Łukasza Warzechy Teatrzyk „Przegniły Batonik” przedstawia sztukę świąteczną „Marsz prezydencki”

PAP
PAP

[Felieton ukazał się w dzienniku "Fakt"]

Teatrzyk „Przegniły batonik” przedstawia sztukę świąteczną „Marsz prezydencki”

Osoby:

Bronisław Komorowski – prezydent RP

Michał Kamiński, Jan Filip Libicki, Roman Giertych – neofici

Tadeusz Mazowiecki – minister prezydencki

Stanisław Koziej – szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego

Miejsce i czas: gabinet prezydenta, 11 listopada około południa. Komorowski za biurkiem, klei kotylion, obok pudełko z gotowymi kotylionami, wokół pozostali. W rogu na fotelu śpi Mazowiecki.

Komorowski (bardzo zadowolony, do Kozieja): No, jak tam, Stasiu, wszystko gotowe?

Koziej (jąkając się): Ta…a…ak, panie pre…e…e…zydencie.

Komorowski: Świetnie, świetnie. To ja pójdę pierwszy, po mojej prawej…

Kamiński: Ja pójdę po prawej pana prezydenta, szanowny panie prezydencie!

Libicki: Inna była umowa, ja miałem…

Giertych (kopiąc Kamińskiego dyskretnie w kostkę): Otóż panie prezydencie, jako prawnik chciałbym zauważyć, że miejsce po prawej…

Komorowski: No, chłopaki, nie kłóćcie się, będziecie się jakoś tam wymieniać. Raz po lewej, raz po prawej. No. (do Kozieja) Stasiu, to ilu nas będzie?

Koziej (bardzo zakłopotany): No więc… Michał, Jan Filip i Romek, to będzie trzech, ja z Nałęczem to pięciu, małżonka pana prezydenta to sześcioro… Pracownicy kancelarii – niestety, dwanaście osób jest na zwolnieniach lekarskich. Wysłałem do nich policję, jedenaścioro naprawdę choruje, symulanta sprowadziliśmy. Pani prezydent Hanna przyśle część swoich urzędników, do tego pan komendant stołeczny był tak miły, że udostępnił nam pięćdziesięciu funkcjonariuszy w cywilu, tylko musimy im dać jakieś porządne ubrania, bo przyszli w takich kurtkach nie za bardzo i w kominiarkach… Będą rekonstruktorzy, bośmy im fundusze przyznali, jakieś sto osób. Straż miejska ściągnęła ludzi z urlopu, będzie pan generał Marian Janicki z rodziną, pan minister Sikorski z Twitterem… Ale to się nie liczy podwójnie. No i… Trochę ludzi się na pewno spontanicznie przyłączy, w nagrodę dostaną bony na zakupy w okresie świątecznym.

Komorowski (zniecierpliwiony): Stasiu, no przecież nie będę sam liczył, historykiem jestem, nie matematykiem. Ilu?

Koziej bazgrze coś w trzymanym w ręku notesie, wyrywa karteczkę, podaje Kamińskiemu.

Koziej: Niech pan przeczyta!

Kamiński bierze karteczkę, blednie, oddaje Libickiemu. Libicki nie patrząc wciska na siłę w kieszeń Giertychowi. Giertych wyciąga kartkę, spogląda, zaciska szczęki, zbliża się do śpiącego Mazowieckiego, wkłada mu kartkę w dłoń, po czym energicznie potrząsa śpiącym ministrem i wrzeszczy mu do ucha:

Giertych: Panie Tadeuszu, pan przeczyta!

Mazowiecki (ocykając się na moment, sennie, patrzy w kartkę): Przeszłość odkreślamy grubą linią. Odpowiadać będziemy jedynie za to, co uczyniliśmy, by wydobyć Polskę z obecnego stanu załamania… (zasypia)

Komorowski (bardzo zadowolony): Święte słowa, Tadziu, święte słowa. Ja sam to zawsze powtarzałem. (do Giertycha) Aha, pana Tadeusza też bierzemy. Pan się tym zajmie.

Komorowski schodzi na widownię i rozdaje kotyliony w barwach Indonezji oraz bony na zakupy.

Kurtyna porwana entuzjazmem nie opada.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.