Do niedawna jeszcze spory rządu ze związkami zawodowymi toczyły się na Komisji Trójstronnej w poprzedniej kadencji kierowanej przez wicepremiera Pawlaka, a w obecnej przez ministra pracy Kosiniaka-Kamysza.
Rząd Tuska jest pierwszym w ostatnim dwudziestoleciu, któremu udało się wręcz zjednoczyć wszystkie trzy ogólnopolskie centrale związkowe zasiadające w Komisji Trójstronnej w proteście przeciwko swojej polityce (choć reprezentują one „różne światy” tak jak Solidarność i OPZZ). Ta sytuacja jest tak nadzwyczajna, że często w publicystyce politycznej, jest ona określana jako jedyny cud Donalda Tuska.
To zjednoczenie ostatnio osiągnęło taki poziom, że ich przewodniczący zdecydowali niedawno o nie uczestniczeniu już w posiedzeniach Komisji Trójstronnej i jednocześnie ogłosili w dniach 11-14 września ogólnopolski protest związków zawodowych w Warszawie.
Zaczęło się od świadomego konfliktu z szefem związku zawodowego Solidarność Piotrem Dudą, który premier Tusk wywołał przy okazji fundamentalnej dla związkowców debaty o podwyższeniu wieku emerytalnego.
W debacie nad wnioskiem o referendum w sprawie wieku emerytalnego, pod którym Solidarność zebrała blisko 1 milion podpisów, do Sejmu wpuszczony został tylko przewodniczący Solidarności Piotr Duda, a związkowcy którzy prosili o wejście na sejmową galerię takiej zgody od marszałek Kopacz nie uzyskali (choć na galerię mają wstęp wszystkie wycieczki, które trafiają do Sejmu).
Co więcej, wypowiadający się podczas tej debaty premier Tusk nazwał przewodniczącego Dudę pętakiem, licząc chyba na to, że zebrani przed Sejmem związkowcy zareagują nerwowo i być może dojdzie do zamieszek ulicznych ale Duda telefonicznie z sali sejmowej ich uspokoił.
Kolejnym świadomym starciem ze związkami zawodowymi był rządowy projekt zmiany kodeksu pracy i wprowadzenie tzw. ruchomego czasu pracy i wydłużeniu okresów rozliczeniowych czasu pracy.
Rząd przyjął projekt tej ustawy i nie skierował jej do omówienia na Komisji Trójstronnej ale bezpośrednio do Sejmu, gdzie większość parlamentarna Platformy i PSL-u rozpoczęła błyskawiczne jej procedowanie.
Co więcej, klub Platformy złożył własny projekt zmian kodeksu pracy, który szedł zdecydowanie dalej w ograniczaniu praw pracowniczych niż ten rządowy.
Posłowie Platformy zaproponowali wprowadzenie nowej definicji doby pracowniczej, wydłużenie okresów rozliczeniowych czasu pracy do 12 miesięcy, wprowadzenia przerywanego czasu pracy, obniżenia i to znacznie stawek za pracę w godzinach nadliczbowych (odpowiednio ze 100% do 80% i z 50% do 30%) i określonego rekompensowania pracy w dzień wolny, wszystko to jednak jednostronną decyzją pracodawcy jeżeli tylko stwierdzi pogorszenie warunków gospodarowania (a więc w zasadzie na każde żądanie pracodawcy).
Ostatecznie przyjęty został projekt rządowy, którego konsekwencjami będzie pozbawienie pracowników możliwości pracy w nadgodzinach co według związków zawodowych oznacza w skali roku pozbawienie pracowników około 8 mld zł dodatkowych wynagrodzeń, a ponadto w wielu przypadkach oznacza rujnowanie pracownikom życia rodzinnego.
We wczorajszej Rzeczpospolitej ukazał się wywiad z posłem Platformy Michałem Jarosem, przewodniczącym parlamentarnego zespołu ds. wolnego rynku, który nie zostawia złudzeń.
Platforma - jak się wydaje - świadomie idzie na wojnę ze związkami zawodowymi i w tym celu zespół posła Jarosa przygotował projekt ustawy, który bardzo mocno uderza w prawa związkowe.
Posłowie Platformy chcą zmianami w ustawie o związkach zawodowych doprowadzić do likwidacji tzw. etatów związkowych w przedsiębiorstwach, chcą pozbawić związki prawa do pomieszczeń na terenie zakładu pracy i wreszcie zabronić pracodawcy pobierania składek związkowych i odprowadzania ich na rachunki związków zawodowych.
Platformie, co widać już gołym okiem, kompletnie nie wychodzi rządzenie krajem, potrzebne są więc konflikty zastępcze, nawet takie toczone na ulicach, bowiem wtedy może się przedstawiać opinii publicznej jako jedyna siła polityczna, która gwarantuje stabilizację nawet jeżeli do jej utrzymania miałaby użyć policji, a być może i wojska.
Do realizacji tej koncepcji premier Tusk powołał na szefa ministerstwa spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza, który im częściej wypowiada się publicznie, tym bardziej odsłania prawdziwe zamiary tej ekipy rządzącej w jej fazie schyłkowej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/165043-platforma-idzie-na-wojne-ze-zwiazkami-zawodowymi-politykom-rzadzacym-potrzebne-sa-konflikty-zastepcze