Janicki Marian mówi jak było. I jak wysyłał swojego człowieka na śmierć, choć ten ponoć błagał, by z tym skończyć... A „Newsweek” to szczere wyznanie wyszperał

„Newsweek” ponoć dotarł do wstrząsających zeznań niejakiego Janickiego. Generała zresztą i zresztą wciąż szefa BOR. Ów Janicki, Marian opowiedział prokuratorom, jak to jeden z jego podwładnych, który zginął w smoleńskiej katastrofie, przestrzegał go przed kataklizmem, który niechybnie nadciąga z winy służb prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a najpewniej i z winy samego prezydenta.

Teraz Janicki może wygadywać, co tylko mu do głowy przyjdzie i zalęgnie się tam jako teoria tłumacząca tragedię. Płk Jarosław Florczak miał Janickiego prosić, aby już nigdy nie wysyłał go w podróż z prezydentem, bo wówczas zawsze bałagan, nigdy nic nie wiadomo i z pewnością zbliża się katastrofa. Ale Janicki w ogóle się tym nie przejął, znowu posłał pułkownika. Tym razem do Smoleńska. Na pewną śmierć.

Jeśli ktoś mógł przypuszczać, że pod generalską czapką noszoną przez Janickiego drzemią, choć resztki żołnierskiego honoru, ba – zwykłej ludzkiej godności, to teraz widzi jak bardzo się mylił. W usta nieżyjącej osoby można włożyć każde kłamstwo. I kto to czyni? Osoba, która doszczętnie się skompromitowała nie robiąc nic, co mogłoby uczynić podróż do Smoleńska bezpieczniejszą. Przecież rosyjskie służby bez najmniejszego wysiłku przepędziły funkcjonariuszy BOR, którzy chcieli dostać się na lotnisko i skontrolować stopień jego przygotowania do polskiej wizyty na najwyższym szczeblu. Czy Janicki choć kiwnął palcem w bucie po tak oburzającym incydencie i próbował powiadomić o tym kogokolwiek? Czy na pokład samolotu przedostała się wiadomość, że borowcy zostali z lotniska przegnani i nikt nie wie, jak ono wygląda?

Janicki próbuje retuszować swój obrzydliwy wygląd rewelacjami, których nieżyjący pułkownik nigdy potwierdzić nie będzie mógł. Tak właśnie rodzą się oszustwa, którymi karmią się potem osobnicy ukształtowani intelektualnie i moralnie na podobieństwo Lisa Tomasza. I Maziarskiego Wojciecha. I Żakowskiego Jacka. I podobnych synów dzisiejszych potrzeb, dzisiejszej elity. Także generalskiej z szoferskim rodowodem.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych