Lis chce znów rozliczać polski antysemityzm? Niech spojrzy na swoich ideowych kompanów z lewicy, którzy budują nienawiść do Żydów

Okladna nowego "Newsweeka"
Okladna nowego "Newsweeka"

Lisowski „Newsweek” zajmuje się znów antysemityzmem Polaków. Chodzi oczywiście o antysemityzm prawicy.

„Chcemy dumy z Polski, to musimy przerobić rozdział „Wstyd”, chcemy być dumni z siebie, to musimy wejrzeć w rozdział „Hańba

- pisze w nowym "Newsweeku" redaktor naczelny Tomasz Lis. Na stronie tego tygodnika czytamy, że zdaniem Lisa antysemityzm mimo braku swoich ofiar w sensie społecznym nie jest marginesem -  o czym świadczą okrzyki na stadionach, publikacje sprzedawane w kioskach czy potoczne powiedzenia. Czy Lis nie ma racji? Pewnie częściowo ma. W kioskach do tej pory można znaleźć pisma Bubla czy innego oszołoma oraz książki Henryka Pająka. Czy świadczy to o problemie nienawiści do Żydów ze strony polskiej prawicy? W żadnym razie. Oczywiście antysemityzm jest problemem w dzisiejszym świecie. Elementy nienawiści do Żydów są widoczne na stadionach i na murach w wielu polskich miastach. Fora internetowe są pełne nikczemnych słów o naszych starszych braciach w wierze. Jednak taka sama niechęć do Żydów jest widoczna w Niemczech, Francji czy innych krajach zachodniej cywilizacji. Należy zadać sobie rzecz jasna pytanie o to czy antysemityzm wchodzi do polskich mainstreamowych sporów? Odpowiedź jest prosta- tak. Jednak wdziera się on nie z prawej strony naszego domu.

Najlepszym tego przykładem były brednie lewicowego guru, noblisty i byłego SS-mana Güntera Grassa, które wypowiedział on o Izraelu. W podobnym tonie wypowiadał się prof. Zygmunt Bauman, przeciwko którego tezom Lis oczywiście mocno nie protestował. Gwiazda polskiego dziennikarstwa woli bowiem rozdrapywać rany tam, gdzie jest to najłatwiej robić. Tylko czy ma to jakikolwiek sens? Dziś naprawdę tylko wyjątkowo zacietrzewiona osoba może chcieć uderzać polską prawicę antysemityzmem. Nie ma w Polsce reprezentatywnej partii po prawej stronie polskiej sceny politycznej, która nie miałaby prożydowskiej twarzy. Nie można zapominać, że Lech Kaczyński był najbardziej prożydowskim polskim prezydentem. Był  on również pierwszym prezydentem RP, który zapalał świece chanukowe w synagodze. To również ten wyszydzany za rzekomy nacjonalizm i ksenofobię polityk zainicjował budowę Muzeum Historii Żydów Polskich. Pamiętną wizytę Kaczyńskiego w Izraelu chwalił zarówno „The Jerusalem Post” jak i lewicowy „Haaretz”. Nie można zarzucić antysemityzmu prawicowym tygodnikom jak „Gazeta Polska” czy „Uważam Rze”, które bardzo często wykazują poparcie dla Izraela. Niemal wszyscy znaczący konserwatywni publicyści podkreślają swoją sympatię dla państwa żydowskiego i Żydów. Niestety nie można tego powiedzieć o lewicy już wprost budującej nienawiść do Żydów, która kończy się coraz częściej krwawymi rzeziami ( patrz Francja). I nie chodzi wcale jedynie tylko o wspieranie palestyńskiego terroryzmu w postacie pływania na Flotylli, jak robił to zabawny lewicowy publicysta z "Przekroju".

Gdyby Lis uczciwie podchodził do swojego zawodu i był „arystokratą dziennikarstwa” nie tylko dla przykładającego rękę do prześladowania Żydów w 68 roku Wojciecha Jaruzelskiego, to poświęciłby znaczną część numeru swojego pisma antysemityzmowi lewaków oraz lewicowym tradycjom antyżydowskim. A jest o czym pisać. Marks, architekci rewolucji francuskiej, Diderot, Wolter, Allende, Che, włoskie związki zawodowe, czarne pantery, Meinhof, Grass i dzisiejsi lewacy- wszystkich ich łączy radykalna nienawiść do Żydów. I jest ona silna jak w „Der Strümerze”. Wystarczy udać się na manifestacje Antify czy polskich przyjaciół międzynarodówki lewackiej. Pisał o tym publicysta Forum „Żydów Polskich” Dawid Wildstein, po tym jak odwiedził pokaz antysyjonistycznego filmu zorganizowanego przez „Kampanię Solidarności z Palestyną” i redakcję „Le Monde Diplomatique”.



„I tak strony propalestyńskiej propagandy zaludniają powykrzywiane groteskowe postacie, których przynależność polityczna determinowana jest przez te same symbole co żydowska przynależność religijna. Jest pełna obrzydliwych postaci z gwiazdą Dawida, śmiesznych, oszalałych z nienawiści Żydów, o twarzach wykrzywionych żądzą mordu”. Niewiele różnią się te karykatury od obrazków nazistowskiego „Der Strümera”- pisał publicysta.

Czy przeczytamy o tym u Tomasza Lisa? Nie. Lis nie lubi przywoływać demonów, które uderzają w lewicowe środowisko, którego jest, co najmniej, sympatykiem. A powinno ono szczególnie mocno uderzyć się we własne piersi i oczyścić się z antysemickich naleciałości, które są przebrane w szaty antysyjonizmu. Żeby to jednak zrobić trzeba mieć cojones, których od dawna Tomaszowi Lisowi brakuje. Łatwiej jest znów przywołać „demony prawicowego antysemityzmu”, który na dodatek zostanie wpisany w kolejną komercyjno-skandaliczną okładkę z Jezusem i Maryją. Tak jakby dzisiejszy katolicyzm miał cokolwiek wspólnego z antysemityzmem. Lis nie zdaje sobie chyba sprawy, że swoim działaniem wpiera jedynie niechęć do semitów. Obsesyjne szukanie antysemityzmu powoduje zbagatelizowanie tego zjawiska. Owoce 20- letniego szukania polskiego antysemityzmu poskutkowało, że eksplodował on po lewej stronie, gdzie wciąż jest niezauważalny.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych