Mimo tego, że sam Michnik jest przegranym politykiem, to Polacy są wciąż zarażeni jego ideą. Lustracja jest tego dowodem

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Czy Polacy chcą jeszcze lustracji? Wystarczy przysłuchać się konwersacjom studentów na polskich uniwersytetach by z przerażeniem przyznać, że coraz większa ich liczba traktuje komunizm jak bitwę pod Grunwaldem albo wojny Napoleońskie. Dokładnie temu służy rugowanie ze szkół historii.

„Lustracja miała zabezpieczać najwyższe urzędy w państwie przed osobami uwikłanymi w tajną współpracę ze służbami specjalnymi PRL. Zamiast tego stała się narzędziem walki politycznej, gier personalnych, odwetu i niszczenia ludzi”-

pisze w rocznice obalenia rządu Jana Olszewskiego Wojciech Czuchnowski z „Gazety Wyborczej”.  Gazeta Michnika ma największe zasługi w torpedowaniu walki o pamięć i rozliczenie bolesnej przeszłości. Oczywiście chodzi tylko o walkę z pamięcią po komunizmie. Przypominanie i piętnowanie „demonów polskiego patriotyzmu” nie wchodzi do szufladki z napisem „gruba kreska”. Nadredaktor byłej gazety Solidarności w imieniu całego narodu symbolicznie rozgrzeszył kapusiów i konfidentów ( to skrót myślowy Wasza Nieomylność, proszę mnie nie pozywać) oraz arbitralnie zdecydował, kto jest człowiekiem honoru. Od transformacji ustrojowej środowisko Adama Michnika tworzy przeróżne mity i bajki dotyczące komunizmu i prób jego rozliczenia. Powyższe słowa publicysty „GW” są tego najlepszym dowodem. Od wielu lat esbeccy konfidenci są w mainstreamowych mediach ( „Trzech kumpli” w TVN był chlubnym wyjątkiem)  przedstawiani jako ludzie zastraszani, którzy muszą po raz kolejny cierpieć przez ataki „chorych z nienawiści oszołomów”. Przeróżne wcielenia generałów Zajączków, walczących godnie z komunizmem, dziś stają w jego obronie i potępiają wszystkich, którzy chcą odedrzeć PRL ze szkodliwych mitów i domagają się przecięcia pępowiny łączącej komunistyczną Polskę z dzisiejszym postkomunistycznym potworkiem. 20 lat temu walka z wizją państwa wolnego od neobolszewickich wpływów została brutalnie stłamszona przez obrońców postkomunizmu. Obalenie rządu Jana Olszewskiego ( w wielu dziedzinach mocno przeciętnego bądź nawet słabego) nie powstrzymało jednak walki o prawdę. Powstał Instytut Pamięci Narodowej, na rynku pojawiły się dwie rzetelne książki o Lechu Wałęsie i setki innych odkłamujących historię, ustawa lustracyjna w bólach eliminuje konfidentów z życia publicznego i przez krótki czas w Polsce istniał klimat rozliczenia przeszłości, który wyniósł do władzy braci Kaczyńskich. Nie można również zapominać, że Polacy rzucili, niczym Thor, który strącił w przepaść swojego brata, michnikową  familię w niebyt sceny politycznej. Trudno nie mówić więc o wielkiej porażce ideologicznej Adama Michnika i jego środowiska, które pragnęło Polski bez prawicowej, endeckiej, Kato-faszystowskiej, jaskiniowo antykomunistycznej ( niepotrzebne skreślić) twarzy.

Politycy michnikowej familii starają się oczywiście ( zgodnie z zasadami sequela) podnosić głowę. W Pałacu Prezydenckim urzędują niedobitki po Unii Wolności, którzy na ostatnim oddechu chcą kształtować otaczającą nas rzeczywistość. Jednak robią to mocno niezdarnie i groteskowo. Platforma Obywatelska w pewnym momencie sprzedała zaś swoje usługi budowniczym specyficznej wersji III RP, po to by wyeliminować znienawidzonych „Kaczorów”. Dzięki temu „Gazeta Wyborcza” opowiedziała się za rządem Tuska, budując jednak z boku wymarzoną dla siebie lewicę. Dziś skolonizowana coraz mocniej przez lewaków gazeta Michnika odchodzi bowiem powolutku od wspierania status quo III RP i przechodzi na pozycje walki o libertyński model naszego kraju. Mimo wszystko jest to kolejna porażka Michnika, który nie jest typem klasycznego Saint Justa. Natomiast w kwestii torpedowania samej lustracji i zaszczepienia Polakom choroby zwanej przez klasyk „michnikowszczyzną”  nie można odmówić temu środowisku sukcesów.

Czy Polacy chcą jeszcze lustracji, która została im obrzydzona do granic możliwości? Z pewnością duża część Polski uważa ją za temat zastępczy. Za kilka lat zdecydowana większość Polaków będzie miała w głębokim poważaniu to czy ktoś był agentem SB czy oparł się służbom. Wystarczy przysłuchać się rozmowom studentów na polskich uniwersytetach by z przerażeniem przyznać, że coraz większa ich liczba traktuje komunizm jak bitwę pod Grunwaldem albo wojny napoleońskie. Ja tego doświadczyłem słuchając opowieści studentów po tym jak w Olsztynie skutecznie zlustrowaliśmy ( dwa wyroki sądowe uznające kłamstwo lustracyjne) dziekana wydziału teologii UWM ks. prof. Cypriana Rogowskiego. Dziś przez totalnie niespójne prawo ten kłamca lustracyjny pracuje nadal na uczelni ( mimo, że sąd mu  tego zakazał) jako wykładowca.  Studenci nie widzą w tym zaś większego problemu. W najlepszym wypadku traktują oni tego człowieka jako kogoś, kto: „coś tam miał w przeszłości, coś z pisowską lustracją”- jak określił to jeden z nich. Niestety polskie uczelnie są wciąż przesiąknięte agentami SB, którzy zostawali naukowcami i autorytetami poprzez komunistyczną kooptację, która odbywała się w pokojach esbeków. Ci ludzie ukształtowali przez lata  kolejne pokolenia wykładowców, którzy teraz z obrzydzeniem patrzą na polską prawicę. Mimo tego, że ustawa lustracyjna ( coraz słabiej niestety) eliminuje ujawnionych publicznie konfidentów z polskich uczelni ( nie zapominajmy, że do tego potrzebne są media, ale mniejszych miastach jest z ich niezależnością problem) to duch „antylustracyjny” wchodzi w nozdrza ich współpracowników i przez to również studentów. Nie można rzecz jasna generalizować tego problemu, jednak, parafrazując duet Jagger/Richards „ czas nie jest po naszej stronie” w kwestii lustracji. Rugowanie ze szkół lekcji historii będzie zaś gwoździem do trumny z napisem: „ pamięć narodowa”. Ważne jest więc by ciągle przypominać czym był 4 czerwca 1992 roku.

Data ta pokazuje jak szybko storpedowano wielkie dzieło realnego niszczenia komunizmu, które zapoczątkował Solidarność w latach 80-tych. Nie można zapominać, że „nocnej zmiany” dokonali bohaterowie Solidarności wraz z komunistami. „Ja ten dzień - 4 czerwca - pamiętam do dziś jako horror, bo był to dzień, w którym kłamstwo i tchórzostwo wygrywało z prawdą”- mówi naszemu portalowi Piotr Semka. III RP jest niestety krajem, gdzie bez przerwy kłamstwo i tchórzostwo jest w cenie. Katastrofa posmoleńska jest tego najlepszym dowodem.

Autor

Nowy portal informacyjny telewizji wPolsce24.tv Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych