Brunon K. jeszcze nie wszystko powiedział. Nie wierzę, żeby zapomniał o pośle Niesiołowskim

fot. PAP / R. Guz
fot. PAP / R. Guz

Prezydent i premier nie mieli być jedynymi ofiarami zamachu, który tak starannie przygotowywał Brunon K. Wiadomo, że także posłowie, ale szczególnie jeden wśród nich. Można być pewnym, że potencjalny zamachowiec z największą starannością obserwował również zwyczaje towarzyszące posłowi Niesiołowskiemu. Przyglądał się im od dłuższego czasu, odwiedzał biura poselskie Niesiołowskiego dopytując o godziny osobistej obecności w nich posła. Portierzy dyżurujący w budynkach tych biur rozpoznali na zdjęciach Brunona K. Przychodził on bowiem w rozmaitych godzinach dnia i nocy, zbierając informacje na temat profesora – entomologa.

Można nawet podejrzewać, że niezwykła wprost, zbrodnicza aktywność Brunona K. rozpoczęła się w momencie ujawnienia tchórzliwej postawy innego zamachowca. Ryszarda Cyby mianowicie. Przecież to on miał strzelać do Niesiołowskiego, ale w ostatniej chwili przeraził się swego zamiaru i wszedł do pierwszej lepszej kamienicy, w której znajdowało się akurat przypadkowo biuro poselskie PiS. W obecnym stanie rzeczy nie można już liczyć na to, że Cyba naprawi swój błąd. Brunon K. postanowił więc wziąć sprawę w swoje naukowe ręce i przygotowując unicestwienie Niesiołowskiego brał również pod uwagę inne ofiary, pośród których mógł się znaleźć i prezydent i premier. Parlamentarzystów reprezentujących inne grupowania niż wymienieni Brunon K. miał zamiar oszczędzić. Miał im bowiem rozesłać imienne zaproszenia na wystawny poczęstunek z jakiejś wymyślonej naprędce okazji. Na przykład z powodu przywrócenia ruchu kołowego w zalanym przez budowniczych metra tunelu. Ów bankiet miałby się oczywiście odbyć dokładnie w tym samym terminie, w którym terrorysta zaplanował eksplozję ładunku wybuchowego w gmachu Sejmu. Na szczęście służby specjalne odkryły knowania Brunona K. na czas, więc z terrorystycznego wydarzenia nici.

Bezpieczeństwa poprzedniego prezydenta pilnowały widocznie jakieś inne służby. Gdzie im tam do sprawności tych, co dbają o bezpieczeństwo dziś. Tamci nawet nie bardzo wiedzieli dokąd samolot leci, choć, trzeba przyznać, widzieli też wydarzenia, których w ogóle nie było. Choćby kłótnie generała z pilotem. Teraz takie rzeczy są niemożliwe. To zupełnie inne państwo.

 

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.