Zieloni odrzucają Millera i Palikota, czyli ile będzie „wspólnych list lewicy” w eurowyborach?

fot. PAP/Jakub Kamiński
fot. PAP/Jakub Kamiński

Raduje się serce, raduje się dusza, gdy sobie do gardeł skacze brać komusza

- śpiewał jakiś czas temu jeden z bardów prawicy Leszek Czajkowski. Słowa jego piosenki są na szczęście aktualne do dziś.

Środowiska postkomunistyczne oraz tzw. „nowej lewicy” niemal przy każdej próbie zjednoczenia, okazują się na tyle pełne wzajemnej niechęci – wynikającej głównie z rywalizacji o wpływy, stanowiska czy państwowe dotacje, że zamiast nawiązania współpracy, kończy się zwykle na jeszcze większych podziałach.

Po 2011 roku, wydawać się mogło, że środowiska lewicowe mogą szykować się do tryumfu. Wejście do parlamentu Ruchu Palikota, który wziął na swoje listy skrajnych antyklerykałów, propagatorów aborcji na życzenie, etatowych działaczy gejowskich czy osoby związane z organami „minionego” systemu, sprawiało wrażenie wzrostu znaczenia obozu szeroko pojętej lewicy. Mało tego, współpracę z Palikotem zapowiedział początkowo „nowy” - „stary” przewodniczący SLD, a wcześniej m.in. członek Biura Politycznego KC PZPR Leszek Miller.

Zanim jednak doszło do konsumpcji „małżeństwa z rozsądku”, którego zawarcie zapowiadali liderzy Ruchu Palikota i SLD, doszło do starć pomiędzy tymi ugrupowaniami, w czasie których szef SLD nazwał posłów Palikota „naćpaną hołotą”, a niedoszły koalicjant odwdzięczał mu się słowami o „krwi na rękach” (oczywiście chodziło o  wysłanie wojsk do Iraku, bo przecież udział w aparacie władzy PRL to zapewne akurat dla tych środowisk zaleta Millera).

Potem rozpoczęły się wewnętrzne walki w Ruchu Palikota. Z partią zaczęli żegnać się kolejni posłowie, tworząc z czasem w Sejmie własne koło. Najgłośniej z Ruchem rozstała się Wanda Nowicka, głosami m.in. PO utrzymana na fotelu wicemarszałka Sejmu pomimo kontrowersji związanych z jej aktywnością „na rzecz praw kobiet”, którą Joanna Najfeld opisała stwierdzając, że „Nowicka jest na liście płac przemysłu aborcyjnego” (po czym wygrała z wytoczony przez nią proces o rzekome zniesławienie). Przy okazji konfliktu z wicemarszałek, Palikot uznał, że ta, nie słuchając jego poleceń, zachowuje się tak, „jakby chciała być zgwałcona”, za co spadły na niego gromy ze strony m.in. feministek.

Szef ruchu swojego imienia się jednak nie poddał i rozpoczął nową odsłonę procesu „jednoczenia lewicy” - tym razem pod sztandarami Europy Plus. Projekt ten, mający na celu, według zapewnień autorów stworzenie jednej listy lewicy w wyborach do europarlamentu miał odnieść sukces dzięki wsparciu udzielonemu przez Aleksandra Kwaśniewskiego. Gdy jednak odbyła się konferencja prezentująca liderów formacji, media zwróciły uwagę nie na ich nazwiska, ale na doskonale znane z przeszłości zachowania byłego prezydenta, u którego niektórzy komentatorzy dostrzegli nagły nawrót słynnej „choroby filipińskiej”.

Równocześnie do kryzysu doszło wewnątrz SLD. Z Sojuszu, osłabionego już wcześniej odejściem Marka Siwca, wyrzucono Ryszarda Kalisza, który rozpoczął budowę swojego ugrupowania. Leszek Miller podjął jednak rzuconą przez Palikota rękawicę i równolegle do niego rozpoczął budowę alternatywnej „wspólnej listy lewicy w eurowyborach”.

Jak się okazuje obydwa środowiska ponoszą kolejne klęski. Oto bowiem samodzielny start do Europarlamentu zapowiedziało jedno z bardziej liczących się pozaparlamentarnych ugrupowań lewicy czyli partia Zielonych, która również deklaruje chęć zjednoczenia pod swoimi sztandarami innych środowisk lewicowych. Formacja ta tym odróżnia się od SLD i Ruchu Palikota, że poza charakterystycznym dla lewicy obsesyjnym szukaniem faszyzmu we wszystkim co się rusza, podejmuje też czasem sensowne inicjatywy takie jak jeden z pierwszych protestów przeciwko fetowaniu w Sejmie byłego komunistycznego dyktatora Wojciecha Jaruzelskiego, którego inicjatorem był polityk Zielonych Bogumił Kolmasiak.

W jednym z tekstów na swoim blogu Kolmasiak napisał zresztą jakiś czas temu:

Dziś można postawić poważne pytanie, czy gdyby nie pieniądze i majątek, SLD byłoby w stanie przekraczać próg wyborczy?

Po czym wyliczył długą listę powodów, dla których jego środowisku jest nie po drodze z partią Leszka Millera.

Im więcej będzie tych tzw. „wspólnych list wyborczych lewicy”, tym szanse na wejście którejkolwiek z nich do Europarlamentu maleją. Kierując się, więc dobrem i Polski i Europy należy się z tego cieszyć. Obserwując z lekkim uśmiechem jak postkomuniści i „nowa lewica” kolejny raz „jednoczą się przez podział”, nie można jednak nie przypomnieć, że środowiska te są w zdecydowanie nieproporcjonalny do ich poparcia społecznego sposób wspierane z publicznych pieniędzy poprzez dotacje do publikacji czy organizacji pozarządowych o profilu lewicowym. Lewica skutecznie bowiem przesiada się z parlamentu na uczelnie, do „trzeciego sektora” czy różnego rodzaju redakcji, propagując swoje pomysły na Polskę poprzez bardziej lub mniej zakulisowe grupy lobbingowe. I akurat w wypadku takich działań warto czasami się od niej czegoś nauczyć.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.