Polska.pl opchnięta, czyli państwo zdaje egzamin (znowu). "Narodowe klejnoty wirtualnej rzeczywistości"

PAP
PAP

Nasze państwo nieustannie zdaje egzamin. Po raz pierwszy na wielką skalę zdało go zaraz po 10 kwietnia: udało się zorganizować wystarczającą liczbę trumien i karawanów. I to powinno być symbolem wielkich sukcesów rządów PO.

Ale oto mamy być może nowy symbol: los adresów internetowych Polska.pl oraz Poland.pl. Dla niezorientowanych krótkie wyjaśnienie: adres internetowy podlega normalnym prawo własności. Adres można zarejestrować i mieć do niego wyłączne prawo (rejestracją na poziomie globalnym zajmuje się specjalnie powołana organizacja ICANN). Adres można także odkupić od obecnego posiadacza. Oczywiście im adres potencjalnie popularniejszy i łatwiejszy do zapamiętania, tym cena za niego wyższa. Np. adres buty.pl może być bardzo drogi, zaś adres piekne-buty-skorzane235.pl – tani.

Jak łatwo się domyślić, adresy Polska.pl i Poland.pl są bardzo ważne. To podstawowe adresy internetowe, jakie przychodzą do głowy, kiedy myślimy o naszym kraju. Jeśli ktoś z zagranicy chciałby się czegoś dowiedzieć o Polsce, prawdopodobnie w pierwszym odruchu wpisałby w przeglądarkę właśnie „Poland.pl”. Jak słusznie zauważa specjalista od marketingu politycznego Eryk Mistewicz, znaczenie takich adresów w dzisiejszym świecie wszechobecnej sieci internetowej jest olbrzymie. To po prostu narodowe klejnoty wirtualnej rzeczywistości, które powinny podlegać ochronie podobnej jak symbole państwowe. I w wielu krajach podlegają (np. we Francji czy Szwecji).

Do niedawna właścicielem obu adresów była NASK – Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa. To państwowa jednostka badawcza, więc można uznać, że wszystko było w porządku – oba adresy były w rękach polskiego państwa. Dziś już jednak nie są: zostały wydzierżawione spółce Agora SA, wydawcy m.in. „Gazety Wyborczej”. A więc komercyjnej, prywatnej firmie, która będzie mogła sobie z nimi zrobić, co będzie chciała.

Jak to możliwe? Ha, dobre pytanie. Zwłaszcza że dyrektora NASK mianuje minister nauki, a więc teoretycznie żadne działania instytutu nie powinny się odbywać bez akceptacji rządu. Od 2010 r. szefem NASK jest płk Michał Chrzanowski, który przyszedł z Departamentu Bezpieczeństwa Teleinformatycznego ABW.

A teraz fragmenty oświadczenia departamentu prasowego MSZ:

„MSZ było zainteresowane wykorzystywaniem domen polska.pl i poland.pl do promowania Polski. Minister Radosław Sikorski 21 kwietnia 2011 skierował w tej sprawie pismo do Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego Barbary Kudryckiej […]. Niestety korespondencja w tej sprawie, prowadzona również z kierownictwem NASK, nie przyniosła oczekiwanego rezultatu. Mimo starań MSZ właściciel domen polska.pl i poland.pl podjął decyzję o wydzierżawieniu ich komercyjnej firmie”.

Może nie wszyscy zrozumieli, więc wyłożę sprawę prosto. Szef MSZ, członek rządu, pisał do innego ministra tego samego rządu w sprawie ważnych dla Polski domen. I został olany, a domeny zostały opchnięte prywatnej firmie (żeby było jasne: nie mam pretensji do Agory; jeśli powstaje taka możliwość, każda firma by na niej skorzystała).

Możliwości są następujące. Pierwsza – że komunikacja w rządzie jest średnia. Druga – że minister Kudrycka nie cierpi ministra Sikorskiego i postanowiła go ostentacyjnie zlekceważyć. Trzecia – że z jakiegoś powodu minister Kudrycka nie ma kontroli nad poczynaniami płk Chrzanowskiego, który może robić w NASK, co mu się podoba. Czwarta – że minister Kudrycka nie rozumie znaczenia przekazania obu domen w prywatne ręce. Piąta – że ktoś miał jakiś interes, aby domeny trafiły w ręce prywatnego właściciela. Proszę wybierać.

W każdym razie warto podkreślić, że państwo kolejny raz zdało egzamin: potrafiło sprawnie wydzierżawić najważniejsze polskie domeny internetowe. Gratulacje.

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych