W służbie dwóch panów

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Rozwiązanie Wojskowych Służb Informacyjnych, tego spadkobiercy komunistycznego wywiadu i kontrwywiadu, którego funkcjonariusze w suwerennej Polsce nigdy nie zostali zweryfikowani, a który zajmował się głównie kontrolą życia publicznego, wykazując największa aktywność w biznesie i mediach, było jednym z priorytetów Prawa i Sprawiedliwości. Projekt ten popierała także Platforma Obywatelska, która nawet – ustami Jana Marii Rokity – ganiła PiS za opieszałość, bo Kazimierz Marcinkiewicz „zabierał się do tego jak pies do jeża”, że zacytuję Lecha Kaczyńskiego, którego stanowczość i zdecydowanie doprowadziły w końcu do tego, iż służby po latach zakończyły wreszcie swój niechlubny żywot.

Kiedy na polecenie prezydenta, Kancelaria przejęła od rządu inicjatywę rozwiązania WSI, sprawy nabrały tempa. Do Sejmu trafiła odpowiednia ustawa, uchwalona 9 czerwca 2006 roku, a  22 lipca 2006 roku (data przypadkowa i symboliczna?) powołano dwie komisje: weryfikacyjną, która miała się zająć przeglądem kadr (2300 żołnierzy!) z wiceministrem obrony narodowej Antonim Macierewiczem na czele i likwidacyjną, której przewodniczącym został 35 letni historyk, pracownik IPN, dr Sławomir Cenckiewicz. Komisja Cenckiewicza miała za zadanie inwentaryzację majątku WSI (tego trwałego i aktywów personalnych, czyli agentury), zapewnienie dostępu do materiałów archiwalnych WSI i podział ich majątku między nowe służby wywiadu i kontrwywiadu wojskowego.

Wspominam te wydarzenia sprzed ponad pięciu lat, bo przeczytałem właśnie nową książkę Cenckiewicza „Długie ramię Moskwy” poświęconą historii wywiadu wojskowego Polski Ludowej, jednego z antenatów WSI. Praca negliżuje sowiecki charakter tej służby i rozprawia się – mam nadzieję że raz na zawsze - z mitem jej profesjonalizmu.

Ileż to razy Zarząd II Sztabu Generalnego musiał się tłumaczyć mocodawcom z GRU, że nie jest w stanie realizować ich wytycznych, choć Moskwa wytykała kierownictwu, iż „reprezentuje potencjał drugiej co do wielkości armii Układu Warszawskiego”. Zamiast amerykańskich, brytyjskich, czy francuskich technologii i wzorców uzbrojenia wywiad słał do ZSRS zaprenumerowane na Zachodzie wojskowe czasopisma techniczne. W dodatku na tajny adres szkoły GRU, gdzie pobierała nauki wojskowa elita PRL! Kiedy ten adres znalazł się na oficjalnym rozdzielniku Centralnego Kolportażu Wojskowego LWP, towarzysze z Moskwy dostali szału.

Zastanawiającą skuteczność osiągał natomiast wywiad w lokowaniu pieniędzy z funduszu operacyjnego w różne biznesy, które jednak korzyść przynosiły nie strukturze, ale funkcjonariuszom w nich ulokowanym. Firmy bankrutowały, inaczej niż ich właściciele. Tyle że kontakt z nimi się urywał i Centrala po całym świecie szukała swoich aktywów.

Najbardziej efektownym przykładem działalności Zarządu II na niwie finansów była afera FOZZ. Cenckiewicz ten temat porusza jednak marginalnie. Brudne interesy funkcjonariuszy tajnych służb związane z powołanym w 1989 roku Funduszem Obsługi Zadłużenia Zagranicznego ujawni wkrótce w następnej książce „Tajne pieniądze”, napisanej wspólnie z Adamem Chmieleckim.

Do afery FOZZ mam – podobnie jak do likwidacji WSI – stosunek osobisty. W latach 1989-1991 redagowałem „Tygodnik Gdański”, drugie po „Spotkaniach” pismo, które opisało batalię, jaką stoczył Michał Falzmann, aby zdekonspirować „matkę wszystkich afer”.

 

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.