Dziś, w dzień Święta Niepodległości, warto raz jeszcze zadać pytanie - czego oni tak naprawdę od nas chcą? Oni, czyli obóz władzy i jego medialne ramię, choć należy chyba jednak już mówić o froncie nienawiści, bo zwolnili wszelkie hamulce. Od nas czyli ludzi dla których słowa "Bóg, Honor, Ojczyzna" nie są (jak dla dziennikarzy TVN) językiem nienawiści, ale najświętszym zobowiązaniem, dziedzictwem przodków, duchową i materialną ojczyzną. Od nas, którzy jesteśmy Polską przejęci i martwimy się o przyszłość naszych dzieci. Którzy odrzucamy infantylną tezę iż współczesny świat jest pluszową limuzyną z podgrzewanym siedzeniem. Bo jest nadal miejscem twardej rywalizacji między narodami i państwami.
Dlaczego tak bardzo razi ich nasza aktywność, samoorganizacja, uczestnictwo w życiu publicznym? Dlaczego tak bardzo chcą nas upokorzyć, utopić w pomyjach jakie leją się z łamów ich organów? Do czego chcą nas zmusić? Dokąd poprowadzić?
Co jakiś czas warto poszukać odpowiedzi na te pytania, bo to widzimy co na dzień, w żadną poważną się nie składa.
Z jednej strony szydzą z narodowych flag, wkładają je w psie kupy, ale po jakimś czasie wąsaty prezydent z ich obozu wymachuje narodowymi barwami jakoś dziwnie intensywnie, zaś jego doradca namawia nawet by przebierać się za króliki biało-czerwone.
Głośno oburzają się na podejrzenia, że państwowa suwerenność nic dla nich nie znaczy, a jednocześnie ich minister jedzie do Berlina (bez żadnego upoważnienia!) by złożyć hołd i zapewnić iż Polska gotowa jest tę suwerenność oddać.
Twierdzą, że dbają o Polskę, ale z całych sił finansują i promują śląskich separatystów, którzy w swojej bucie obrażają co chwila polskość, kpią z krwi przelanej za przynależność tej ziemi do Rzeczpospolitej i niemal otwarcie zmierzają do Rzeszy.
Wpadają w szał słysząc szepty iż na nasze życie państwowe mogą wpływać czynniki zewnętrzne, że może tu hulać agentura by potem, kiedy im wygodnie, wołać o wpływie zewnętrznym w sprawie smoleńskiej.
Twierdzą, że działają z miłości do demokracji i wolności, ale jednocześnie robią wszystko by duża część społeczeństwa nie mogła mówić wolnym głosem, by jej przedstawiciele nie byli nigdzie reprezentowani, by grupa ta zniknęła, wdeptana w polskie błoto tak jak jej elita została wrzucona w błoto smoleńskie.
Żadnej w tym logiki, żadnej wspólnej linii. Czasem tylko drobna wskazówka o co tu chodzi. Ostatnio los pewnego dziennika pokazał nam co tym co tu jest celem.
Należy więc, wedle tego wzorca, po krytyce z ich strony położyć się na plecach jak czynią to pokonane kundle, piszczeć, skomleć, błagać o przebaczenie. I pisać następnie o Polsce i świecie tak, by słowa prawdy nie powiedzieć, by pewnych tematów w ogóle nie dotykać. I zapewniać całą mocą, że nigdy już, ale to nigdy, nie wpadnie nam do głowy myśl iż możemy mieć własne zdanie, że możemy zanegować przywództwo w stadzie.
Tak, im dłużej o tym myślę, tym bardziej dochodzę, że o to chodzi. Mamy nie tyle zniknąć, co rozwiązać naszą wspólnotę. Przepędzić liderów, politycznych i intelektualnych, zamknąć nieliczne własne media, stowarzyszenia, zaprzestać wszelkiej aktywności.
Jest już jedna, właściwa i słuszna na wieki partia, są najmądrzejsze gazety, a aktywność społeczna powinna się ograniczać do wyboru czy puszeczkę Owsiaka wieszamy na rękach czy trzymamy w rękach. Czy idziemy na wiec Komorowskiego czy z Blumsztajnem i Sierakowskim trzymamy transparent "pierdolę nie rodzę". A jak komuś mało takiej demokracji to warchoł i antydemokratyczny rozrabiaka.
Wiele wysiłku wkłada władza by cel ten osiągnąć. Gromadzenie się będzie za chwilę dużo trudniejsze, nadawanie programu radiowego wielokrotnie droższe, koszt uprawiania działalności politycznej bardzo słony (na razie na szczęście mówią o klasycznym więzieniu a nie o jakichś obozach).
A kiedy już zapanuje błogi spokój, kiedy znikną media upolitycznione i takowi dziennikarze, a zostaną jedynie obiektywni z "Wyborczej", TVN i Głosu Rządowego Janiny Paradowskiej, wtedy...
No właśnie, co wtedy? Rządzić będą nadal, nie niepokojeni wizją utraty władzy. Ale dokąd doprowadzą Polskę? Jaki jest cel tej ich wspólnoty biznesowo-politycznej, poza samą władzą i pieniędzmi? Na jakiś czas zajmą się konsumpcją, wyprzedawaniem i rozkradaniem wszystkiego co zostało, dalszym zadłużaniem. Oddadzą tyle polskiej własności i suwerenności, że otrzymają jeszcze po pięć niemieckich medali, a plecy ich zabolą od poklepywania przez zadowolonych mężów stanu ościennych mocarstw. Prasa niemiecka i francuska zawyje z zachwytu nad ich europejskością.
NO DOBRZE, ALE CO POTEM?
Czy nie rozumieją, że także skorumpowane elity, utrzymanków obcych ambasad, zaborcy w końcu przepędzili, bo nie byli już potrzebni? Czyż nie była to dla Polaków lekcja wystarczająca na wieki?
Dlatego dziś, 11 listopada, niezależnie od wszystkiego, pamiętajmy: nic i nikt nie zwalnia nas z obowiązku troski o ojczyznę. W ich ofercie, która idzie za tą nasilającą się przemocą i agresją w życiu publicznym, jest słodka, choć nieco diabelska, obietnica spokoju, dobrobytu i rozwiązania problemów. Wystarczy ponoć, że się rozwiążemy. Ale to złudne. Nie są w stanie tej obietnicy spełnić. Jedyne co przyniosłaby kapitulacja obozu ludzi przejętych losem Rzeczpospolitej, pilnujących Polski, to wspólna niewola, kres suwerenności. Prędzej czy później.
Nasi pradziadowie na początku XX wieku wiedzieli doskonale po 123 latach niewoli co ma sens, co jedyne daje nadzieję: niepodległość. Bez żadnych wymówek, zgniłych kompromisów, złudnych nadziei. I twarda walka. Choćby na czterech frontach. I wygrali.
Mimo wszystkich trudności nasze zadanie jest, choć trudne, nieporównanie łatwiejsze.
WARTO ZNOWU POSŁUCHAĆ:
Imperatorowa i państwa ościenne, przywrócą spokojność obywatelom naszym...
Akompaniament: Zbigniew Łapiński (fortepian), Przemysław Gintrowski (gitara i drugi głos), Jacek Kaczmarski (gitara)
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/144290-w-dniu-swieta-niepodleglosci-trzeba-znow-zadac-to-pytanie-czego-oni-tak-naprawde-od-nas-ludzi-polska-przejetych-chca