Hartman i Środa i tak muszą liczyć czas od narodzenia Chrystusa

Rys. Rafał Zawistowski, "Zygmunt"
Rys. Rafał Zawistowski, "Zygmunt"

Żałosne prowokacje „Wprostweeka”, wymęczone przemyślenia prof. Hartmana bądź prof. Środy nie są szczytem wrogości wobec wyznawców Jezusa. Czeka nas o wiele więcej akcji szkalujących chrześcijaństwo i naszego Zbawiciela. Na razie naszym prowokatorom daleko do przedstawień pokazujących Jezusa jako „przegiętego geja”. Już niebawem to się pewnie zmieni.

Wchodzę na jeden ze swoich ulubionych lewicowych portali. Co widzę? Wynurzenia czołowego etyka, który łączył śmierć Madzi z Sosnowca z katolickim patriarchatem, mówiąc, że chrześcijaństwo przez tysiąc lat nie wydało wybitnej osobistości ( tak wybitnej jak sam pan profesor rzecz jasna). Obok mamy innego przewrażliwionego na swoim punkcie osobnika z tytułem profesora, który uważa, że przez Jana Pawła II jesteśmy czczącymi go heretykami. Gdzieś na dole strony można również przeczytać jak zwykle „błyskotliwe” przemyślenia pani etyczki o naszym ciemnogrodzie, który nie pozwala na legalne wyskrobywania ludzi w prenatalnej fazie ich rozwoju. Od kiedy do Sejmu wszedł nihilista z Biłgoraja ze swoją ponurą armią gimnazjalnych antyklerykałów i autorytetem w postaci rzecznika totalitarnego rządu komunistycznego, codziennie jesteśmy bombardowani prymitywną formą nienawiści do Jezusa z Nazaretu. W tej walce współczesnych Babeubefów chętnie udział biorą redaktorzy liberalnych tygodników opinii, którzy żerują na najniższych ludzkich instynktach. To właśnie z tego powodu autorytetami dziś są tacy „artyści” jak Nergal czy Doda. Pogoń za tanią sensacją powoduje, że każdego dnia dostajemy nowe przykłady napuszczania Polaków na chrześcijan. Ostatnia okładka lisowego „Newsweeka” dowodzi tego najmocniej.

W ostatnim numerze „Uważam Rze” prof. Marek Chodakiewicz słusznie zauważył, że polscy wrogowie chrześcijaństwa i standardów zachodniej cywilizacji są po prostu nudni i powtarzalni w swoich metodach walki. „Każda herezja prędzej czy poźniej się wypala”- mówi wykładający w USA naukowiec. Przyglądając się działaniom mentalnych dzieci Gramsciego, Marcuse’a czy Warhola, którzy po hipisowskiej rewolucji przejęli władzę na amerykańskich uczelniach, widać, że ich spóźnieni naśladowcy nad Wisłą są wtórni. Cała narracja Środy, Hartmana czy nawet nihilisty od donosów wysyłanych do Moskwy jest marną kserokopią tego, co robili nielubiący Pana Boga „intelektualiści” z zachodu 40 lat temu. Nie oznacza to, że najgorsze prowokację czekają nas za blisko pół wieku. Nasi jakobini nie chcą tracić czasu i w błyskawicznym tempie nadrabiają zaległości. Stąd sztuki Nieznalskiej czy performance Żmijewskiego, nad którymi zachwycają się zakompleksieni komentatorzy życia społecznego.

Niedawno we Francji wystawiono „sztukę”  Romea Castellucciego "O twarzy. Wizerunek Syna Boga", która przedstawiała starego, wyniszczonego i pozbawionego ubrania człowieka, cierpiącego na biegunkę, którego syn wielokrotnie oporządza na oczach widza na tle wielkiej reprodukcji twarzy Chrystusa. Podczas przedstawienia w powietrzu unosił się smród fekaliów. Na scenę wchodzili m.in. dzieci z tornistrami, które obrzucają obraz różnymi substancjami i przedmiotami. Wizerunek pokrywał się brązową cieczą, z której formował się napis: „Nie jesteś moim pasterzem”. Autor pseudo-sztuki twierdzi, że nie chce nikogo oburzać, a tylko pokazać, że Boży Syn całkowicie się ogołocił, by stać się człowiekiem, by dzielić z nim jego trudy i warunki, w jakich przychodzi mu żyć. Sztuka została nazwana przez francuskich katolików najprymitywniejszą chrystofobią. Wcześniej we Francji wystawiono przedstawienie „Golgota Picnic” Rodrigo Garcii, która przedstawiała libertyńską wizję ukrzyżowania Chrystusa, ze scenami seksualnymi i obelgami pod  adresem samego Jezusa. Na scenie leżało wiele hamburgerowych bułek, które mają parodiować rozmnożony chleb, aktorzy tańczyli w rytm ostatnich słów Jezusa w rytm ostrej muzyki gitarowej. Według hierarchów przedstawienie jest  „obrazoburczą sztuką, w której Jezus został przedstawiony jako „szaleniec, kundel, piroman, mesjasz AIDS, człowiek opętany przez Szatana i terrorysta”.

Nie zdziwiłbym się, gdy Palikot oba przedstawienia sprowadził do Polski ( w końcu jest on mecenasem sztuki) a patronat medialną nad nimi dałby Tomasz Lis. Z pewnością w przypadku protestów katolików prof. Hartman razem z prof. Środą u Moniki Olejnik biadoliliby na temat polskiego zaścianka. Trudno podejrzewać, że takie przedstawienia nas ominą. Prędzej czy później doświadczymy liberalnego rynsztoka, w którym kocha taplać się lewicowa arystokracja. Jednak nie powinniśmy się specjalnie tym przejmować. I tak wygramy tą wojenkę. Nie takich wrogów pokonywaliśmy przez 2 tysiące lat. Cokolwiek dzisiejsi wrogowie Pana Boga zrobią i tak muszą liczyć czas od narodzenia Chrystusa…

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.