Wnioski z tragedii na Śląsku muszą być poważniejsze niż konstatacja, że państwo się sprawdziło, bo ratownicy i premier przyjechali

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP/Andrzej Grygiel
PAP/Andrzej Grygiel

- Jak państwo widzą, akcja ratunkowa jest zorganizowana doskonale - orzekła trzy godziny po tragedii kolejowej na Śląsku prezenterka telewizyjna, choć z migocących, chaotycznych obrazków i relacji świadków trudno cokolwiek wywnioskować. Na miejsce pędzą premier i ministrowie, prezydent "na bieżąco monitoruje". Można zrozumieć. Tak to działa we współczesnym świecie. Jeśliby nie pojechali, choć zapewne niewiele pomogą, opinia publiczna miałaby pretensję. Podkreślam to ostatnie zdanie by nikt mi nie zarzucał, że uważam to za coś niestosownego. Pozostaje jednak pytanie o, przesadną chyba, zbyt ostentacyjną, skalę tych wizyt na miejscu tragedii. Odpowiedzialność władzy za obywateli jest szersza. I nie da się jej zagadać.

Źle by bowiem było gdyby za chwilę krzyknięto, że państwo się sprawdziło. Ta ekipa lubi tak puentować kolejne tragedie. Tylko dlatego, że do ofiar dojechała karetka, a na miejsce służby ratownicze. To bzdura. Państwo zawodzi bo ludzie giną tam, gdzie mają prawo czuć się bezpiecznie, i potrzebna nam poważna rozmowa o jego stanie. Bez partyjnej bijatyki, ale twarda i konkretna. Tym bardziej, że liczba katastrof rośnie. A jak ostrzegał ostatnio Czesław Bielecki, architekt, inżynierów zastąpili w III RP pijarowcy i to jest niebezpieczne. Także poseł PiS Jerzy Polaczek podnosił kilka miesięcy temu temat dramatycznie złego stanu infrastruktury kolejowej.

Obawiam się, że wskutek skali katastrofy znowu będziemy mieli  kilkudniowe poruszenie, które potem zostanie zapomniane. Tymczasem jak zauważa cytowany przez PAP ekspert rynku kolejowego Piotr Kazimierowski, liczba wypadków kolejowych w Polsce w ostatnim czasie rośnie. I tu dwa cytaty:

Polska inwestuje bardzo mało w kolej jako system transportu w porównaniu do krajów europejskich.

Jednocześnie zwrócił uwagę na rosnącą liczbę katastrof na torach. Ostatni poważny wypadek miał miejsce w sierpniu 2011 r. w Babach koło Piotrkowa Trybunalskiego (Łódzkie).

Liczba wypadków w ostatnim okresie rośnie ponad przeciętną, która do tej pory była i to jest najprawdopodobniej skutek wieloletniego niedoinwestowania kolei. Po prostu jeździmy po coraz starszej infrastrukturze, która dobiega swojego kresu, zarówno jeśli chodzi o tory, jak i o pojazdy. W całej Europie intensywnie wymienia się pojazdy i infrastrukturę, u nas ten proces przebiega zdecydowanie za wolno.

Dobrze by było by władza, która generalnie nie grzeszy poważnym podejściem do spraw tej powagi wymagających, wyciągnęła wnioski.

I błagam, nie piszcie państwo, że nie wypada mówić o tym głośno. Wolę oberwać teraz, niż potem mieć wyrzuty sumienia, że widziałem co się dzieje i udawałem, że wszystko jest OK. Nie jest.

Jechałem tym pociągiem dokładnie trzy dni temu, więc proszę szczególnie mocno. Proszę też o modlitwę w intencji wszystkich rannych, w tym niezwykle sympatycznych ludzi z obsługi pociągu.

 

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych