Polacy i ryby głosu nie mają. Struktura własności polskich mediów gwarantuje dominację Niemcom i Rosjanom. Fatalny stan mediów publicznych powoduje, że ta dominacja zmienia się dziś w monopol

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. sxc.hu
fot. sxc.hu

Inne państwa nas lekceważą. W każdym razie, Niemcy, Francja, Rosja na pewno. Chyba też USA? Parę lat temu Francuzi poradzili nam, żebyśmy siedzieli cicho. Rząd Tuska znakomicie dopasował się do tej rady. Niemcy zatem coraz bardziej zdecydowanie głoszą nową wersję historii II wojny światowej: za zbrodnie tego czasu odpowiedzialni są Polacy, skądinąd, jak wiadomo, zagorzali antysemici (patrz serial telewizyjny „Nasze matki, nasi ojcowie”, który robi teraz karierę międzynarodową, a był, o zgrozo!, promowany również przez TVP). Rosjanie, próbują kontrolować nasz przemysł chemiczny ( przy okazji chcą dostać się do polskiej technologii taniego wytwarzania grafenu, tego cudu na miarę krzemu). Chcą także kontrolować naszą energetykę, a mają w tym wsparcie francuskie i niemieckie, bo przecież dla każdego z tych krajów gaz łupkowy jest poważnym zagrożeniem. Jedynie Amerykanie jeszcze się wahają jak nas traktować? Czy jak partnera, choć wiadomo, że mniejszego i słabszego, ale pożytecznego, choćby w sferze militarnej (system antyrakietowy) czy biznesowej (wyposażenie armii, łupki)? Czy jak w pełni zależnego klienta?

I tu problem zasadniczy, bo Polski rząd nie chce być niczyim partnerem! Nie ma też wystarczająco silnej opinii publicznej, która by zaprotestowała przeciwko traktowaniu Polski jako wasala Berlina, Paryża i Moskwy. Tak zwane media głównego nurtu (mainstream) są w zdecydowanej większości w rękach ludzi, którzy w przeszłości mieli powiązania ze służbami specjalnymi PRL-u, a zatem także z sowieckimi. Archiwami na temat tych ludzi dysponują na pewno  Berlin (bo Stasi było nader skrupulatne w polskich sprawach) i Moskwa, bo to ona monitorowała i kontrolowała wszystkie służby specjalne państw Układu Warszawskiego. Dotyczy to tak elektronicznych mediów prywatnych, jak publicznych.

Jeśli chodzi o prasę, to Polskapresse, czyli kapitał niemiecki, jest już właścicielem blisko 90 procent gazet regionalnych. Springer też ma istotny wpływ na rynek polskiej prasy („Fakt” i „Newsweek”). Notabene, cóż za piękna nazwa „Polskapresse”… Rosjanie raczej unikają takiej ostentacji i nie ujawniają się na szyldach. Byłoby jednak szczere i  w swej bezpośredniości nawet wzruszające, gdyby programy informacyjne w radiu i telewizji nie tylko w treści, jak dziś, ale i w języku były otwarcie niemieckie i rosyjskie. I jaka dodatkowa korzyść społeczna z nauki języków obcych!

Kontrolowanie mediów, oznacza de facto, kontrolowanie debaty publicznej. Nim media niezależne rozwiną się na tyle, żeby móc walczyć o rząd dusz i umysłów w Polsce, suwerenność Polski stanie się zamierzchłym wspomnieniem.

Nie zdziwiła mnie zatem wczorajsza informacja portalu wPolityce.pl, że koncern Springera wykupuje portal Tomasa Lisa et consortes. Na Internet też trzeba wpływać, nawet jeśli biznesowo nie  jest to  dziś sprawa zbyt atrakcyjna.

Czasem słyszę, że  lepsi Niemcy niż Rosjanie. I na pozór nie jest to uwaga bezsensowna, bo przecież Berlinowi chodzi o interes ekonomiczny i polityczny, a Moskwa, wiadomo, chciałaby znowu wszystkich wziąć pod but i knut. Ale, w istocie, takie postawienie sprawy jest krańcowym idiotyzmem. W Warszawie bezwzględnie musi być rząd zainteresowany budową Polski suwerennej. I wykorzystujący mądrze w tym celu Unię Europejską i jej procedury, prawa, interesy, również NATO, także USA i ich interesy.

Na razie, na życzenie obecnej władzy i ku zadowoleniu zagranicy, jesteśmy jak te ryby, co to głosu nie mają.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych