Jak rząd Tuska marnotrawi publiczne pieniądze. Nadal nie wiadomo, co dalej z projektem elektrowni atomowych w Polsce

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Paweł Supernak
fot. PAP/Paweł Supernak

1. Oprócz obrad Rady Ministrów wczoraj miało miejsce spotkanie członków rządu dotyczące przyszłości energetyki jądrowej w Polsce. W spotkaniu oprócz premiera Tuska udział wzięli wicepremier Janusz Piechociński, szef Kancelarii premiera Jacek Cichocki, szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz, minister skarbu Mikołaj Budzanowski, prezes PGE Krzysztof Kilian i szef Rady Gospodarczej przy premierze Jan Krzysztof Bielecki.

Po składzie uczestników spotkania widać, że są chyba coraz większe kłopoty z realizacją projektu elektrowni jądrowych w Polsce i trzeba w tej sprawie podejmować wreszcie jakieś wiążące decyzje.

A więc po blisko roku od podjęcia przez rząd decyzji o powołaniu dwóch spółek, które miały się zająć przygotowaniem i budową pierwszej elektrowni atomowej w Polsce, rząd po raz kolejny zastanawia się co dalej z energetyką jądrową.

Przypomnijmy tylko, że w czerwcu 2012 roku poseł Aleksander Grad (przez poprzednie 4 lata minister skarbu w rządzie Donalda Tuska), zrezygnował z mandatu poselskiego, a już na początku lipca rada nadzorcza PGE powołała go na prezesa aż dwóch spółek PGE Energia Jądrowa i PGE Energia Jądrowa 1. Decyzja, że takie spółki powstaną, została podjęta przez Radę Ministrów wiosną poprzedniego roku.

Obydwie spółki miały przygotować i realizować budowę pierwszej elektrowni atomowej w Polsce, a prezes Grad, otrzymał wynagrodzenie w wysokości 55 tys. zł miesięcznie. Podobne wynagrodzenia otrzymało jeszcze dwoje wiceprezesów obydwu spółek.

Oczywiście obydwie spółki zatrudniają już licznych pracowników z wysokimi wynagrodzeniami, a przygotowanie budowy elektrowni i wszelkie analizy z tym związane miały kosztować aż 1,5 mld zł.

2. Po paru miesiącach od tamtego głośnego wydarzenia (rzadko bowiem posłowie rezygnują z mandatów), podczas sejmowej debaty w październiku nad informacją bieżącą, dotyczącą zaniechania przez gdańską Energę budowy bloku energetycznego o mocy 1000 MW w Ostrołęce, minister Skarbu Mikołaj Budzanowski, dosyć niespodziewanie oświadczył, „że priorytetem dla Polski jest poszukiwanie i zwiększenie wydobycia węglowodorów, zaś na decyzję w sprawie programu jądrowego trzeba poczekać przynajmniej do przełomu roku 2014/2015”.

W tym samym mniej więcej czasie prezes Polskiego Koncernu Energetycznego (PGE), zresztą bliski kolega premiera Tuska z czasów Kongresu Liberalno - Demokratycznego, Krzysztof Kilian posunął się jeszcze dalej stwierdzając „PGE uczestniczy w budowie bezpieczeństwa energetycznego Polski choćby przez energetykę jądrową, czy gaz łupkowy. I tu mała dygresja-te dwa programy nie mogą się zakończyć sukcesem. Jeden wyklucza drugi. Nie można mieć ruchu lewostronnego i prawostronnego na jednej ulicy, bo grozi to poważnymi konsekwencjami”.

3. Wygląda więc na to, że w czerwcu 2012 roku, poszukując atrakcyjnego miejsca zatrudnienia dla byłego ministra skarbu Aleksandra Grada (jako poseł zarabiał około 9 tysięcy miesięcznie jako prezes spółek, które w przyszłości mają budować elektrownię atomową zarabia 6-krotnie więcej), zdecydowano się na uruchomienie projektu, którego ciężaru w żaden sposób nie są w stanie unieść ani największy polski koncern energetyczny, ani zaproponowany przez premiera Tuska w tzw. II expose wehikuł inwestycyjny z udziałem BGK i spółki Inwestycje polskie.

Ba minister Budzanowski podczas wspomnianej debaty w Sejmie podkreślał, że środki finansowe, które znajdą się w BGK i spółce Inwestycje polskie z tymi wygenerowanymi przy pomocy swoistej dźwigni finansowej, mają wspomagać poszukiwania gazu łupkowego w Polsce realizowane przez duże polskie firmy, a więc raczej będzie ich brakowało na cokolwiek innego.

Eksperci związani z przemysłem gazu łupkowego twierdzą, że jeżeli Polska miałaby już za kilka lat pozyskiwać gaz łupków, to 5 mld zł rocznie jakie chcą na razie rocznie wydawać na ten cel nasze koncerny energetyczne, to stanowczo za mało.

4. Skoro już listopadzie 2011 roku, w swoim expose na inaugurację II kadencji rządu, premier Tusk mówił o stworzeniu specjalnego funduszu na który będą odprowadzane wpływy podatkowe z wydobycia gazu łupkowego w Polsce, i z tego funduszu miałyby być wspomagane wypłaty emerytur, to już wtedy chyba zakładano, że to będzie priorytet w budowaniu niezależności energetycznej naszego kraju a także znaczące wsparcie dla systemu emerytalnego w przyszłości.

Teraz jednak się okazuje nie stać nas na finansowanie jednocześnie poszukiwań gazu łupkowego i budowę elektrowni atomowej (koszt dwóch zaplanowanych elektrowni atomowych z urządzeniami towarzyszącymi to przynajmniej 20-25 mld euro), to po co blisko rok temu powoływano spółki mające przygotować i budować elektrownie jądrową, które mają wydać na te przygotowania przynajmniej 1,5 mld zł.

Czy aż tyle pieniędzy ma nas kosztować utrzymanie byłego ministra Grada i licznych kolegów Platformy, bo przecież teraz wiadomo, że będą oni produkować tylko tony analiz i ekspertyz, a elektrowni atomowej budować nie będą?

Po naradzie nie było niestety jasnego komunikatu co dalej z projektem elektrowni atomowych w Polsce więc wygląda na to, że pieniądze publiczne będą marnotrawione na prace przygotowawcze bez specjalnej nadziei, że kiedykolwiek będzie on realizowany.

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych