"Wypędzona" Steinbach znowu żąda. A jeszcze nie wysechł atrament ze skarg Polaków z Niemiec na opieszałość Berlina w spełnianiu własnych obietnic

fot. youtube.pl
fot. youtube.pl

Tradycyjnie już podczas corocznego Dnia Ojczystych Stron, także w tym roku Erika Steinbach - „wypędzona” z polskiej Rumi, gdzie jej ojciec dostał wojenną kwaterę na miejsce wyrzuconych Polaków - przypuściła atak na Polskę. Dostało nam się za „brak dostatecznego wsparcia dla mniejszości niemieckiej”.

O co jej chodzi konkretnie? Otóż zdaniem Steinbach polski podatnik nie przykłada się zbytnio i za mało daje kasy na naukę języka niemieckiego.

Nie wolno pozwolić na to, by obecna sytuacja trwała nadal!

– krzyczała Steinbach wzywając jednocześnie władze RFN do bardziej zdecydowanych działań w celu skłonienia strony polskiej do wypełnienia zobowiązań, czym wywołała aplauz na sali.

Wezwanie Steinbach do nacisku na Polaków, aby jeszcze więcej przekazali pieniędzy dla mniejszości jest bezczelnością połączoną z grubiaństwem. Na początku lipca Polonia w Niemczech zaalarmowała polskie władze, że Berlin w ogóle nie przestrzega deklaracji wobec Polaków z Niemiec złożonych przez niemieckie władze podczas tzw. okrągłego stołu w czerwcu 2011 r. Miały być pieniądze m.in. na opłacanie nauki języka polskiego i stworzenie strony internetowej.

CZYTAJ WIĘCEJ: Sikorski znów zachwycony relacjami z Niemcami. A tymczasem... łamią oni umowę i nie wypłacają Polonii pieniędzy

Jak było do przewidzenia głosy Polaków odbiły się od muru milczenia w Warszawie. Do mediów dostały się jedynie zdawkowe komunikaty, że "odpowiednie organa przyjrzą się wypełnianiu punktów umowy". I zapadła cisza.

Za to zupełnie inaczej wygląda sytuacja mniejszości niemieckiej w Polsce. Gdy ta ma jakieś postulaty, to natychmiast zjawia się u niej jakiś oficjel z Niemiec, a potem mówi otwartym tekstem na temat potrzeb swoich rodaków.

Czytaj więcej: Mniejszość niemiecka w Polsce i bliżej nieokreślona "grupa Polaków" w Niemczech - czyli dialog i wzajemność okiem wiceministra RFN

Taki rodzaj działania w ogóle nie występuje po stronie polskiej. Mniejszość polska narzeka, że została zostawiona sama sobie, a rząd w Warszawie milczy, aby „nie drażnić partnera”.

Można więc założyć, że rząd Tuska położy uszy po sobie i kolejne żądania Steinbach wcześniej niż później zostaną spełnione. Polski podatnik znowu będzie musiał sięgnąć głębiej do portfela...

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych