Ktoś to musi wreszcie powiedzieć: Palikot i Niesiołowski nie są żadnymi wypadkami. "Premier chce stale mieć przy sobie chama"

Rys. Rafał Zawistowski
Rys. Rafał Zawistowski

Poruszony chamstwem Stefana Niesiołowskiego napisał Piotr Gursztyn w "Rzeczpospolitej" gorący  apel do premiera Donalda Tuska, a w nim między innymi:

Szanowny Panie Premierze, to był błąd, gdy kilka tygodni temu usprawiedliwił Pan Stefana Niesiołowskiego i nazwał go „naszym bohaterem”. Błąd, bo rozzuchwalił Pan chama.

Wierzę w Pańską dobrą wolę, w to, że intencją nie było przyzwolenie na brutalne chamstwo, ale gest w stosunku do człowieka, który formalnie jest Pana kolegą partyjnym. Niestety, typową cechą chamów jest to, że uważają czyjąś dobrą wolę za przejaw słabości. Tak jest też ze Stefanem Niesiołowskim, który wtedy uznał, że zapalił mu Pan zielone światło do przekraczania kolejnych granic kultury i przyzwoitości.

W polskiej debacie publicznej jest zbyt dużo brutalności i prostactwa, a czempionem jest tu Stefan Niesiołowski. Nie ma w Polsce drugiego polityka, który by tak obraźliwie wyrażał się o nielubianych dziennikarzach.

I właściwie powinienem się podpisać, ale nie mogę. Cenię Piotra Gursztyna i jego analizy oraz publicystykę, ale tym razem pozwolę sobie na spory dystans. Dlaczego? Bo dokładnie 13 stycznia 2009 roku w "Dzienniku" (była kiedyś taka gazeta) na pierwszej stronie grzmiałem, poruszony chamstwem Palikota wobec śp. Grażyny Gęsickiej:

 

Panie premierze! Piszę do pana, bo tylko pan może zatrzymać to szaleństwo ponownego zalewania gnojowicą polskiej polityki. Jako dziennikarze jesteśmy bezradni. Janusz Palikot jest zbyt ważnym posłem pana partii, byśmy mogli go ignorować

Pan premier - o dziwo - po jakimś czasie na te wszystkie apele (mój nie był jedyny) zareagował. Zdjął Palikota funkcji przewodniczącego komisji Przyjazne Państwo (były kiedyś plany reformowania).

Ale potem Palikot wrócił. Awansował. Potem odszedł. Założył własne, choć w oczywisty sposób z panem premierem sprzymierzone, ugrupowanie. I teraz już uprawia chamstwo na własną rękę, choć z tym samym pożytkiem dla trwałości władzy najbardziej europejskiego premiera.

Skoro więc Janusz wyszedł, jego rolę powierzono Stefanowi. Wolno mu nawet więcej niż mógł Janusz, bo i popchnąć dziennikarkę może jak się zdenerwuje. Nie mówiąc o zasobie słów jakich używa. Jedzie po nazwiskach, brzydzi się, "ręce musi myć" jak kogoś z tamtych dotknie. Ma więc Stefan odczucia zupełnie takie same jakie aktywiści NSDAP mieli w stosunku do Żydów, a Der Sturmer jest dla niego zapewne nieskończonym źródłem inspiracji. Kiedy zacznie się bać wszy i tyfusu, które idą za podludźmi?

W końcu czasy się zmieniają, a podludzie zawsze istnieją. Dziś to są "pisowcy". Najlepiej kobiety. Po tragicznej śmierci śp. Grażyny Gęsickiej, którą lżył Palikot za przyzwoleniem pana premiera, człowieka europejskiego, teraz to Niesiołowski lży, za takim samym przyzwoleniem tego samego najbardziej europejskiego pana premiera, dziennikarkę Ewę Stankiewicz. (Powtarzać co mówi, nie będę. Onet i przyjaciele już to odpowiednio nagłośnili).

A dziennikarze nadal piszą apele.

Wniosek z tej sekwencji zdarzeń może być tylko jeden: pan premier musi stale mieć przy boku takiego chama, co lży, brzydzi się tamtych, "podstawy godnościowe niszczy" (copyright Janusz Palikot o śp. prezydencie).

Wiemy już, że nie jest tak iż pan premier z niechęcią to chamstwo toleruje. Tak mogłoby być raz. Taka zaś ciągłość z jaką mamy tu do czynienia wskazuje na odwrotny kierunek - pan premier tego potrzebuje.

Pan premier chce stale mieć przy sobie chama, bo jest to stabilny i skuteczny element utrwalający jego władzę. Skupia uwagę mediów, odwraca uwagę od jakości rządów, a nade wszystko utrzymuje przepaść pomiędzy wyborcami pana premiera a opozycją.

No bo kto, nawet jeśli jest tym młodym bezrobotnym z wielkiego miasta, chciałby mieć cokolwiek wspólnego z ludźmi po dotknięciu których trzeba myć ręce? Więc nie mów, opozycjo, że to szaleństwo, nie krzycz świecie mediów (niektórych), że Stefan zwariował. Nie! Tu jest logika, tu jest sens! To działa. Dlatego Stefan jest i będzie, co przecież prawdziwie i szczerze wprost powiedział pan premier, "nasz", jest z kości Platformy. (O roli jaką szczucie na opozycję pełni w projekcie PO ciekawie pisze Rafał Ziemkiewicz w kolejnym "Uważam Rze", które wychodzi 18 kwietnia).

Puenta nie będzie morałem, bo jeśli spirali nienawiści nie zatrzymało zabójstwo śp. Marka Rosiaka, działacza PiS w Łodzi, dokonane przez człowieka nakręconego propagandą pokazującą opozycję jako podludzi, to nic jej nie zatrzyma. Puenta będzie więc techniczna. Bo tak jak niechlujstwo w zarządzaniu PKP w końcu zabiło kilkadziesiąt osób i zderzyło czołowo kilka pociągów, tak i chamstwo będzie miało jakąś swoją eksplozję.

Zdarzy się coś, czego nie potrafimy sobie nawet wyobrazić. Ale się zdarzy. Bo, powtarzam, pan premier zawsze musi mieć przy sobie chama, a ten cham, żeby być stale słyszalnym, musi mówić i działać coraz ostrzej i mocnej. Więc pozostaje nam czekać. Przecież wpływu na wszystkie zaprzyjaźnione z panem premierem media nie mamy żadnego i wiemy doskonale, że kolejne chamstwa powtórzą, nagłośnią, przyjaźnie poproszą o komentarz. Bo Stefan to przecież nie Lepper, którego się wygaszało, nie zapraszało, skutecznie izolowało.

Swoją drogą - facet, który w expose zarzucił nas słowami o zaufaniu musi utrzymywać się przy władzy metodami propagandy nazistowskiej. Godne to współczucia. I godne przestrogi: kto mieczem wojuje, od miecza ginie.

I dajmy już sobie spokój z tymi apelami do pana premiera. Przecież wszystko jest tak jasne, że bardziej być nie może.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.