Film o Kuklińskim - tak słaby jak… „Pokłosie”? Spór o dwie produkcje - Varga nie dostrzega hipokryzji lewicowych krytyków

Fot. kadr z filmu
Fot. kadr z filmu

W „Wyborczej” krytyk Krzysztof Varga rozprawia się z poświęconym pułkownikowi Kuklińskiemu filmem Władysława Pasikowskiego „Jack Strong”. Że czarno-biały, dydaktyczny, „Rosjanie są wyłącznie nieładni, źli i groteskowi”, Amerykanie zaś „wszyscy bez wyjątku demonstrują szlachetność, humanizm i urodę na dodatek”. Że „Pasikowski nie umie zwolnić pedału patosu”.

A mimo to – zdaniem Vargi – za chwilę tym dziełem zachwycą się publicyści prawicowi. Bo wspiera ono tezę o tym, że Kukliński był naszym bohaterem narodowym. Dlatego prawicowcy się nim zachwycą, choć przed chwilą odsądzali od czci i wiary poprzedni film Pasikowskiego –„Pokłosie”.  A przecież – tu uwaga! – według Vargi  „Jack Strong” i „Pokłosie” to filmy podobne. W sensie - w podobny sposób kiepskie.

Mają bowiem podobne wady – publicystyczność, patos tak intensywny, że aż ciężki do wytrzymania, taka sama jest w nich „wyraźna gruba kreska między dobrem a złem”, taki sam „niebezpiecznie wyraźny podział na ludzi złych, tępych i brzydkich oraz ludzi dobrych, szlachetnych i pięknych”. Mimo tego – przewiduje Varga – „ci, którym walenie w polski antysemityzm okrutnie u Pasikowskiego przeszkadzało, teraz zero-jedynkowością „Jacka Stronga” się zachwycą, ponieważ kluczem do tych obrzydzeń czy zachwytów jest wyłącznie słuszność bądź niesłuszność polityczna”.

Zostawmy na boku ocenę „Pokłosia”, które atakowane było jednak przede wszystkim nie za „zero-jedynkowość” (choć nie twierdzę, że tak motywowane krytyki się nie zdarzały), ale za ogólne nieprawdopodobieństwo współczesnego wątku akcji. Załóżmy na moment, że Varga ma tu rację. Skupmy się na czymś innym.

Otóż Varga adresuje swoje przewidywania i szyderstwa wyłącznie do krytyków prawicowych, którzy jak domniemywa z przyczyn politycznych zachwycą się filmem o Kuklińskim, choć przedtem atakowali  podobnie artystycznie kulawe – jego zdaniem „Pokłosie”. I jakoś nie zwraca zupełnie uwagi na drugą, bliższą mu a przecież dominującą na polskim rynku medialnym i w środowiskach krytyki filmowej opcję. Czyli na własnych kolegów ze środowisk zbliżonych do „GW”, „Polityki”, itd. itp.

Przecież jeśli „Pokłosie” było tak słabe artystycznie, jak teraz obwieszcza nam Varga, to narzuca się teza, że powszechnie wychwalane było właśnie nie jako dzieło sztuki, tylko jako manifest polityczny, głos w polskiej wojnie kulturowej? A jego artystyczne minusy były przez kolegów Vargi celowo przed czytelnikami ukrywane? Albo jeszcze gorzej – koledzy Vargi są tak opętani ideologicznie, że tych artystycznych minusów nie byli w stanie dostrzec, bo tak ich politycznie zachwyciła wizja polskiego ciemnego motłochu krzyżującego Macieja Stuhra za to, że był człowiekiem i litował się nad Żydami…?

Żeby było jasne – nie kieruję akurat tego zarzutu do Vargi, bo on sam wtedy, gdy polskie mainstreamowe media zachwycały się „Pokłosiem”, w jakiejś mierze istotnie krytykował ów film jako artystyczny niewypał. Ale dziś nie widzi, lub nie chce widzieć tego, że zarzut politycznie motywowanej ślepoty na artystyczne wpadki, niedostatki czy wręcz gniotowatości, który kieruje on do publicystów prawicowych, można odnieść również do jego mainstreamowych kolegów.

 

 

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.