Jak już wiadomo Wojewódzki Sąd Administracyjny oddalił skargę fundacji Lux Veritatis na decyzję KRRiT, odmawiającą przyznania miejsca na multipleksie naziemnej telewizji cyfrowej TV Trwam.
To, co pociesza, to jest to, że wyrok zapadł niejednomyślnie, przy jednym zdaniu odrębnym - na trójkę sędziów jeden nie przychylił się do wyroku.
To, co zastanawia, to jest to, że 20-minutowa przerwa, która nastąpiła po obszernym, niezwykle szczegółowym wystąpieniu mecenasa fundacji Lux Veritatis, w którym pojawiały się nowe rzeczy, np. które były przyjmowane ze zdziwieniem dla sądu, np. nowy, bardzo ważny szczegół, który się pojawił, dotyczący tego, że fundacja Lux Veritatis występuje o rozszerzenie koncesji tylko na rok, bo za rok upłynie termin tej koncesji satelitarnej, na podstawie której fundacja Lux Veritatis nadaje program tv Trwam.
W związku z tym rozszerzenie, bo wszystkie podmioty ubiegające się o miejsce na multipleksie wnioskowały właśnie o rozszerzenie koncesji - to rozszerzenie dotyczyło jedynie 12 miesięcy. To dla sądu było czymś nowym, to pojawiło się zupełnie w ostatnim momencie tej rozprawy i widać było, że sąd miał z tym kłopot, mimo że, analizując dokumenty sprawy to dokładnie wynika. Koncesja TV Trwam została bowiem wydana na 10 lat, a dziś upływa 9 lat. Wiadomo więc, że nawet wysokość opłaty koncesyjnej była w tym przypadku drastycznie różna - bo za jeden rok dla fundacji Lux Veritatis wynosiłaby niewiele ponad 400 tys. zł, czy niecałe pół miliona zł. Przy opłatach innych podmiotów, które wynosiły 6, 7 milionów i więcej.
I nawet ten szczegół sąd pominął albo nie zwrócił uwagi, że coś tutaj jest nie tak.
W związku z tym, zabezpieczenie finansowe na ten czas koncesji, o którą się ubiegała fundacja Lux Veritatis, było absolutnie wystarczające. Sąd, z przewodniczącym składu sędziowskiego, Zbigniewem Rudnickim, nie wziął tego pod uwagę i przyjął to ze zdziwieniem dopiero wtedy, kiedy zwrócił im na to uwagę mecenas. Wtedy okazało, że to jest jakiś kłopot.
Przed 20-minutową przerwą padły takie dziwne zdania, że "tu nie chodzi o szukanie teorii spiskowych", "tu nie chodzi o rzucanie komuś kłód pod nogi", albo "sąd odcina się od tego szumu medialnego, społecznego, czy tego co się dzieje w przestrzeni społecznej", jakby sąd chciał się usprawiedliwić i przygotować nas na to, że ten wyrok będzie niekorzystny.
Ale po 20-miutowej przerwie, wyrok a później uzasadnienie wyglądało, jakby było już wcześniej przygotowane, bo co najważniejsze, to co najbardziej zdumiewające i najbardziej bulwersujące moim zdaniem, jest to, że sąd nie odniósł się do tych wielu szczegółowych kwestii, które podnosiła strona skarżąca, czyli mecenas fundacji Lux Veritatis.
Zdumiewające jest również to, że sąd odrzucił wniosek o dołączenie jako dowodu 200-stronicowej analizy porównawczej, która według zobiektywizowanych iprecyzyjnych kryteriów finansowych, pokazywała jak wygląda kondycja finansowa tych podmiotów, które dostały miejsce na multipleksie - Stavka, Polo itd - i jak wygląda kondycja finansowa Lux Veritatis. Tu sąd wykonał taką figurę retoryczną, mówiąc, że "nie będzie się zagłębiał w tabelki" itd.
Czyli co to znaczy: albo sąd chce sprawdzić jak to wygląda naprawdę, albo nie chce sprawdzić. Tutaj pokazało się, że sędzia Zbigniew Rudnicki nie chciał się pochylić nad tymi tabelkami, no musiałby odroczyć rozprawę, musiałby zwołać jeszcze jedno posiedzenie itd, itd.
Odrzucenie tego wniosku o dołączenie jako materiału dowodowego tej analizy wskazuje i potwierdza najgorsze przypuszczenia, że ten wyrok był ustawiony. Bo być może trzeba by wydać inny wyrok.
Trzecia rzecz to zupełnie skandaliczne określenie, jakiego sędzia Rudnicki użył w uzasadnieniu a mianowicie, że organ jakim jest Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nie jest superviserem, nie jest superbankierem, ani nie jest superrewizorem, żeby zagłębiać się w tak detaliczne kwestie finansowe.
Ale przecież z drugiej strony głównym argumentem nieprzyznania koncesji było przecież to, że kondycja finansowa fundacji jest zła, a tu okazuje się, że sąd uważa, że organ nie musi precyzyjnie badać tej kondycji finansowej? I sądu nie dziwi, że szczególną dociekliwość organ, czyli KRRiT wykazuje pytając o szczegóły pożyczki fundacji i w ten sposób KRRiT stawia się w pozycji czy w roli supervisera, czy superewizora? Nie zwróciło to uwagi sądu, nie było dla niego punktem zastanowienia.
Czyli kompletna nierówność traktowania podmiotów, całkowite ignorowanie z jednej strony szczegółów finansowych tych podmiotów, które koncesje otrzymały i zagłębianie się w szczegóły jednego podmiotu i próba wykazania, że to właśnie szczegóły tej pożyczki być może stanowią ten argument, który przeważył, że fundacja koncesji nie dostała.
I jeszcze jedna ważna sprawa - sąd uznał - i tutaj pod kątem fundacji powiedział kilka ciepłych słów - że zabezpieczenie finansowe jakim są darowizny - finansowanie pochodzące z datków, nie jest być może wystarczająco pewnym źródłem finansowania, ale z drugiej strony zaprzeczając sobie na chwilę mówił
no tak, ale praktyka, która pokazuje, że kilka lat istnienia i funkcjonowania podmiotu i nadawania programu, pokazuje, że należałoby to brać pod uwagę. Ale ten argument nie jest wystarczającym argumentem, żeby uznać skargę za zasadną i podważyć decyzję KRRiT.
I powiedział też kuriozalną rzecz dotyczącą programu: że sąd w ogóle nie zwraca uwagę, to jest nieistotne, jaki program nadaje - ta kwestia programowa nie jest kwestią rozstrzygania sądu, on tylko sprawdza prawidłowość administracyjnego postępowania.
Tylko że, na miłość Boga, nie wiem, czy ktoś z obecnych na sali zrozumiał na czym polegają te kryteria, jakimi się kierował sąd, ponieważ ten nieprecyzyjny język, jakim stosował - wiele słów pod tytułem "wydaje się", "uważa się", "jest skłonny przypuszczać" - jest tak ogólnikowy i tak nieprecyzyjny, jakby kompletnie nie potrafił odnieść się do merytorycznych argumentów podnoszonych przez stronę skarżącą.
Jest przesądzone, że fundacja i jej mecenas będą składali apelację.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/133147-bulwersujacy-wyrok-wsa-w-sprawie-tv-trwam-relacja-na-goraco-jana-pospieszalskiego-tuz-po-wyjsciu-z-sadu