Jak byłyby odebrane wizyty polityków niemieckich w Stoczni Gdańskiej w 1980 r.? Prawdopodobnie walczący o swoje prawa stoczniowcy klaskaliby, a nawet skandowaliby imiona wspierających ich gości - Helmut! Helmut! czy Andrea! Andrea! Jednak u większości polskiego społeczeństwa takie wizyty budziłyby z pewnością ogromną nieufność. Nawet, gdyby goście szczerze lubili Polaków i popierali ich dążenia do niepodległość. Poza tym dla propagandy komunistycznej byłaby to tylko woda na młyn, bo z pewnością przypominano by, jak w 1939 r. Niemcy postępowali z Polakami w Gdańsku.
Podobnie jest z obecnością polskich polityków na wiecach w Kijowie. Zgromadzeni tam ludzie cieszą się, ale u wielu Ukraińców ta nadaktywność budzi to mieszane uczucia. Zwłaszcza, że widoczna jest rezerwa polityków niemieckich, francuskich i angielskich. Z pewnością więc propaganda prezydenta Janukowycza (skądinąd wnuka rzymskokatolickiego Polaka) postawi zarzut polonizacji wydarzeń nad Dnieprem i Dniestrem, a także przypomni jak Polacy za czasów Piłsudskiego zdobywali Kijów i krwawo ścierali się z Ukraińcami na ulicach Lwowa. Zwłaszcza, że niektórzy polityczni marzyciele znad Wisły twierdzą, że są kontynuatorami dorobku Piłsudskiego.
Polscy goście szybko powrócą do Warszawy, a Ukraińcy pozostaną sami. To, czy Ukraina wejdzie do UE, czy też nie, to będzie zależeć od samych Ukraińców, Także od tego, jak w tej sprawie niemiecka super-kanclerz Merkel dogada się wszechwładnym carem Putinem. A przecież nie pierwszy raz w historii władcy Niemiec i Rosji świetnie dogadują się z ze sobą ponad głowami Polaków i Ukraińców, jak i wszystkich innych narodów Europy środkowo-wschodniej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/172633-nie-polonizujmy-wydarzen-na-ukrainie-u-wielu-ukraincow-ta-nadaktywnosc-budzi-mieszane-uczucia