Dziwnym trafem pomysł ograniczenia nauczania historii w szkole średniej idzie w parze z coraz bliższym terminem wydania wspólnego, polsko-niemieckiego podręcznika do nauki tego ważnego przedmiotu. Ma on pojawić na półkach polskich i niemieckich uczniów szkół średnich w 2014 lub 2015 roku.

Czego mają się dowiedzieć młodzi Polacy na okrojonych lekacjach z tegoż podręcznika? Jeśli potwierdzą się dotychczasowe informacje, to niejednemu polskiemu historykowi włos się na głowie zjeży.

W podręczniku, którego treść najwyraźniej narzucają bardziej przebojowi Niemcy, nie ma np. wzmianki o powstaniu warszawskim. Młodzi Niemcy nie dowiedzą się więc, a u ich polskich rówieśników uruchomiony zostanie proces wyrzucania z pamięci historycznej faktu, że nasi zachodni sąsiedzi latem i jesienią 1944 r. wytrzebili resztki polskich elit, których brak tak dziś odczuwamy, patrząc np. na działania Ministerstwa Spraw Zagranicznych pod kierownictwem Radosława Sikorskiego.

Wspólny podręcznik będzie miał za to - jak tłumaczył kilka lat temu prof. Mariusz Muszyński, były przewodniczący Zarządu Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie - rozbudowaną treść dotyczącą antyhitlerowskiego ruchu oporu w... Niemczech:

http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=sw&dat=20080519&id=sw11.txt

Książka do nauki historii będzie miała jeszcze sporo takich ciekawostek. Ot np. położony zostanie nacisk na tragedię niemieckich wysiedlonych po wojnie, a za to mizernie zostanie ukazana hekatomba Polaków na Kresach po 17 września 1939 r.

Nie ma więc wątpliwości, że ograniczenie młodym Polakom dostępu do wiedzy na temat przeszłości ich kraju bardzo odpowiada niemieckim ekspertom, głowiącym się na kwestiami polityki historycznej RFN. Za Odrą nikt nie myśli o ograniczeniu nauki o dziejach najnowszych. Za to trwa w najlepsze ekspansja polityczno-historyczna, czego najlepszym przykładem jest „omyłkowe” coraz częstsze używanie w niemieckich mediach określeń „polskie obozy zagłady” na te założone przez Niemców w okupowanej przez nich Polsce.