Wojciech Sumliński – chyba najbardziej zmaltretowany przez służby specjalne dziennikarz śledczy – właśnie odniósł ważne i symboliczne zwycięstwo w swej walce z systemem III RP. Przed sądami wszystkich instancji wygrał (ostatnia rozprawa zakończyła się w ten piątek) proces cywilny wytoczony mu przez spółkę Megagaz, w której byłych funkcjonariuszy tajnych służb dziennikarz naliczył niczym skwarek w dobrej kaszy.
Megagaz obraził się o artykuł opublikowany w nieistniejącym „Życiu” oraz w przedlisowym „Wprost”.
Proces, trwający trzy lata był dla Wojtka bardzo uciążliwy. Ale jednocześnie pokazujący, że nic w państwie Tuska nie dzieje się przypadkowo.
Choć artykuł o Megagazie powstał wiosną 2004 r., to spółka wytoczyła proces dziennikarzowi dopiero… w maju 2008 r. - tuż po tym, gdy funkcjonariusze ABW wyprowadzili go z domu w kajdankach, a prokuratura postawiła mu najpierw zarzut handlu aneksem do raportu z likwidacji WSI, a gdy okazało się to bujdą na kwadratowych kołach, akt oskarżenia uratowano zarzutem „usiłowania płatnej protekcji”. Proces jest w toku.
Wojciech Sumliński tak ocenia dziś z perspektywy czasu pozew Megagazu:
Była to klasyczna próba dobicia dziennikarza, który tak zaszedł im za skórę.
Podczas piątkowej apelacji sędzia odrzucając skargę Megagazu stwierdził w uzasadnieniu m.in., że:
bezdyskusyjne jest, że pozwany zebrał materiały w sposób wzorcowy. A jego praca nad spornym artykułem stanowi wzorcowy przykład jak należy weryfikować informacje i opisywać tak skomplikowane sprawy.
Kilkanaście miesięcy wcześniej, podczas rozprawy przed sądem okręgowym, sędzia Bożena Lasota, także nie pozostawiła złudzeń co myśleć o sprawie Megagaz kontra Sumliński. W uzasadnieniu oddalającym pozew czytamy:
W ocenie sądu pozwany wykazał się niezwykłą rzetelnością. Wykazali to świadkowie i dokumenty.
Sędzia Lasota podkreśliła też, że wszystkie zarzuty z tekstu Wojtka potwierdził audyt dokonany w spółce po publikacji artykułu.
Co łączy sprawę Megagazu ze sprawą Aneksu? Jedno nazwisko: oficera WSW, potem Wojskowych Służb Informacyjnych – pułkownika Aleksandra L.
W sprawie Aneksu jest on współoskarżonym Wojciecha Sumlińskiego i złożył on wniosek o dobrowolne poddanie się karze, co siłą rzeczy bardzo utrudnia obronę dziennikarzowi. Od początku śledztwa L. rzetelnie współpracuje z prokuraturą przeciwko Sumlińskiemu.
W sprawie Megagazu L. był informatorem Wojtka. W czasie procesu jednak próbował dowieść, że to nieprawda.
Oddajmy więc jeszcze raz głos sędzi Barbarze Lasocie, która najwyraźniej nie uwierzyła panu pułkownikowi:
Słowa Aleksandra L. można określić nie tylko jako kłamliwe, ale i urągające podstawowym zasadom logicznego myślenia.
Prokuraturze oskarżającej Wojciecha Sumlińskiego gratulujemy doboru współpracownika. Jaki pan, taki kram?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/122344-wojciech-sumlinski-wygral-z-megagazem-w-sadzie-sad-pozwany-zebral-materialy-w-sposob-wzorcowy