Kamil Stoch wygrał, ale nie zapominajmy o Łukaszu Kruczku. I o znaku krzyża stale towarzyszącym naszej ekipie

PAP/Szymon Niedziałek
PAP/Szymon Niedziałek

Dwa wspaniałe skoki Kamila Stocha wprowadziły nas w stan zbiorowej euforii. To niezwykłe chwile świadomości narodowej, gdy polskie flagi powiewają na olimpijskim stadionie, a nasz zwycięzca demonstracyjnie wskazuje na wizerunek orła umieszczony na kasku. Tak, podniosłe narodowe święto, nikt nam go nie odbierze. Zwycięzca jest oczywiście jeden, ale nie zapominajmy o Łukaszu Kruczku, który nie tylko błyskawicznie opanował najwłaściwsze metody ćwiczeń, prowadzące do takich zwycięstw, ale stał się tez prędko niekwestionowanym autorytetem dla zawodników, szefem ekipy, którą zbudował i którą po mistrzowsku kieruje.

Obserwując polskiego trenera, który wzbudza dziś nie tylko zachwyt znawców przedmiotu, ale także sportową zazdrość konkurentów, można być dumnym. Zawsze taktowny, spokojnie reagujący zarówno na sukcesy, jak na chwilowe wpadki, z niezwykłą kultura rozmawiający tak z zawodnikami, jak z dziennikarzami, więc pewnie w ogóle. To w dzisiejszym sporcie nie zdarza się zbyt często. Na ogół pełno tam wrzasku, grubiaństwa, a i wulgarności nie brakuje. Nasi skoczkowie mogą imponować nie tylko osiągnięciami sportowymi, wyrażają się elegancko, a jak Piotrek Żyła czymś kropnie, to da się z tym żyć, bo frywolne, ale nie chamskie. Tak jak z napisem Janka Ziobry, który trzeba było z nart wymazać.

Kamil nie tylko daleko i elegancko skacze, ale też pięknie potrafi o swych pasjach opowiadać. I w ogóle to fajni i kulturalni chłopcy, wobec których Łukasz Kruczek ma nie tylko sportowe wymagania, ale – jestem tego pewien, bo to widać – także estetyczne. Nie można pominąć jeszcze czegoś – cała ekipa na skoczni wspiera się swą wiarą, znak krzyża towarzyszy im na każdych zawodach, chociaż niektórzy realizatorzy telewizyjni robią wszystko, by tego religijnego gestu nie pokazać. Być może maja jakąś tajną wskazówkę z Brukseli, albo od jakichś innych mędrców. Jednak na razie wszystko to na nic. Nasi górą. Cieszmy się.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych