl na tupolewie" w Rzeczpospolitej pułkownik Ireneusz Szeląg, szef Naczelnej Prokuratury Wojskowej dementował, dementował, dementował. Mówił:

Chciałbym uspokoić opinię publiczną. Polscy biegli nie stwierdzili we wraku Tu-154M ani na miejscu katastrofy smoleńskiej śladów materiałów wybuchowych. (...)  Nie jest prawdą, że w wyniku przeprowadzonych czynności i badań stwierdzono, że na próbkach zarówno z wnętrza samolotu, jak i poszycia skrzydła znajdują się ślady trotylu, jak i nitrogliceryny. (...) Dopiero badania laboratoryjne będą mogły być podstawą do twierdzenia o istnieniu bądź nieistnieniu śladów materiałów wybuchowych.

Biegli nie stwierdzili obecności na badanych elementach jakichkolwiek materiałów wybuchowych. Zamówiona przez WPO opinia ekspertów z policji dotyczy jakichkolwiek śladów materiałów wybuchowych na wraku. Ich całościowa opinia może być gotowa nawet za pół roku

- dowodził z mocą.

Dalej poszło, jak w dobrze napisanym, choć banalnym, scenariuszu. Dziennikarzy zwolniono, media rządowe zaczęły wbijać zaś ludziom do głowy tezę o absurdalności poszukiwania na wraku trotylu.

A panowie prokuratorzy, dzielne chłopaki, szurum burum zaszurały i z energią której w tej sprawie zwykle brakuje wykonały badania na bliźniaczym tupolewie. Jak podkreślają na każdym kroku - identycznymi urządzeniami. Wyniki omówiła ta sama instytucja - NPW.

Rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej pułkownik Zbigniew Rzepa ogłosił:

W wyniku przeprowadzonego eksperymentu rzeczoznawczego stwierdzono, że w niektórych miejscach wspomniane urządzenia reagowały w analogiczny sposób jak w Smoleńsku, podając sygnały mogące wskazywać na obecność materiałów wysokoenergetycznych, w tym wybuchowych.

Dodał, że "uzyskane wyniki nie mogą być traktowane jako podstawa do wydania kategorycznej opinii o obecności materiałów wybuchowych lub wybuchu; są jedynie podstawą do dalszych specjalistycznych badań laboratoryjnych".

I tak naprawdę to jest istota sprawy. Mamy to samo badanie, tymi samymi urządzeniami i podobno ten sam wynik. W pierwszym przypadku, po tekście Cezarego Gmyza, według pułkownika Szeląga z NPW wniosek jest taki:

Polscy biegli nie stwierdzili we wraku Tu-154M ani na miejscu katastrofy smoleńskiej śladów materiałów wybuchowych.

A w drugim, identycznym, zdaniem pułkownika Rzepy z tej samej NPW taki:

Urządzenia reagowały w analogiczny sposób jak w Smoleńsku, podając sygnały mogące wskazywać na obecność materiałów wysokoenergetycznych, w tym wybuchowych.

"W tym wybuchowych"! Cóż, nie będę dłużej komentował. Ten internetowy mem doskonale i krócej to streszcza:


A chłopaków prokuratorów błyskiem wysłać do Moskwy, Kijowa i Mińska. Niech uczą amatorów profesjonalizmu w służbie władzy!

PS. Za co więc zwolniono Gmyza? Czytaj: Za co i po co wyrzucono Cezarego Gmyza z "Rzeczpospolitej"? Za dochowanie tajemnicy w sprawie tożsamości swoich informatorów

 

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych