Z dniem 1 kwietnia - i wcale nie będzie to prima aprilis - gaz sprzedawany przez PGNiG S.A. podrożeje aż o 10%. PGNiG starał się aż o dwucyfrową podwyżkę cen i to tak natarczywie, że wszystko wskazuje na to iż coraz bardziej zaczyna mu ciążyć kontrakt gazowy podpisany z Rosją pod koniec 2010 roku.
Przypomnijmy tylko, że w grudniu 2010 roku wicepremier Pawlak z Wicepremierem Rosji Sieczinem podpisali porozumienie o dodatkowych dostawach rosyjskiego gazu do Polski. Rząd Tuska uznał to porozumienie za swój wielki sukces, będący ponoć dowodem bardzo dobrych stosunków z Rosją.
Umowę podpisano do roku 2022 ale nastąpiło to dopiero po burzliwej debacie w Sejmie, zarządzonej zresztą na wniosek PiS, bo wcześniej rząd Donalda Tuska forsował umowę gazową z Rosją aż do roku 2037.
Poza tym w kontrakcie zawarte są: formuła cenowa kupowanego gazu oparta na cenach ropy naftowej i ceny prawie 2- krotnie wyższe niż te po jakich Rosja chciała ostatnio sprzedawać gaz Chinom i znacznie wyższe niż dla odbiorców w Europie Zachodniej takich jak RWE E.ON, czy GDF Suez, zakaz reeksportu przez Polskę gazu kupionego w Rosji, opcja bierz i płać (a więc płać także wtedy kiedy nie jesteś w stanie gazu zużyć).
Już wtedy niezależni eksperci podkreślali i dziwili się, że mająca ponoć bardzo dobre stosunki z Rosją - Polska, musiała dokonać tych wszystkich ustępstw, żeby kupić od Rosjan 2 mld m3 brakującego nam gazu, który to wcześniej dostarczała nam spółka rosyjsko - ukraińska RosUkrEnergo. Przestała nam ten gaz dostarczać tylko dlatego Rosjanie zdecydowali się ją rozwiązać ale jej zobowiązania w dostawach oficjalnie przecież przejęli.
Wtedy także ci eksperci zastanawiali się dlaczego zamiast podpisania porozumienia pomiędzy dyrektorem ds. zbytu w Gazpromie i dyrektorem ds. zakupów w PGNiG na zakup w ciągu 4-5 najbliższych lat po 2 mld m3 gazu rocznie (a więc do czasu oddania do użytku Gazoportu w Świnoujściu), polski rząd zdecydował się na wielomiesięczne negocjacje w wyniku których kupuje te dodatkowe 2 mld m3 gazu w ciągu 11 najbliższych lat i jednocześnie oddaje wszystkie dotychczasowe pożytki z kontraktu gazowego Rosjanom.
Sam Tusk i wicepremier Pawlak zapewniali, że Polska podpisała najlepszy jak można było kontrakt gazowy, a jego cechą szczególną jest stabilność dostaw gazu. O cenach kupowanego od Rosjan gazu, „taktownie” jednak milczeli.
W ostatnich miesiącach na skutek przyjętej formuły cenowej, cena gazu kupowanego w Gazpromie zaczęła jednak gwałtownie rosnąć. Jesienią poprzedniego roku wyniosła jeszcze około 360 USD za 1000 m3 a od nowego roku najprawdopodobniej przekroczyła 500 USD za 1000 m3 i wszystko wskazuje na to, że będzie rosła nadal tak jak rosną ceny ropy naftowej na rynkach światowych.
Oczywiście w Polsce nic o tym nie wiemy, relacje handlowe z Gazpromem są owiane tajemnicą, a jak kształtują się ceny po jakich kupujemy gaz z Rosji możemy się na przykład dowiedzieć z rosyjskich mediów, które piszą o takich cenach gazu sprzedawanego za granicę.
Średnia cena cena tego gazu sprzedawanego do Europy Zachodniej na koniec lutego 2012 roku wzrosła do 440 USD za 1000 m3 czyli w stosunku do lutego 2011 roku wzrost ten wyniósł aż 33,7% a dla Polski poziom tego wzrostu jest jeszcze wyższy, bo jak już wspomniałem przekroczył 500 USD za 1000 m3
Teraz przyjdzie nam słono zapłacić za beztroskę rządu Tuska dotyczącą negocjacji gazowych z Rosją. I nie chodzi tylko o gospodarstwa domowe dla których dwucyfrowa podwyżka cen oznacza poważny wzrost kosztów utrzymania ale także dla przedsiębiorstw, dla których gaz stanowi ważny czynnik wytwórczy i znaczący składnik kosztów wytwarzania (jak na przykład przemysł nawozowy).
Ale to nie koniec podwyżek cen gazu w tym roku. Kolejna podwyżka tych cen będzie miała miejsce jeszcze na jesieni tego roku, więc będziemy płacili za gaz jak za przysłowiowe zboże.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/129671-za-gaz-placimy-jak-za-przyslowiowe-zboze-to-skutek-umowy-ktora-w-grudniu-2010-wicepremier-pawlak-podpisal-ze-sieczinem