Nie poddam się. Tak najkrócej mogę odpowiedzieć wszystkim osobom, które od wczoraj piszą do mnie w związku z procesem karnym wytoczonym mi przez b. funkcjonariusza SB Edwarda Kotowskiego z Sokółki Białostockiej.
Nie skapitulowałem ani w 1985 r., gdy tzw. "nieznani sprawcy" chcieli się mnie zniszczyć, ani w 2006 r., gdy antylustracyjne lobby w archidiecezji krakowskiej próbowało tego samego, choć trochę innymi metodami.
W chwili obecnej grozi mi kara do 2 lat więzienia, a powód dodatkowo domaga się ode mnie 50 tys. na swoją rzecz. Pecunia non olet! Więcej nie piszę, bo tzw. posiedzenie pojednawcze dopiero ma się odbyć.
Niezależnie od wyniku zaangażuje się z pewnością w sprawę kasacji haniebnego par. 212 kodeksu karnego, który służy do kneblowania wolności słowa.
Ten temat porusza dzisiejsza "Rzeczpospolita", pisząc o proteście dziennikarki Doroty Kani z "Gazety Polskiej".
Dziennikarka zarzuca w swej skardze do Trybunału naruszenie przez Polskę art. 10 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, czyli prawa do swobody wypowiedzi.
Skargę do Strasburga także po przegranym procesie z tym samym byłym funkcjonariuszem SB wniósł redaktor Jerzy Jachowicz. I on w 2010 roku przegrał proces o zniesławienie z artykułu 212 kodeksu karnego. (...)
Niedawno kampanię na rzecz wykreślenia z kodeksu karnego artykułu 212 rozpoczęła Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Biorą w niej udział także Izba Wydawców Prasy oraz Stowarzyszenie Gazet Lokalnych. To ten artykuł przewiduje dla dziennikarzy karę nawet dwóch lat więzienia za zniesławienie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/118952-nie-poddam-sie-nie-skapitulowalem-ani-w-1985-r-gdy-tzw-nieznani-sprawcy-chcieli-sie-mnie-zniszczyc-ani-w-2006-roku