„Premier nie wykazuje zainteresowania moją osobą”. Poczekajmy jak jakiś „pisowski lizus" oberwie konkretniej...

PAP
PAP

Stefan Niesiołowski bez żenady przyznaje, że premier nie interesuje się jego osobą, a „Reporterzy bez Granic” nie znają polskich realiów. Niesiołowski zarzuca również dziennikarzom...schamienie. Ten balon zadufania musi kiedyś eksplodować  jak grubas w restauracji w skeczu „Monthy Pytona”. Co będzie listkiem mięty, który go przekłuje?

Stefan Niesiołowski gwiazdorzył w mediach już kilkanaście godzin po ataku na Ewę Stankiewicz. Zachęcony poparciem własnego klubu i zaprzyjaźnionych z premierem żurnalistów, bardzo szybko powrócił do swoich antypisowskich wywodów. Dwie doby po incydencie ze Stankiewicz starał się on jeszcze opanować ( co przychodziło mu z największą trudnością) u Tomasza Lisa. Jednak już następne dni pokazały, że platformerski „wkurzacz” PiS nie zamierza uspokoić swoich mocno zszarganych nerwów. Wczoraj w Superstacji nazwał on  "pisowskimi agitatorami" dziennikarzy których oburzyło jego zachowanie w stosunku do Ewy Stankiewicz. Stwierdził również, że „Reporterzy bez” Granic bronią dziennikarki, bo nie znają polskich realiów.

„Wyszło schamienie niektórych dziennikarzy. To są PiS-owcy agitatorzy. […] Nie znają faktów, nie znają realiów polskich. Nie ma o czym mówić. Ośmieszają się. Tak jak Amnesty International czasami się ośmiesza”

- mówi Niesiołowski. Wszystko wskazuje, że Niesiołowski wierzy w to co mówi. Nie chcę już przypominać, że nawet część publicystów „Gazety Wyborczej” delikatnie potępiło zachowanie posła. Czy oni też są pisowskimi lizusami? Nie ma sensu odpowiadać na to pytanie. Nie ma sensu w ogóle polemizować z Niesiołowskim, bowiem ten człowiek ma poważny problem ze sobą i jest coraz bardziej niebezpieczny dla najbliższego otoczenia. Parafrazując Kisiela można napisać, że polemika z Niesiołowskim nobilituje go bez potrzeby. Problem leży gdzie indziej.

Premier po ataku Niesiołowskiego na Stankiewicz powiedział, że poseł powinien przeprosić dziennikarkę. Tusk zapewnił nawet, że porozmawia z Niesiołowskim. Ten przyznaje jednak, że nie rozmawiał jednak ze swoim szefem.

„Premier nie wykazuje zainteresowania moją osobą”

- powiedział Niesiołowski. Czyż nie jest to znamienne zachowanie Tuska, który ze zmarszczonymi brwiami potępił medialnie swojego żołnierza, obiecując z nim rozmowę, po czym zaniechał jakichkolwiek akcji? Jest. Czy jednak można się dziwić, że premier postępuje w taki sposób? Nie. Dlaczego miałby zachowywać się inaczej, skoro media wybaczają mu niespełnienie jakichkolwiek obietnic złożonych Polakom? Dlaczego miałby dotrzymywać słowa w takiej „błahostce” jak skarcenie swojego posła, skoro złamał wszystkie najważniejsze punkty swojego programu wyborczego? Zaniechanie rozliczenia Niesiołowskiego jest naprawdę niczym w porównaniu z niespełnieniem większości obietnic ze słynnego przemówienie w 2007 roku. Premier zachowuje się zupełnie racjonalnie.

Afera z Niesiołowskim nic nie zmieni w polskim dyskursie publicznym. Tak jak nic nie zmieniło odejście Palikota z PO czy zabójstwo działacza PiS w Łodzi. Ba, skoro nic nie zmieniła katastrofa smoleńska to dlaczego naiwnie wierzymy, że przemoc posła wobec dziennikarza może być jakimkolwiek katharsis? To skrajna naiwność. Podejrzewam, że nawet, gdy jakiś „pisowski żurnalista” dostanie w pysk od działacza PO, to przełomowej reakcji nie będzie. Może to wszystko po prostu musi eksplodować jak grubas w restauracji w skeczu „Monthy Pytona”? Tylko co będzie listkiem mięty, który przekłuje ten balon? Zaczynam naprawdę się tego bać. Temperatura jest coraz wyższa...

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.