W Niemczech jest ich ok. 100, w Polsce i Czechach ponad 40, we Włoszech, na Litwie, Rosji, Słowacji, Szwajcarii i Belgii po ok. 10. Ocaliły życie setek dzieci. Dziś mają zostać zamknięte. Oenzetowski Komitet Praw Dziecka twierdzi, że "okna życia" naruszają prawo dziecka do poznania rodziców.
Pierwsze polskie "okno życia" zostało otwarte sześć lat temu w Krakowie. W ślady sióstr nazaretanek poszły diecezje w całej Polsce, tworząc kolejne miejsca pod patronatem Caritasu. Dzięki nim udało się uratować blisko pięćdziesięcioro dzieci. Prawie wszystkie trafiły do rodzin zastępczych i do adopcji. Matki, przeżywające dramat urodzenia dziecka, którego nie mogą, nie potrafią lub nie chcą zatrzymać, mają możliwość pozostawienia go anonimowo, bezpiecznie i bez konsekwencji prawnych w "oknie życia". Dzięki nim mają pewność, że dziecko zostanie otoczone natychmiastową opieką i będzie miało szansę "narodzić" się na nowo w rodzinie adopcyjnej.
ONZ w całej sprawie nie widzi jednak nic dobrego. Zdaniem Marii Herczog, węgierskiej socjolożki i członkini komitetu ONZ, "Okna życia nie służą w najlepszym interesie dziecka lub matki". Argumentem ma być m.in. prawo dziecka do poznania rodziców. Próżno tłumaczyć, że podstawowym prawem człowieka jest prawo do życia, wobec którego poznanie swojego pochodzenia jest absolutnie wtórne. Taka fundamentalna logika nie mieści się przecież w ideologicznych umysłach postępowych aktywistów. Innym argumentem przemawiającym za likwidacją "okien życia" jest to, że ich istnienie "narusza prawo dzieci i ich rodziców do tego, by otrzymać od państwa pomoc pozwalającą na ich wychowanie" - stwierdza Herczog i podkreśla, że "państwa powinny walczyć z przyczynami porzucania noworodków przez rodziców, czyli ubóstwem i patologiami społecznymi, a nie zachęcać do zrzekania się odpowiedzialności za los dziecka".
Niby słuszna linia. Ciekawe tylko w którą stronę podążą sposoby jej realizacji. Możemy być pewni, że zaraz za nią pójdzie wniosek o prawo do finansowania przez państwo środków antykoncepcyjnych i całkowitej legalizacji aborcji. Jaka jest bowiem alternatywa dla kobiety, która już w chwili zajścia w ciążę wie, że nie ma możliwości utrzymania, wychowania czy sprawowania opieki nad dzieckiem?
Zwolenników oenzetowskiego pomysłu z pewnością w Polsce nie zabraknie. Dała temu wyraz Magdalena Środa, która podczas dyskusji o oknach życia na antenie TVN, w której dowiedziała się, że ocaliły one życie ok. setki dzieci, stwierdziła:
Dla mnie te okna są bez znaczenia. Jeśli było 100 przypadków w ciągu kilku lat to znaczy, że one nie pełnią swojej funkcji.
Jej zdaniem należy solidnie popracować nad świadomością społeczną, żeby przestało wreszcie tak silnie kojarzyć kobietę z matką, bo stereotyp matki przeszkadza polskiemu społeczeństwu najbardziej. Gdy się wreszcie ludzi przekona, że brak chęci posiadania dziecka jest sprawą jak najbardziej naturalną, przestanie się od kobiety oczekiwać rodzenia i macierzyństwa, wtedy można zacząć mówić o właściwych warunkach do adopcji. Póki co nie ma na to miejsca.
Przy tak silnym nacisku tradycji nie wyobrażam sobie, żebym miała wiarę w to, że nie ma w tym oknie jakiejś kamery, która wyśledzi tego potwora-kobietę, która porzuca to dziecko. Bo ważniejszy w tym elemencie jest fakt porzucania dziecka, niż to, że to dziecko ktoś weźmie. Poza tym te okna mają charakter absolutnie ideologiczny. Tak jakbym dawała dziecko Kościołowi, co mi się wydaje jakąś aberracją.
Czego więc naprawdę chce Magdalena Środa? Do niedawna skupiała się głównie na walce o prawo kobiet do zabijania swoich nienarodzonych dzieci. Jako dowód w sprawie wyciągała patologiczne przykłady noworodków ukrywanych w beczkach, topionych w stawach i zakopywanych w lesie.
W Polsce panuje zjawisko fetyszyzacji płodu, bowiem najpilniej strzeżone jest bezpieczeństwo dziecka na etapie embrionu, potem nie ma już jakiejkolwiek troski.
- alarmowała w jednym z programów Tomasza Lisa.
Dziś idzie krok dalej. Chce likwidacji sposobu na ocalenie życia dzieci, które już przyszły na świat w nieszczęśliwych dla siebie okolicznościach. Być może były owocem gwałtu, może ich matki są niedojrzałe emocjonalnie, niezrównoważone psychicznie lub pozbawione wsparcia bliskich. Dla Środy jednak "okna życia są bez znaczenia". Trudno się dziwić. Psują płynność ideologicznej narracji zwolenników aborcji. Czyli co, pani profesor? Jednak beczka?
P.S. Środowiska pro-life organizują akcję protestacyjną, mającą udaremnić pomysł ONZ. Szczegóły TUTAJ.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/145683-magdalena-sroda-twierdzi-ze-uratowanie-100-dzieci-w-oknach-zycia-nie-ma-znaczenia-czyli-co-pani-profesor-jednak-beczka