Kurioza: "Co sąd chciał osiągnąć? Zresocjalizować matkę, czy też ukarać nas wszystkich kosztami jej aresztu, z dziećmi włącznie?"

fot. PAP/ Marek Delmanowicz
fot. PAP/ Marek Delmanowicz

Dotąd rekordem była kradzież trakcji pod napięciem. Jednemu złodziejowi się nie udało, inni znaleźli sposób i kradną bez przeszkód. Zwiększa to ryzyko podróży pociągiem i tak już duże, od czasu jazdy dwóch po jednym torze.

Jednak zdarzyło się. Kradzież karawanów ze zwłokami i to w Niemczech z pewnością jest czymś nowym w sferach krajowego złodziejstwa.

Media zdarzenie odnotowały, ale dziwnie zamilkły. Nie wiadomo - jak to ugryźć.

Przecież nie jako żart, choć widok trumien z niemieckimi nieboszczykami, równo ułożonych w lesie, trzysta kilometrów od planowanego miejsca pochówku mógłby inspirować niejeden tabloid do zabawnej refleksji, wzbogaconej wskazaniem wieku martwych.

Jednak nie, choć aż dziwne. Nie wpadł też żaden na pomysł zdyskontowania narodowości porwanych z historyczną refleksją o traktowaniu zmarłych obu narodów i sprawiedliwości losu.

Potępienia wybryku i to głośnego i dosadnego też nie było. Więc epizod.

Czy nie wiedzieli - co kradną? Wiedzieli. Kradli mercedesy. Z czym kradną? Z kłopotem, którego się pozbyli, wszak bez znieważenia, w nadziei, że odpowiednie służby sprawę załatwią.

W zestawieniu z mitem mercedesa tabu szacunku dla śmierci przegrało.

Przecież wiedzieli, co i kogo ukradli. Nie odstąpili, więc mercedes był ważniejszy, od tabu, To ważny znak. O wartości mercedesa nie warto mówić, choć ciekawe dla dziennikarza byłoby sprawdzenie - na ile wciąż łatwo zarejestrować u nas kradziony karawan lub wyekspediować go za wschodnią granicę, by z czasem wrócił pełen papierosów.

Ale że też sumienia nie mieli, nie bali się chcianych pasażerów i miana hien, które od dawna wyznaczało potępienie dla złodziei cmentarnych.

Dlaczego się nie bali? Sam mercedes, sama wizja łatwego łupu nie wystarczą. Jeszcze nie tak dawno chyba by tego nie zrobili.

A może narodowy spór wokół trumien zmienił jednak optykę. Poseł Miodowicz nie wypowiedział się w tej sprawie, choć mógłby zauważyć, że problem jest marginesem marginesu i mógł powstać na marginesie finezyjnej akcji. Redaktor Paradowska nie mówi, że jeśli porwani nieco się zmienili, to niech służby wypchają ciała gazetami lub rękawiczkami, by rodziny lepiej poznały. Najlepiej polskimi gazetami...

Ileż wysiłku podjęto, by znalezionych w lesie nieboszczyków zidentyfikować, ażeby się nie pomylili po powrocie. Chwała zakładowi medycyny sądowej w Poznaniu. Tak trzeba, jeśli już doszło do nieszczęścia. Przecież nie do pomyślenia byłoby, gdyby po powrocie skremowano a rodziny dostały nie ten proszek, jak mawiał inny poseł, akcentujący, że i tak wszyscy trafią do ziemi, więc po co ten raban.

Już nawet nie samo wydarzenie, ale milczenie wokół niego jest znaczące, bo i jak to komentować, dodajmy jednak - w tych czasach.

W innych byłoby to wydarzenie nadające się do wypracowań maturalnych. Dziś strach pomyśleć - co by dzieci nawypisywały.

Już dwa lata minęły od zabójstwa w Łodzi. Sprawca dostał wyrok, sprawa ucichła. Nikt nie wraca do pytania, co też mu do głowy strzeliło. Czemu w motywach wymieniał katastrofę smoleńską i podwyżki dla mundurówki. Był zdrowy psychicznie, więc nie działał z urojenia. Czy ktoś zbadał - co czytał, czego i kogo słuchał. Szybko okazało się, że nie chciał mordować kogo popadnie, choć kilku podstawiało nogę do kucia jako potencjalne ofiary.

I nic, i cisza. Wrzask, który poruszył mordercę trwa nadal, wrzask po mordzie ucichł.

Było, minęło.

Sumienie publiczne zajęła Policja zabierająca biedną matkę i to wieczorem. Zauważmy, że nie o szóstej rano. Aż Premier się poruszył. Czym się poruszył Premier? Że Policja dostawszy nakaz doprowadzenia doprowadziła? I tu już brak jasności. W większości komentarzy potępia się policjantów, w mniejszości sąd, który wydał nakaz zatrzymania, wiedząc przecież, że do kryminału wysyła samotną matkę, prawie nikt nie czepia się komornika, który orzekł, że nawet dwóch tysięcy nie da się z samotnej matki wyciągnąć, więc sąd "nie miał wyboru", jak orzekł jakiś mędrek. Nikt nie wytknął matce, której się wydawało, że nakaz się sam umorzył i choć należało płacić, to nie trzeba było, bo chyba nie przyjdą.

Dość łatwo byłoby tu oddzielić to, co racjonalne, od krajowego głupstwa.

Co sąd chciał osiągnąć? Zresocjalizować matkę, czy też ukarać nas wszystkich kosztami jej aresztu, z dziećmi włącznie, które zapłaciły stresem, a niekoniecznie przekonaniem, że długi trzeba płacić.

Co myśli sąd pochopnie nieraz orzekając rozwód? Znam przypadek, gdy rozwód skończył się przytułkiem dla chorego męża, za opiekę nad którym muszę ja płacić jako podatnik, nie żona, która przysięgała miłość i opiekę do grobowej deski.

Sąd sądzi, życie kule nosi.

Ile dzieci wylądowało przez to w żłobkach, tym idealnym miejscu, zdaniem lewicy i feministek. Żadna z nich, doświadczona w wychowywaniu dzieci, nie zabrała głosu w sprawie incydentu w żłobku, w którym opiekunki, jak od zawsze, wściekały się na wrzeszczące dzieciary, po których jeszcze trzeba sprzątać Skoro jednak jest równość a wychowywanie dzieci jest mniej ważne niż kariera - żłobki są konieczne, a opiekunki trzeba monitorować. W zaciętej dyskusji nikt nie podał, że te ze Stargardu wylano z pracy, a przyjęto nowe, które ze strachu będą się pilnować.

Żeby tylko morałem z tej historii nie był zakaz wnoszenia zabawek do żłobka, bo może w nich być mikrofon.

Społeczna rola mikrofonu też jest niejasna. Michnikowi się udało, ekipie TVN z byłą poseł Beger też, ale czy podniosło to poziom społecznej ufności. Chyba nie, więc podsłuchujmy się, choć czasu brakuje.

Wystarczy posłuchać telewizji, w której Pan Premier wcale nie dyskretnie daje do zrozumienia, że rozporządzeniem załatwi finansowanie in vitro, obok ustawy. Niby nie wolno, ale jak Premier mówi...

Oczywiście - skoro obok Konstytucji - ale chce dobrze, to może na żłobki by dał. Ale nie chce, bo tam wystarczy monitoring.

W sumie morałem powinien być apel o zbiórkę śpiworów. Już kiedyś taką zarządził jeden minister (dziś dziennikarz niezależny) dla bezdomnych w Ameryce. Teraz przydałyby się rannym i chorym w niemieckich karetkach.

Przecież nie jest wykluczone, że nasi będą potrzebowali kolejnego mercedesa, więc rannym i chorym zimno byłoby w lesie.

 

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych