Kto miał wychować Michasia? Zdaniem TVN – bezpieka. Agenci musieliby mieć także na etacie magistra od dziennikarskich obyczajów

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl / "Fakt"
Fot. wPolityce.pl / "Fakt"

Jakiś wazeliniarz z redakcji biznesowej TVN, ubrany w garniturek i krawacik, a jakże, uznał, że cały ten skandal z młodym Tuskiem w roli głównej, to wina służb specjalnych. Przecież na nich właśnie ciąży obowiązek ostrzegania premiera i najbliższych mu osób przed kontaktami z podejrzanym biznesem i podejrzanymi typami.

Ileż to umysłowej inwencji musiał włożyć ów dżentelmen w przygotowanie tak misternej obrony synalka premiera i samego premiera? Służby specjalne powinny jeszcze powiadomić na czas Michała Tuska, że dobrze wychowany młodzieniec ma się trzymać z dala od domu publicznego, że nie należy na przyjęciu pluć do talerza siedzącej obok osoby, że zanim usiądzie się na sedesie, należy wcześniej opuścić portki.

Specjaliście od biznesowych wiadomości TVN-u wtórował przytakując młody Kuźniar. Tym sposobem cały proces wychowawczy rozmaitych dzieci – kwiatów naszych czasów powinni chwycić w swe doświadczone dłonie funkcjonariusze służb specjalnych, najlepiej jeszcze ci, z rodowodem potwierdzonym przez WSI. Służby te powinny wytłumaczyć na czas dwudziestokilkuletniemu Michasiowi, że równoczesna robota w dwóch firmach, walczących o te same pieniądze, to nic innego tylko szmaciarstwo z dodatkiem oszustwa. Szczególnego znaczenia nabiera to szmaciarstwo, jeśli wiemy, że jedna z tych firm prowadzi działalność na rzecz Skarbu Państwa, a drugą dowodzi sprawdzony i doświadczony krętacz.

Agenci musieliby mieć także na etacie magistra od dziennikarskich obyczajów. Któż bowiem miałby wytłumaczyć Michasiowi, który reportersko rósł w „Wyborczej”, że przedstawienie do druku wywiadu z osobą zatrudniającą go jest dziennikarskim szalbierstwem w najwyższym stopniu, a napisanie w tym wywiadzie zarówno pytań, jak i odpowiedzi nie jest dowodem na posiadane zdolności, lecz tylko na zawodową degrengoladę.

Ale błazen, wspierany przez drugiego, uważa, że na całej linii zawalili funkcjonariusze służb. Przy katastrofie smoleńskiej zachowali się wręcz przykładnie, ale przy katastrofie rodziny Tusków wszystko spartolili. Na szczęście rodzina Kuźniarów nigdy nie zawodzi, więc możemy spać spokojnie.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych