Jest na Krakowskim Przedmieściu pusta przestrzeń po krzyżu. Jasna jak znak na zakurzonej ścianie pokoju po zdjętym krucyfiksie. Kiedy patrzę na miejsce w którym stał - widzę go nadal: dwa krzyżujące się pasy świecącego powietrza.
Czy krzyż tam postawiony powinien pozostać w tym miejscu na zawsze? Być przypomnieniem wielkich narodowych rekolekcji, które przeżywaliśmy półtora roku temu, czy też powinien zostać zwinięty jak sztandar po bitwie?
Dlaczego ten prosty znak, stojący wśród innych budowli, pomników, nie przeszkadzający spacerującym, ani przejeżdżającym samochodom, wywołał tak wiele emocji? Tkwił w oku niektórych boleśnie jak drzazga ?
Jest taki wiersz Norwida "Dziecko i krzyż" w którym syn patrząc na maszt łodzi zbliżającej się do mostu krzyczy do ojca :
Patrz! Jaki tam krzyż, / Krzyż niebezpieczny - Maszt się niesie wzwyż,/ Most mu poprzeczny - //.
Ojciec odpowiada mu na to, aby się nie lękał, bo krzyż zawsze jest znakiem zbawienia, więc nie może stanowić groźby. Kiedy statek spokojnie przepływa pod mostem padają słowa :
Gdzie się podział krzyż? // - Stał się nam bramą.
- brzmi odpowiedź.
Ilekroć słuchałem słów różnych księży, hierarchów czy polityków w sprawie krzyża na Krakowskim Przedmieściu zawsze brzmiały mi w uszach te słowa Norwida.
Padały różne argumenty za jego pozostawieniem, albo przeniesieniem. Bardziej lub mniej przekonywujące. Apelujące do emocji, do rozumu, do tolerancji i nowoczesności. Jednak zawsze zastanawiałem się nad tym dlaczego o ten akurat krzyż toczy się tak wielka batalia.
Czy dlatego, że był symbolem Chrystusa, czy dlatego, że był również znakiem i miejscem pamięci po tych, którzy zginęli 10 kwietnia 2010 roku? Czy dlatego tak drażnił, że stojąc w tym miejscu zawsze przypominałby o prezydencie prof. Lechu Kaczyńskim, jego małżonce i dziewięćdziesięciu czterech innych, wspaniałych ludziach? Zakłócałby spokój rządzących. Przypominałby, że zostaną rozliczeni z tego co zrobili. Czy właśnie dlatego?
Stawiałbym sobie te pytania pewnie dalej i nie miałbym na nie przekonującej odpowiedzi, gdyby nie to, że będąc kiedyś w swoim parafialnym kościele usłyszałem drżący głos starego księdza rezydenta. Czytał on początek pierwszego listu Świętego Pawła do Koryntian. Ten cytat stał się dla mnie kluczem do zrozumienia. Odpowiedzią na wszystkie postawione w tym tekście pytania.
Nauka krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie, mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia. Napisane jest bowiem: „Wytracę mądrość mędrców, a przebiegłość przebiegłych zniweczę”. Gdzie jest mędrzec? Gdzie uczony? Gdzie badacz tego co doczesne? Czyż nie uczynił Bóg głupstwem mądrości świata? Skoro bowiem świat przez mądrość nie poznał Boga w mądrości Bożej, spodobało się Bogu przez głupstwo głoszenia słowa zbawić wierzących. Tak więc gdy Żydzi żądają znaków, a Grecy szukają mądrości, my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla tych zaś, którzy są powołani, tak spośród Żydów jak i spośród Greków, Chrystusem, mocą Bożą, i mądrością Bożą. To bowiem, co jest głupstwem u Boga, przewyższa mądrością ludzi, a co jest słabe u Boga, przewyższa mocą ludzi.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/120026-krzyz-dlaczego-tak-draznil-zaklocalby-spokoj-rzadzacych-przypominalby-ze-zostana-rozliczeni-z-tego-co-zrobili