Niemal zupełnie bez echa przeszła ostra krytyka jaka spotkała dzisiejszy Europejski Dzień Pamięci Ofiar Stalinizmu i Nazizmu ze strony prof. Wolfganga Benza, byłego szefa Centrum Badań nad Antysemityzmem w Berlinie. Jego zdaniem dzień ten nie powinien być obchodzony, gdyż... niepotrzebnie zrównuje ofiary niemieckiego nazizmu i stalinizmu.
Tę kontrowersyjną i krzywdzącą tezę dla pamięci ofiar sowieckiego terroru Benz wygłosił na łamach berlińskiego „Tagesspiegel” w przeddzień Europejskiego Dnia Pamięci Ofiar Stalinizmu i Nazizmu. Dzień ten ma skromną oprawę. Uchwalony przez Parlament Europejski w 2008 r. po intensywnym, wieloletnim lobbingu głównie emigrantów z państw bałtyckich w Stanach Zjednoczonych, jest oficjalnym świętem jedynie w Szwecji. W Niemczech składane są kwiaty i znicze oraz zapada minuta ciszy przed Pomnikiem Ofiar Stalinizmu na Steinplatz w Berlinie Charlottenburg-Wilmersdorf. W pozostałych krajach Europy Zachodniej jest w tym dniu cisza.
A jednak Prof. Benz ma pretensję, że w ogóle w świadomości Europejczyków istnieje 23 sierpnia. Dlaczego? Bo według prof. Benza nie ma on nic wspólnego z holokaustem oraz zagładą Sinti i Roma.
Niesprecyzowane wspomnienie, jakie ten 23 sierpnia symbolizuje, niweluje różnice między narodowosocjalistycznymi dążeniami a komunistycznym terrorem i tym samym marginalizuje zarówno mordowanie Żydów jak i ludobójstwo na Sinti i Roma
- napisał prof. Benz.
Dalej oczywiście ten historyk rozwinął swoją myśl, która sprowadza się mniej więcej do tego, że Stalin nie mordował z przyczyn... rasowych, etnicznych czy religijnych.
O tym, że jest to wierutna bzdura świadczą bezimienne mogiły kryjące choćby szczątki Polaków wymordowanych podczas czystek etnicznych już w latach 30. tylko i wyłącznie ze względu na swe pochodzenie, bowiem byli to z reguły prości, ubodzy chłopi m.in. z okolic Kamieńca Podolskiego.
Stalin mordował także z przyczyn rasowych, etnicznych, ale nie zadeklarował tego nigdy z przyczyn oczywistych – zaprzeczyłby ideologii komunistycznej, która sankcjonowała przemoc „jedynie” na tle klasowym.
Poza tym Stalin nie mógł pozwolić sobie na wymordowanie ludów, które nienawidził, z prostego powodu – nie miałby kto pracować na chwałę Związku Sowieckiego. Tolerował je więc, ale kazał anihilować wyższe warstwy społeczne.
Widocznie więc ten brak deklaracji Stalina o „wrogach rasowych” wystarcza prof. Benzowi do znieważania pamięci milionów ofiar ludzkich, które były możliwe dzięki Paktowi R-M z 23 sierpnia 1939 r.
Stalin nienawidził także Żydów, o czym świadczą jego sugestie już po podziale Europy Środkowej i Wschodniej, że może pomóc Hitlerowi w „ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej”. Przed podpisaniem Paktu Stalin wymienił ministra spraw zagranicznych Litwinowa na Mołotowa tylko dlatego, aby nie zmuszać niemieckich decydentów do ewentualnego podawania ręki Litwinowowi, którego prawdziwe nazwisko brzmiało: Meir Henoch Mojszewicz Wallach-Finkelstein.
Prof. Benz posługuje się też myślą, która widocznie jest cechą wspólną lewicy europejskiej, że coś jest... polityczne.
Obchodzenie dnia 23 sierpnia jest sprawą polityczną i także z tego powodu powinno się przestać tym dniem zajmować, bo to podważa tragedię holokaustu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/164833-kontrowersyjna-wypowiedz-b-szefa-centrum-badan-nad-holokaustem-rocznica-podpisania-paktu-ribbentrop-molotow-nie-powinna-byc-przypominana-bo-podwaza-tragedie-min-zydow