Brednie Korwin-Mikkego, czyli jak człowiek-demolka buduje polską Prawicę. "Bajzel, chaos organizacyjny"

Fot. PAP
Fot. PAP

Na nczas.com ukazał się tekst „Korwin-Mikke: O kondycji polskiej prawicy. Czy mamy szansę na przejęcie władzy?” w którym prezes Kongresu Nowej Prawicy po raz kolejny roztacza wizje w których nic nie jest nawet przez moment spójne i logiczne.

Oto bowiem znawca polskiej sceny politycznej pisze na początku swojego tekstu, że:

„W Polsce Prawica może liczyć – góra – na 15%. To proste: jakieś 5% wyjechało z Polski i innych krajów europejskich do Ameryki…”

A wszystko po to, aby na koniec tego samego tekstu(!) napisać:

„Jeśli w momencie próby połowa narodowców opowie się za Prawicą, i poprze ją właściwa część PiS i (mniejsza) PO – mamy poważne szanse na przejęcie władzy.”

Podsumowując: Prawica z górą 15%, przy bliżej nieokreślonym wsparciu części PiS i części PO, ma szanse na przejęcie władzy. I takimi bredniami Korwin-Mikke karmi kolejne pokolenia młodych, zdezorientowanych ludzi, którzy wierzą, że ten XIX-wieczny postępowiec, dzięki muszce pod szyją jest konserwatystą na miarę XXI wieku.

Do roku 2010 nie byłem osobą zaangażowaną specjalnie w tzw. życie społeczno-polityczne i nie znałem wielu realiów z jakimi borykają się różnego rodzaju organizacje polityczne. W związku z tym, kiedy w roku 2010 postanowiłem pomóc Januszowi Korwin-Mikkemu w wyborach prezydenckich i samorządowych, wierzyłem, że dotychczasowe porażki wyborcze prezesa wynikają po prostu z błędów popełnianych przy okazji kampanii wyborczych, w tym z błędów wizerunkowych.

To co jednak zobaczyłem przekonało mnie, iż to, że przez 20 lat formacja Korwin-Mikkego nie powróciła do Sejmu nie jest dziełem przypadku. Gdyby bowiem Korwin-Mikke w ten sposób zarządzał jako prezes jakąś dużą, poważną firmą, tak jak zarządza partią, to w kilka tygodni zostałby wywalony ze stanowiska, wcześniej prawdopodobnie doprowadzając taką firmę na skraj bankructwa. Bajzel, chaos organizacyjny, napuszczanie jednych ludzi na drugich, brak spójnego programu, kompletna bezideowość budowanej formacji to w skrócie najdelikatniejszy z możliwych opisów tego z czym się zetknąłem w realu pracując na rzecz nie tylko samych kampanii, ale również budowania prawicowej formacji na której czele stał Mikke. Nie ma po prostu fizycznie takiej możliwości, aby Korwin-Mikke stworzył silną formację polityczną.

Między bajki też można włożyć zapewnienia Mikkego, że nie chodzi przecież o to, aby Korwin-Mikke rządził, tylko chodzi o szerzenie idei. Że niby formacja Korwin-Mikkego to formacja ludzi ideowych, ludzi którzy wychodząc spod skrzydeł pana prezesa idą w świat i niosą dalej światłe idee, np. wolności gospodarczej. Iluż to niegdysiejszych uprowców ma teraz realny wpływ na rządy w naszym kraju dzięki temu, że są dziś w PO i czy mamy przez to chociażby o odrobinę niższe podatki, mamy reformy, które ułatwiają w Polsce prowadzenie działalności gospodarczej? Mamy coś wręcz odwrotnego.

Tymczasem Mikke zaskoczony pisze:

„Nie rozumiem, co tam jeszcze robi kilku b. UPRowców… jeśli chcieli ciągnąć tę partię w stronę klasycznego liberalizmu, to najwyraźniej im się to nie udaje.”

Nie rozumie biedaczysko. Nie rozumie też oczywiście dlaczego w kolejnych wyborach ma wynik zawsze taki jaki ma. Czyli poniżej progu. Nie rozumie też pewnie dlaczego nie dotrzymuje już po raz kolejny słowa, że jeżeli nie uzyska zadowalającego wyniku wyborczego to kończy z polityką. No nic chłopina nie rozumie co sam robi i gada.

Ale Korwin-Mikke zawsze ma jakieś wytłumaczenie. Winni jego porażek wyborczych są inni! Winni są agenci dawnej SB, albo winna jest Państwowa Komisja Wyborcza, albo winny byłem nawet ja (to nie żart), który nie brałem już udziału w ostatniej kampanii wyborczej, bo wiedziałem czym się ten cyrk
skończy.

Jest jasne i oczywiste, że przy każdej formacji politycznej, która będzie wyrastała ponad przeciętność będą się kręcili różnego rodzaju agenci. Tacy też, którzy będą mieli za zadanie uwalić daną partię. Ale największym agentem w formacji Korwin-Mikkego jest sam Korwin-Mikke. I żadnych innych agentów tam nie trzeba.

Kiedy na początku zeszłego roku proponowałem Korwin-Mikkemu, po obiecujących wynikach w wyborach prezydenckich i samorządowych, tworzenie dużej organizacji, tworzenie szerokiego frontu prawicowego, zaproszenie do tego m.in. narodowców, Korwin-Mikke oświadczył, że wie lepiej jak należy działać. Wyniki tych działań znamy. Niezebrane podpisy w odpowiedniej liczbie okręgów wyborczych i zmarnowana szansa na wejście do Sejmu, i owo niedotrzymane słowo „konserwatysty”, że odejdzie po porażce wyborczej z polityki.

Korwin-Mikke przed wyborami parlamentarnymi wypiął się na narodowców, a teraz bajdurzy „jeśli w momencie próby połowa narodowców opowie się..” Ciekawe tylko co obieca w godzinie próby Korwin-Mikke narodowcom? I nie chodzi o to, żeby obiecywać jakieś stanowiska… Ale wystarczyłaby taka obietnica bardziej honorowa. Np. prezes Kongresu Nowej Prawicy mógłby obiecać, że jeżeli jednak się nie uda - nie uzyska 15% i nie przejmie władzy - to odejdzie z polityki. Jestem pewien, że to akurat prezes Korwin-Mikke obiecać może. No więc, ci narodowcy, ale nie tylko, również dawni i obecni członkowie UPR, którzy chcą wierzyć w taką deklarację prezesa powinni go koniecznie poprzeć…

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych