Teatrzyk „Przegniły Batonik”
Przedstawia sztukę futbolowo-polityczną „Spotkanie”
Osoby:
Hanna Gronkiewicz-Waltz – prezydent Warszawy
Ewa Gawor – szefowa Miejskiego Biura Bezpieczeństwa
Aleksandr Szprygin – przedstawiciel rosyjskich kibiców
Rosyjscy kibice w liczbie nieokreślonej
Miejsce: gabinet prezydent Warszawy. HGW za biurkiem, Gawor stoi obok. Zza drzwi słychać szamotaninę, odgłosy bijatyki, drzwi wpadają do środka, za nimi wpada Szprygin, ubrany w koszulkę z sierpem i młotem oraz konterfektem Lenina. Za nim nieokreślona liczba rosyjskich kibiców, wielu w stanie wskazującym na upojenie alkoholowe, ubranych podobnie.
HGW (wstając i wyciągając zza biurka tacę z chlebem i solą): Zdrawstwujtie, gospodin Szprygin. Mnie ocień prijatno…
Szprygin (przerywając, ochryple): No, dawaj, gdzie ta bladź?!
HGW (odchrząkując, odstawia tacę): To ja. Znaczy, prezydent miasta. Jak rozumiem, panowie w sprawie przemarszu. Otóż doszliśmy w ratuszu do…
Kibic I: Aliek, gdzie tu kibel? Będę rzygał!
Szprygin: Dawaj, Wania, gdzie chcesz.
Kibic I obficie wymiotuje na dywan oraz biurko HGW.
HGW (przymilnie): To nic, to nic. Panowie, widzę, zmęczeni po podróży…
Kibic II: Aliek, pospiesz się, bo się samogon kończy.
Szprygin (do HGW): No tak, maszerować będziemy.
HGW: To znaczy… Bo my właśnie chcieliśmy powiedzieć, że wydajemy niniejszym zgodę…
Kibic III: A całujże nas w rzyć! Zgoda czy nie, my i tak przejdziemy! Niech żyje prezydent Putin! Niech żyje towarzysz Stalin!
Gawor (nieco blada): Chcielibyśmy wręczyć zgodę na marsz, ale najpierw musicie panowie przekazać nam podanie…
Szprygin (szpera po kieszeniach): Dobra, dobra… Gdzie ja to… (wyciąga zatłuszczoną, pomiętą kartkę, wyrwaną z zeszytu) Na, macie i se wsadźcie, he he.
HGW: Bardzo dziękujemy. Oto zgoda ratusza. (podaje papier)
Szprygin: I jeszcze jedno: jak my jesteśmy tu u was, w przywiślańskim kraju, to jakiejś kwatery głównej potrzebujemy. Rozumiecie, u nas wielu ludzi, trzeba nimi jakoś kierować. Tu ładny pałacyk jest, gabinecik też niczego sobie, więc się tu zainstalujemy. Ty (pokazuje na Gawor) posprzątaj no te rzygi, a ty (wskazuje na HGW) – won! Aha, czisy dawaj!
HGW (pospiesznie ściągając z ręki zegarek i oddając Szpryginowi): To do widzenia panom. Dziękuję za miłe spotkanie… (dostaje na odchodnym kopniaka od jednego z kibiców)
Szprygin: No, druzia, do hymnu.
Wszyscy (intonują): Bolszaja swoboda ruskowo naroda…
Gawor ściera wymiociny.
Kurtyna (w kolorze czerwonym) zapada posępnie
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/134383-lukasza-warzechy-teatrzyk-przegnily-batonik-przedstawia-sztuke-futbolowo-polityczna-spotkanie