Geniuszom żyje się trudno. Szczególnie pośród głąbów. Wiwat Rostowski! Precz z warcholstwem!

fot. PAP / R. Pietruszka
fot. PAP / R. Pietruszka

W zastraszającym tempie rośnie liczba ignorantów ekonomicznej wiedzy. Już prawie nikt nie wierzy uczonemu o nazwisku Rostowski. To przerażające i niesłychanie groźne dla przyszłości państwa! Brak zaufania do człowieka, którego zakres wiedzy, zarówno teoretycznej, jak i używanej w praktyce, może spowodować krach nie tylko gospodarczy, ale także moralny, upadek demokracji i obyczajów przypisywanych społeczeństwom cywilizowanym. Tak, to już staje się jasne – albo popierasz Rostowskiego, albo stajesz się dewiantem, wyrzutkiem społecznym, złem, a pewnie i warchołem, wichrzycielem. Jeśli się dobrze zastanowisz – od faszyzmu dzieli cię już tylko krok, a może nawet już w niego wlazłeś.

I jak tu żyć w tak zaśmieconej społeczności? Przyjechał facet z Londynu, porzucił tamtejszą sławę, karierę, ledwo zdążył się spakować i wcisnąć do walizki w ostatniej chwili ulubiony szaliczek, przyjął propozycję ministra i wicepremiera od faceta z podobnymi cechami charakteru… I teraz co? Byle cymbał będzie z niego boki zrywał, kpił, narażał na impertynencje? To ma być podzięka za trud, wyrzeczenia, wrodzoną precyzję przemyśleń, gonitwę za wciąż przemieszczającym się z Warszawy do Gdańska i z powrotem premierem, lata łazęgowań po boiskach metropolitalnych i wiejskich?

Ja też takim niewdzięcznikom dałbym nauczkę. Głąbom i prostakom. Wszak te wszystkie przeszkody zgotował Polsce świat, a nie nadzwyczajnie rozgarnięty minister. Świat nie rozwijał się i nadal ani myśli rozwijać się wedle światłych wskazań profesora Rostowskiego. Po prostu ten świat oszalał już dawno, a owo nieposłuszeństwo jest tylko kolejnym w tej sprawie dowodem. Rostowski swoje, a głupia gospodarka w Unii i jeszcze dalej od nas, swoje. Głąby oczywiście nie mogą tego zrozumieć i nie spieszą z przyznaniem Rostowskiemu racji, ale czy takie zapewnienia Kopernika o tym, co kręci się wokół czego, od razu zyskały światowy aplauz? A Darwin? Do dziś nie dają mu spokoju. Geniuszom pośród głąbów żyje się trudno, więc ich los jest z gruntu rzeczy tragiczny. Gdyby tak znalazł się jakiś współczesny Ajschylos, albo Seneka, albo choć taki Racine, a niechby nawet Ibsen… Przecież ten Rostowski, to chodzący, tragiczny bohater... Nic tylko obserwować i pisać, pisać i obserwować. A potem co? Jak to co? Diagnoza.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych