Prawa człowieka po rosyjsku, czyli sprzedać się jak Fiedotow. "Przykład kupionego przez władzę intelektualisty"

Fot. Wikipedia.pl
Fot. Wikipedia.pl

[Felieton ukazał się w dzienniku "Fakt"]

Latem tego roku, gdy w związku z meczem Polska-Rosja miało miejsce kilka incydentów, na swoistą inspekcję do Warszawy przyjechał Michaił Fiedotow. Media przedstawiały go lakonicznie jako „doradcę prezydenta Putina”. Ale historia Fiedotowa jest znacznie ciekawsza, pouczająca i charakterystyczna nie tylko dla Rosji, ale i dla polskich warunków.

Fiedotow przez wiele lat prowadził walkę o prawa człowieka, szczególnie w sferze mediów. Za zainteresowanie tymi tematami wyrzucono go z Uniwersytetu im. Łomonosowa ze studiów dziennych. Pod koniec lat 80. zaprojektował nowe prawo medialne, które wprowadzano w życie już po rozpadzie ZSRS. Później na różnych oficjalnych stanowiskach zajmował się nadal mediami i prawami człowieka. Był m.in. ambasadorem Rosji przy UNESCO oraz – przez siedem lat – szefem rosyjskiej federacji dziennikarzy.

Gdy tydzień temu wchodziłem do jego biura w jednym z budynków prezydenckiej administracji w Moskwie, niedaleko Kremla, od razu spojrzałem na ściany, obwieszone zdjęciami. Na jednej z nich dominowały fotografie Fiedotowa z różnymi znanymi osobami, ale najczęściej z Dmitrijem Miedwiediewem jeszcze jako prezydentem. Nic dziwnego – to Miedwiediew powołał Fiedotowa w 2010 r. na stanowisko szefa rady ds. praw człowieka i mediów przy prezydencie Federacji Rosyjskiej. Fiedotow najwyraźniej odczuwa wdzięczność.

Natomiast na głównej ścianie, za fotelem Fiedotowa, wiszą tylko dwie rzeczy. Pierwsza to duże godło Rosji – dwugłowy orzeł; druga to powieszone obok, odrobinę niżej, zdjęcie Władimira Putina. Poza tym ta ściana jest pusta.

Fiedotow, komentując dekorację swego gabinetu, chwali się, że jest to jedyne pomieszczenie należące do prezydenckiej administracji, gdzie wisi zdjęcie Andrieja Sacharowa, legendarnego rosyjskiego opozycjonisty. To prawda, wisi – gdzieś pomiędzy fotkami z Miedwiediewem. Tłumaczy też, że zdjęcie prezydenta Putina jest szczególne, bo mniej oficjalne, trochę z profilu. No i co z tego?

Fiedotow to przykład kupionego przez władzę intelektualisty. Ma swoje biuro, za pełnioną funkcję dostaje pieniądze. Ma też iluzję wpływu na działania władz, którą hołubi, jako że nikt nie lubi być uznawany za listek figowy. W jego radzie działa wielu autentycznie przejętych swoją rolą członków rosyjskich organizacji pozarządowych, którzy w ten sposób pozostają pod kontrolą. On sam opowiada, jak to trzykrotnie od ostatnich wyborów prezydenckich spotykał się z Władimirem Putinem i były to „bardzo dobre spotkania”. Ale co konkretnie z nich wynikło, powiedzieć już nie potrafi. Na pytanie, czy nie czuje się przez władzę kupiony, odpowiada przez dziesięć minut tak, aby nic nie powiedzieć. Ale spytany wprost, czy kiedykolwiek publicznie skrytykował Miedwiediewa albo Putina, mówi już otwarcie, że nie.

Co miał Miedwiediew i co ma Putin z tego, że zatrudniają kogoś takiego jak Michaił Fiedotow? Po pierwsze – zatrudniony u nich, nie będzie ich krytykował. A byłoby za co. Po drugie – jeśli ktoś zacznie się czepiać poziomu ochrony praw człowieka w Rosji, zawsze można pokazać Fiedotowa z jego zasługami i szlachetnym życiorysem i powiedzieć: „No jak to? Mamy przecież specjalną radę od praw człowieka, a na jej czele stoi zasłużony intelektualista Michaił Fiedotow. On może nam zgłaszać i zgłasza swoje uwagi”. A czy te uwagi są w jakimkolwiek stopniu brane pod uwagę – to inna sprawa. Czasem, w drobnych kwestiach, pewnie tak, dla podtrzymania pozorów. W ważniejszych – nie.

Siedząc naprzeciwko Fiedotowa w jego biurze przy ulicy Ilinka, czułem wobec niego nawet współczucie. Sprzedanie się nieuczciwej władzy to jedna z najgorszych rzeczy, jakie mogą spotkać uczciwego, ale zbyt naiwnego człowieka. A potem jest już za późno.

Podróż grupy polskich i niemieckich dziennikarzy do Moskwy zorganizowała Fundacja Współpracy Polsko-Niemieckiej oraz organizacja dziennikarska N-Ost.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.