Prezydentowi Komorowskiemu marzy się zbudowanie wspólnoty. Jego tajemnicza „wspólnota z WSI” uniemożliwia mu zbudowanie innej

Fot. PAP/Jacek Turczyk
Fot. PAP/Jacek Turczyk

Bronisław Komorowski żali się w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” na temat tego, jak ciężko jest mu budować wspólnotę ludzi wierzących, choć – jak mówi:

Wydawało mi się, że mam w ręku wszystkie atuty związane z dorobkiem, życiorysem, tradycją rodzinną.

CZYTAJ WIĘCEJ: Komorowski: Źle się stało, że 11 listopada stał się okazją do budowania podziałów. Dlatego podejmę ryzyko i poprowadzę marsz, jak w latach 70. i 80.

Raczej wątpliwe, czy prezydentowi Komorowskiemu uda się odbudować wspólnotę ludzi wierzących. Sprawa z pośpiesznym usunięciem krzyża z Krakowskiego Przedmieścia, co miało wiele z gestu płytkiego triumfalizmu po zwycięstwie w wyborach i służyło rozjątrzeniu Polaków, będzie mu zapamiętana na zawsze.

Bronisław Komorowski nie ma też szans na zbudowanie jakiejkolwiek innej wspólnoty.

Prezydent wypiera ze świadomości fakt, że dorobek swój i swojej tradycji rodzinnej, według opinii wielu Polaków – mówiąc delikatnie – roztrwonił. Dla nich będzie prezydentem RP tylko z racji pełnionej funkcji, bo jako polityk w wolnej Polsce nie zapracował na szacunek.

Jak kiedyś trafnie napisała bodajże blogerka Kataryna – Bronisław Komorowski będzie miał u ludzi tyle szacunku, ile on miał dla poprzedniej głowy państwa polskiego.

Warto przypomnieć przy tym jeden fakt, który wiąże się z szacunkiem lub jego brakiem. Na pierwszym pogrzebie Anny Walentynowicz pojawili się dwaj urzędnicy Komorowskiego, wtedy Marszałka Sejmu. Według relacji mediów byli pijaniMusiało być coś na rzeczy, bo Komorowski zdymisjonował ich. To było w czasie kampanii wyborczej. Gdy ta się zakończyła obaj… dostali posadę w kancelarii prezydenta, gdzie pracują do dzisiaj.

Są jednak sprawy, które ukazują Bronisława Komorowskiego w jeszcze gorszym świetle. Wiele wskazuje na to, że jako wiceminister obrony narodowej, a potem minister - hamował desowietyzację Wojska Polskiego, m.in. sprzeciwiając się likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych.

Wszystkie niżej opisane fakty pochodzą z książki Sławomira Cenckiewicza „Długie ramię Moskwy”.

W drugiej połowie lat 90., gdy zbliżał się termin przyjęcia Polski do NATO, nasi przyszli sojusznicy zaczęli nam zwracać uwagę, abyśmy zaprzestali w końcu wysyłania na stanowiska w attachatach wojskowych państw NATO absolwentów szkół GRU (wywiad wojskowy ZSRS przyp. red.).

Wówczas szefem Wojskowych Służb Informacyjnych był gen. Tadeusz Rusak, który jako jedyny próbował zreformować tę postpeerelowską formację. Pewnie dlatego, że nie wywodził się z niej.

Za jego kadencji próbowano m. in. ustalić listę oficerów WSI, którzy przeszli szkolenie w GRU, bowiem zachodziła obawa, że oficerowie ci są dogłębnie zinfiltrowani przez służby sowieckie/ rosyjskie, a więc potencjalnie szkodliwi dla Polski.

Na liście kursantów był np. gen. Bolesław Izydorczyk (szef WSI w latach 1992-94), który jak wykazała kontrola kontrwywiadowcza, spotkał się w 1992 r. w Zakopanem z rezydentem rosyjskich służb, „co wskazywało na spotkanie wywiadowcze”.

Oto, co napisał gen. Rusak w 2000 r. do ówczesnego ministra obrony narodowej – Bronisława Komorowskiego po wysłuchaniu Izydorczyka przez kontrwywiad:

Gen. Izydorczyk w sposób ogólnikowy, powierzchowny i odbiegający od rzeczywistości odniósł się do odpowiedzi na pytania, które dotyczyły pobytu na kursie GRU w Moskwie. Nie udzielił wyczerpujących wyjaśnień odnośnie pobytu na wymienionym kursie, (…) odmawiając udzielenia informacji lub zasłaniając się niepamięcią.

Analiza całego materiału skłania nas do stwierdzenia, iż gen. B. Izydorczyk celowo może ukrywać fakty związane z okresem pobytu w Moskwie. Brak wyczerpujących odpowiedzi ich ogólnikowość i schematyzm, a także stwierdzone przypadki podawania nieprawdy oraz wyraźna niechęć przy wyjaśnianiu kwestii związanych z ww. zagadnieniami stwarzają wątpliwości, co do jego szczerości wobec ochrony państwa.

Jak wobec tych faktów zachował się Bronisław Komorowski? Na skutek jego nacisków gen. Rusak wydał Izydorczykowi certyfikat bezpieczeństwa NATO, z prawem dostępu do dokumentów z klauzulą „ściśle tajne”. Dzięki temu podejrzewany o kontakty z rosyjskim wywiadem były kursant GRU był dyrektorem Partnership Coordination Cell w Mons do 2003 r.

Sprawa gen. Izydorczyka to tylko jeden przykład pokazujący niezwykle interesujący rozdział w działalności politycznej Bronisława Komorowskiego sprzed prezydentury, gdy jako jedyny ze swojego klubu parlamentarnego, razem z postkomunistami z SLD, głosował przeciwko rozwiązaniu WSI. Ta jego tajemnicza „wspólnota z WSI” uniemożliwia mu zbudowanie innej.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.