Gdy profesor Antoni Dudek opisał kuriozalny wywiad w „Gazecie Wyborczej”:
w którym miła dla polityka rządzącej partii, albo raczej – mocno dyspozycyjna – dziennikarka „zapomniała” zapytać „ministry” edukacji narodowej o strajk głodowy w obronie nauczania historii, do głowy przychodzi trzyliterowy skrót: „PRL”.
Jerzy Urban, rzecznik kilku komunistycznych rządów, szczerze przyznał kiedyś jak robił specyficzną „ustawkę” z dziennikarzami z zaprzyjaźnionych krajów socjalistycznych, których prosił o skierowanie do niego łatwych pytań na słynnych konferencjach prasowych. Miało to pomóc rzecznikowi w „złapaniu oddechu” pośród arcytrudnych kwestii kierowanych do niego przez dociekliwych żurnalistów z wrogich, kapitalistycznych krajów.
No i pewnego wtorku, niedługo po uprowadzeniu i zabójstwie księdza Jerzego Popiełuszki, gdy spocony Urban dwoił się i troił odpowiadając na szczegółowe pytania zachodnich dziennikarzy dotyczących mordu na kapłanie, rękę podniósł dziennikarz z jakiejś gazety z NRD. Enerdowski czynownik grzecznie zapytał Urbana o... plony ziemniaka w kwintalach z hektara.
Cóż. Nauka nie idzie w las. Albo inaczej: kto z kim przestaje, takim się staje...
http://niniwa2.cba.pl/michnik_z_urbanem.htm
Sławomir Sieradzki
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/129435-wywiad-gazety-wyborczej-czyli-peerelowskie-deja-vu