Irak – niepotrzebna wojna z własnego wyboru. Sam wybór „był kiepski” a operacja militarna „słabo przeprowadzona”

fot. wikimedia.org
fot. wikimedia.org

W dziesiątą rocznicę rozpoczęcia operacji zbrojnej w Iraku, najbliższy współpracownik ówczesnego sekretarza stanu uważa, że była to wojna „z wyboru”, sam wybór „był kiepski” a operacja militarna „słabo przeprowadzona”. A wynik, niewarty poniesionych kosztów.

Richard A. Haass od dziewięciu lat kieruje prestiżowym think-tankiem -  Council on Foreign Relations (CFR), m. in. wydawcą dwumiesięcznika “Foreign Affairs”. Od stycznia 2001 r. do czerwca 2003 r. pełnił funkcję dyrektora planowania politycznego w Departamencie Stanu USA, będąc najbliższym doradcą ówczesnego sekretarza stanu, Colina Powella. Niemal w przeddzień dziesiątej rocznicy rozpoczęcia „Operation Iraqui Freedom” udzielił wywiadu na portalu CFR. Zdaniem Haassa, wojna w Iraku „pokazała szaleństwo jakim było niedostrzeganie lokalnej rzeczywistości, w wymiarze politycznym, kulturowym i historycznym oraz próba narzucenia naszych poglądów tym społeczeństwom, próba ich zmiany poprzez użycie dużej części amerykańskiej potęgi militarnej”.

 

Były wysoki urzędnik Departamentu Stanu po stronie zysków drugiej wojny w Iraku (zakończonej oficjalnie po ośmiu latach, ośmiu miesiącach i trzech tygodniach – 18 grudnia 2011 r.): eliminację Saddama Husajna, likwidację Iraku jako zagrożenia w regionie oraz wzrost wydobycia ropy naftowej. Po stronie minusów: przede wszystkim ogromny koszt – śmierć 4,4 tys. żołnierzy USA, 30 tys. rannych oraz 1000 miliardów dolarów wydanych z budżetu. Jeśli chodzi o Irak to przestał on stanowić równowagę dla Iranu, stając się wręcz instrumentem w rękach ajatollahów z Teheranu. I co bardzo ważne dla całego regionu – wbrew intencjom tych, którzy do inwazji, wojna „zatrzymała proces demokratyzacji w regionie, gdyż dla wielu zmiana polityczna zaczęła się kojarzyć z chaosem”.

To była wojna z wyboru, sam wybór był kiepski a operacja słabo przeprowadzona

– konkluduje Haass. Co więcej, ucierpiała na tym „wojna z konieczności” (jako odpowiedź na ataki z 11 września 2011 r. i fakt ukrywania się tam Osamy bin Ladena) na terenie Afganistanu. Po szybkim sukcesie w początkowej fazie, Waszyngton zamiast konsolidować zyski, zajął się Husajnem przez co Afganistan stał się – jak powiedział kiedyś jeden z generałów – Chaosistanem.

Z czasem gdy konflikt w Afganistanie przeistoczył się z wojny koniecznej w kolejny konflikt z wyboru, szansa na osiągnięcie sukcesu niemal całkowicie zniknęła

– powiedział Haass.

Od ocen post-factum – ostatecznie dzisiaj może ich dokonać w podobny sposób prawie każdy średnio rozgarnięty analityk – o wiele ciekawsze są konkluzje Haassa w sprawie podejmowania decyzji o pójściu na wojnę w Iraku. W wywiadzie stwierdza on wyraźnie, że prezydent George W. Bush podjął ją oczywiście nie ze względu na broń masowej zagłady (nie udało się potwierdzić przed atakiem), ale gdyż wydawało mu się, że należy wysłać jasny sygnał światu po 11 września 2001 r., że nie można zadzierać z USA a wyzwolony i demokratyczny Irak będzie świecił przykładem na cały region. I co najważniejsze, Bush „był przekonany, że da się to zrobić tanim kosztem”. Szczególnym złudzeniem okazało się przekonanie o niskich kosztach operacji…

 

Sama decyzja o wojnie zapadła w nieformalnym gronie doradców prezydenta około lipca 2002 r. i tutaj Haass wskazuje na problem. Decyzja o tak poważnych konsekwencjach zapadła z pominięciem choćby formalnego posiedzenia prezydenckiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego. A zdaniem byłego urzędnika Departamentu Stanu, procedury takiego podejmowania decyzji są bardzo ważne, bo wprowadzają „pewien poziom precyzji i zabezpieczenia”. Dopuszczenie głosów krytycznych „zmusza proponentów do przemyślenia kosztów i zysków, chroni prezydenta przez myśleniem stadnym albo brakiem właściwego przemyślenia spraw”. Jeśli dodać do tego nie najlepszą jakość doniesień wywiadowczych, podjęto tak ważką decyzję zakładając jedynie różowe scenariusze, co miało wpływ także na sceptyków. Sam Haass mówi, że był 60-40 proc. przekonany, że atakować Iraku nie należy. Gdyby wiedział to, co dzisiaj, o jakości materiałów wywiadowczych na temat broni masowej zagłady, byłby sceptyczny na 90 proc.

 

Analiza dochodzenia do decyzji o pójściu na wojnę z Saddamem, prowadzi Haassa do stwierdzenie, że „przyjmowanie z góry pewnych założeń może być niebezpieczne”.

Jeśli założysz z góry wyeliminowanie wszystkich pytań czy wątpliwości, możesz się przekonać niemal do wszystkiego. I to się właśnie stało

– mówi Haass. Gdy decyzję o ataku uznano za słuszną i ją wprowadzono w życie, aparat biurokratyczny nie chciał dostrzegać minusów. Ot choćby kwestia plądrowania i kompletnego chaosu w Bagdadzie po rozbiciu armii Saddama. Ówczesny sekretarz obrony USA stwierdził tylko: „zdarza się”, choć analitycy CIA – w napisanym jeszcze przed inwazją raporcie – z wielką precyzją przewidzieli takie właśnie wydarzenia.

Ale znów okazało się, że podejmujący decyzje polityczne często odrzucają analizy, które nie dostrajają się do ich preferencji

– mówi Haass.

 

Można powiedzieć, nic nowego. Historia świata jest pełna przykładów podejmowania błędnych decyzji na podstawie przyjętych z góry błędnych założeń. Oraz upartym trwaniu przy błędach, często w skutek zbyt słabej jakości danych wywiadowczych. Ot choćby wydarzenia z ostatnich dni sierpnia 1939 r.: Hitler był do końca przekonany, że atak na Polskę nie wywoła konfliktu globalnego, uspokajany przez swych dyplomatów. Przywódcy Wielkiej Brytanii i Francji łudzili się, że fuehrer nie zdecyduje się na wojnę światową, a gdy stała się ona faktem – liczyli na szybkie rozstrzygnięcie „wojny lokalnej” z Polakami i powrót do negocjacji. Wywiady niemiecki, francuski i brytyjski dostarczały zaś dane, które tylko potwierdzały takie przekonania. Z nowszej historii mamy błędne kalkulacje i informacje wywiadowcze, które doprowadziły do decyzji o zaangażowaniu USA w Wietnamie i najazdu ZSRR na Afganistan. W obu przypadkach następstwem były długotrwałe, wyniszczające wojny, prowadzące do wielkiego osłabienia obu mocarstw. Wojna iracka z lat 2003-11 to kolejny przykład jak nie należy decydować o użyciu sił zbrojnych, jak nie planować oraz nie przeprowadzać samej operacji. Przykład wart studiowania. Bo jak wiadomo, gdy w grę chodzi żołnierska krew, najlepiej uczyć się na błędach innych.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych