Nie można dzielić członków NATO na ważniejszych i mniej ważnych
-- powiedział Barack Obama w czasie przemówienia na szczycie UE-USA. Optymistycznie brzmiące stwierdzenia uzupełnił ważną deklaracją:
Regularna obecność NATO może być potrzebna w niektórych krajach członkowskich z Europy Środkowej i Wschodniej, które mogą czuć się zagrożone.
Należy mieć nadzieję, że za słowami pójdą czyny, a Europa Środowa rzeczywiście będzie miała równy innym status w NATO. Trzeba również trzymać za słowa Baracka Obamę w związku z deklaracją obecności wojskowej Sojuszu m.in. w Polsce. Nasz kraj powinien stać się miejscem stacjonowania wojsk NATOwskich -– mowa nie tylko o symbolicznej obecności nieuzbrojonych F16, ale dużej grupie wojskowych -- oraz miejscem lokalizacji ważnych instalacji obronnych. To jednak na razie kwestia przyszłości.
Prezydent Barack Obama, choć mówił jedynie o zapowiedziach, mógł wywołać optymistyczne reakcje. Jednak zupełnie je zaprzepaścił i zmiażdżył następnymi rozważaniami.
Musimy się upewnić, byśmy mieli plany awaryjne dla wszystkich tych członków, w tym państw Europy Środkowej i Wschodniej, które przystąpiły do NATO. Przez ostatnie lata wypracowaliśmy wiele takich planów. Powinniśmy też przeanalizować te plany, aby mieć pewność, że zostały zaktualizowane...
-- te słowa w ustach przywódcy mocarstwa świata, na którym opiera się NATO, budzą zdumienie. A wręcz ocierają się o kompromitację.
Słowa Obamy, który przyznaje, że NATO musi się upewnić, że ma plany awaryjne dla zagrożonych państw są nie tylko niezrozumiałe, ale podważają również jego przytoczone wcześniej słowa.
Jak to możliwe, że sojusz wojskowy, jakim jest NATO, traktuje równorzędnie wszystkie kraje, ale nie wie czy ma plany dotyczące obrony części swoich członków?
Obecnie rodzi się pytanie, co w NATO i USA robiono od czasu narastania napięcia na Ukrainie? Jakie podjęto działania w związku z agresją rosyjską? Jeśli brać na poważnie Obamę zdaje się, że NATO przespało ostatnie miesiące i dopiero obecnie będzie się upewniać, sprawdzać i myśleć. Tymczasem wydaje się oczywiste, że taka organizacja nie tylko powinna dysponować planami awaryjnymi dla każdego kraju, ale również na bieżąco aktualizować plany dotyczące scenariuszy związanych z bieżącą sytuacją.
Sojusz od dawna działa, jakby decydenci zapomnieli, że Pakt jest ważną organizacją militarną, która dla wielu państw jest kluczowym ogniwem bezpieczeństwa narodowego. Takimi wypowiedziami, jak opowieści Obamy umacnia się obraz Paktu, jako grupy oderwanych od rzeczywistości polityków, którzy uznali już, że wojna to jedynie fabuła filmów fabularnych.
Władimir Putin prowadzi wciąż działania agresywne i – jak się zdaje – przygotowuje się do agresji na kolejne regiony Ukrainy. Dziś trudno zgadnąć jak dalekie cele sobie stawia. I jakie kraje ma na swojej liście.
W tym samym czasie z ust prezydenta USA pada przyznanie, że Sojusz dopiero zaczyna myśleć, czy jest w stanie bronić i ewentualnie jak swoich członków.
Sytuacja nie wygląda dobrze. Barack Obama kolejny raz się kompromituje. Być może sądzi, że Putina można zabić... śmiechem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/188776-putin-staje-sie-coraz-bardziej-nieobliczalny-a-tymczasem-obama-przyznaje-nie-wiadomo-czy-nato-jest-gotowe-do-obrony-swoich-czlonkow