Cyryl I oczywiście nie nakazał odczytania przesłania w podległych sobie cerkwiach. A teren jego jurysdykcji jest ogromny

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA

Jadąc samochodem na mszę św. do Gliwic słuchałem niedzielnego nabożeństwa z bazyliki św. Krzyża w Warszawie, transmitowanego przez Polskie Radio i Radio Maryja. Główny celebrans, przełożony  ze zgromadzenia księży chrystusowców, nie odczytał w czasie liturgii nakazanego przez Episkopat Polski tzw. przesłania. Tak jak Pan Bóg przykazał wygłosił normalną homilię, cytując często tak Pismo Święte jak i "Pana Tadeusza". Jedynie na końcu homilii zacytował niewielki fragment owego przesłania, ale imienia Cyryla I, agenta KGB nie wymienił.

Oczywiście w ten sposób podpadł tak władzom kościelnym, jak i ambasadzie Rosji w warszawie oraz redakcji "Gazety Wyborczej". Ta ostatnia skwapliwie zbiera informacje, kto czytał a kto nie. Być może służby specjalne Polski i Rosji też zbierają te informacje. W tym wypadku mamy klasyczny przykład sojuszu ołtarza z tronem. I to z dwoma tronami.

O powodach, dla których też nie odczytałem dokumentu, sygnowanego przez wysłannika cara Putina, wypowiadałem się wczoraj dla głównego wydania "Wiadomości" w TVP 1 oraz dla TVN 24.


Przy okazji zapoznaj się doskonałym tekstem Rafała Ziemkiewicza "Pojednanie z czekistami".


Inny tekst znajduje się w dzisiejszym wydaniu "Gazety Polskiej Codziennie":

W ostatnią niedzielę rano słuchałem nabożeństwa transmitowanego przez Polskie Radio i Radio Maryja z bazyliki św. Krzyża w Warszawie. Główny celebrans w czasie liturgii nie odczytał tzw. przesłania, które sygnował Cyryl I,  i jak Pan Bóg przykazał wygłosił normalną homilię. Jedynie na jej końcu zacytował niewielki fragment tego pisma, ale imienia patriarchy Moskwy, agenta KGB, nie wymienił. Wielu innych duchownych też tego dokumentu nie odczytało.

Jest to sytuacja bez precedensu w polskim Kościele, świadcząca o poważnym pęknięciu.  Jednak o przyczynach tego zjawiska Katolicka Agencja Informacyjna, choć jest utrzymywana z pieniędzy wiernych,  milczy jak zaklęta. Kościelni rzecznicy prasowi także nabrali wody w usta. Za to „Gazeta Wyborcza” starannie odnotowała, kto czytał a kto nie. W podobny sposób z pewnością postąpiły służby specjalne ekip rządowych Tuska i Putina.

W tym wypadku mamy więc klasyczny przykład sojuszu ołtarza z tronem. I to z dwoma tronami na raz.

Hospody pomyłuj!

Do tego tekstu dodam, że Cyryl I oczywiście nie nakazał odczytania przesłania w podległych sobie cerkwiach. A teren jego jurysdykcji jest ogromny. Obejmuje nie tylko Rosję, Białoruś i Ukrainę oraz prawie wszystkie kraje dawnego ZSRR, ale też liczne diecezje w Europie zachodniej i w obu Amerykach. To jest aż 157 diecezji i prawie trzydzieści tysięcy parafii !

Odczytano tylko w jednej jedynej cerkwi w Moskwie. Aby jednak upokorzyć Polaków, to uczyniono to w czasie nabożeństwa z okazji 200-lecia bitwy pod Borodino, w której wojska polskie walczyły u boku Napoleona. Wyprawa na Moskwę w 1812 r. była dla Polaków jedyną szansą na odzyskanie niepodległości. Wojna zakończyła się klęską, a Polska znów trafiła pod but cara.

A Putina i Cyryla I oczywiście dziś powinniśmy przeprosić, że przez dwa wieki biliśmy się o tę niepodległość.



Dodam, że we wczorajszym wieczornym serwisie Katolicka Agencja Informacyjna nie zająknęła się ani jednym słowem na ten temat.

I jeszcze jedna ważna wiadomość. Ani w cerkwiach patriarchatu Moskwy, ani w cerkwiach w Polsce, owego dokumentu nie odczytano.

Car Putin z wczorajszego dnia może być naprawdę zadowolony.

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych