Lipiec 2011 roku. Przez Polskę przetacza się fala burz i nawałnic. Żywioł w ciągu kilkunastu minut rwie w strzępy cały dorobek życia tysięcy rodzin. Pielęgnowane pieczołowicie przez wiele długich miesięcy uprawy zniszczone zostają do cna. Niewiele też zostaje z gospodarczej infrastruktury. Płacz, rozpacz, wołanie o pomoc i żadnej odpowiedzi znikąd. Największy dramat dotyka mieszkańców paprykowego zagłębia na Mazowszu. Czują się bezradni i pozostawieni samym sobie.
A jednak w tej dramatycznej sytuacji pojawia się promyk nadziei. Oto nad ich losem pochyla sam szef rządu. Donald Tusk, po naradzie z doradcami od wizerunku, rusza w gospodarską wizytę na Mazowsze. Pięknie przygotowane wizytowanie zniszczonych przez żywioł terenów ma być przedwyborczym strzałem w dziesiątkę. Premier bliski ludziom przypomni raz jeszcze, że stoi po ich stronie, że piastuje urząd premiera tylko po to, "by żyło się lepiej. Wszystkim!"
Lipiec 2012. Przez Polskę przetacza się fala burz i nawałnic. Żywioł w ciągu kilkunastu minut trawi dorobek ich życia.... Dramat dotyka tych samych terenów, a nawet tych samych ludzi. Tracą wszystko. Łącznie z możliwością spłaty kredytów, które byli zmuszeni zaciągnąć przed rokiem, by jakoś stanąć na nogi. Do pierwszych plonów pozostały 2, 3 tygodnie. Zapowiadały się wyjątkowo dobrze. Dziś pozostała rozpacz i wołanie o pomoc. W pustkę.
Nie pojawił się w ich dramatycznej sytuacji nawet najmniejszy promyk nadziei. Premier, który o obietnicach przedwyborczych dawno zapomniał i od prawie roku nie liczy się z żadną opinią obywateli, nie zamierza już składać wizyt poszkodowanym rolnikom. Ubiegłoroczna konfrontacja kosztowała go chyba zbyt wiele. Słynne "Panie Premierze, jak żyć?" Stanisława Kowalczyka z gminy Przytyk skutecznie wyleczyło Donalda Tuska ze spontanicznych pokazówek z udziałem ludu. Dowiedział się wtedy m.in, że ładnie wygląda i pięknie mówi, ale ludziom potrzeba działań, choćby symbolicznych.
Pan Stanisław: Panie premierze, mówił pan, jak pan miał obejmować rządy, że będzie pan walczył z biurokracją. Zrobił pan coś tak bardziej zdecydowanie? Jak to panu idzie, panie premierze?
Donald Tusk: Średnio
Pan Stanisław: Widzi pan? To znaczy źle idzie! I w tym giniemy!
- dialogował pan Stanisław, pozbawiony przez trąbę powietrzną całego rolniczego majątku.
Jak mamy żyć? Przyjdzie zima, kredyty są do spłacenia. Osobiście mam do spłacenia kilkadziesiąt tysięcy. Na wiosnę tyle pieniędzy włożyłem. Z czego mam teraz pooddawać? Jak żyć? Już się nie chce tego robić. Ręce opadają. Zapraszam, pokażę, bo trzeba zobaczyć jak Polska wygląda! Bo to nie taka Polska jest, jak tu pokazują!
- uświadamiał premiera pan Stanisław, zwany później Paprykarzem, bulwersując się przy okazji doniesieniami prasowymi o niebotycznych premiach otrzymywanych przez państwowych urzędników.
Patrząc co się dzieje obecnie, to brak słów. Urzędnicy w Warszawie dostają kilkaset tysięcy premii, a dla nas, producentów papryki w takiej sytuacji nie ma złotówki? Jak to jest? Niech mi pan odpowie, tak po ludzku!
W normalnym kraju panie premierze żyjemy? Pan tym krajem rządzi i nic się w panu wewnętrznie nie burzy? Jak to może być. A tutaj tysiące ludzi nie wie co będzie jutro!
- mówił pan Stanisław. Prosił premiera o pomoc. Wskazał konkretne rozwiązania. Z obietnic premiera niewiele wynikło, jak zwykle.
Część rolników została zmuszona do rezygnacji z dalszych upraw. Trzeba było zaciągnąć kolejny kredyt. Pomoc od państwa przyszła, owszem. Najbardziej poszkodowani otrzymali 2500 zł. Taka kwota nie wystarczyła nawet na nasiona. Kto miał oszczędności, zdolność kredytową albo wsparcie rodziny, próbował zaczynać od nowa. Państwo oczywiście chwali się kwotami pomocowymi, jakie skierowało do gmin. Niestety do rolników trafić mogła tylko niewielka część. Skomplikowane procedury biurokratyczne i wyśrubowane kryteria pomocowe sprawiły, że w gminie Rusinów, jednej z najbardziej poszkodowanych, trzeba było większość środków zwrócić z powrotem państwu. Z otrzymanych 183 tysięcy, wykorzystano zaledwie 77 tysięcy.
Jak się okazało jesienią, tuż po wyborach, premier nie zapomniał o producentach papryki. Do ich drzwi zapukali agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Sprawdzali czy jako poszkodowani w lipcowej nawałnicy nie próbowali wyłudzić od państwa zawyżonych odszkodowań za zniszczone uprawy. Oczywiście wszystko w myśl Obywatelskiej maksymy, "by żyło się lepiej. Wszystkim!".
Po tegorocznych burzach rolnicy przeżywają prawdziwy dramat. Większość z nich nie ubezpieczyła upraw. Tłumaczą, że koszt jest zbyt wysoki. Ubezpieczyciele żądają niezależnych opłat od każdego rodzaju klęski żywiołowej. Oddzielne stawki naliczają od gradobicia, oddzielne od powodzi, jeszcze inne od trąby powietrznej czy pożaru. Niewielu na to stać.
Trudno się dziwić, że premier do zagłębia paprykowego nie dotarł. To jednak nie jedyne - zapomniane przez rząd - miejsce w kraju, nękane w ciągu ostatnich dni potężną siłą żywiołu. Gwałtowne burze, gradobicia, podtopienia, nawałnice i wichury szaleją od Dolnego Śląska po Warmię i Mazury. Tysiące ludzi opłakuje utracony majątek. Pozrywane dachy i zniszczone domy wymagają generalnych remontów. Straty sięgają już kilkudziesięciu milionów zł. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych obiecało przeznaczyć na poszkodowanych mieszkańców województw dolnośląskiego i warmińsko-mazurskiego 1,5 mln zł z rezerwy celowej na usuwanie skutków powodzi. Otrzymają bezzwrotne zasiłki w wysokości 6 tys. zł. Dla tych, którzy zostali z niczym to i tak niewiele. Żywioł nie tylko zniszczył mieszkania, ale zabrał wszystko, co niezbędne do życia: od ubrań po sprzęt AGD.
Poważnie ucierpieli też sadownicy. Mimo zapowiadającego się urodzaju, klęska żywiołowa będzie ich kosztowała wyjątkowo słono. Ministerstwo Rolnictwa nie pomoże. Wiadomo już, że o żadnych bezzwrotnych zapomogach nie ma mowy. Jedyne, o co mogą zabiegać to kredyty preferencyjne. Kogo będzie na nie stać? Kolejne pytania bez odpowiedzi.
Co robi rząd? Jak zawsze. Udaje, że nic się nie stało. Inaczej musiałby na poważnie zająć się sprawą, a przecież kasa państwa pusta. Przez ostatnie lata rząd nie zrobił też nic, by poprawić stan przygotowania do klęsk żywiołowych. Z raportu NIK wynika, że obrona cywilna w Polsce zupełnie nie jest przygotowana do wykonywania żadnego ze swoich zadań.
W przypadku wystąpienia klęski żywiołowej nie jest w stanie przyłączyć się do sprawnego usuwania jej skutków
- czytamy w raporcie NIK.
Gdzie jest Donald Tusk? Jak zawsze w trudnych sytuacjach, nieobecny. Tuż po zakończeniu Mistrzostw Europy ukrył się gdzieś przed światem i milczy. Z jaskini wyciągnęły go sukcesy polskich sportowców, choć jego zmęczona twarz zdradza, że wolałby pozostać w ukryciu.
Po paśmie permanentnych klęsk, aż strach pomyśleć co uradzili wczoraj członkowie Platformy na wyjazdowym spotkaniu klubu. Jednego możemy być pewni - w wyznaczaniu nowego kierunku towarzyszyła im zasada: "By żyło się lepiej! Wszystkim!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/136022-panie-premierze-w-normalnym-kraju-zyjemy-pan-tym-krajem-rzadzi-i-nic-sie-w-panu-wewnetrznie-nie-burzy-jak-to-moze-byc
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.